13. emeryturę sponsorują wszyscy pracujący. Oddajemy na nią 1,45 procent pensji
13. emerytura finansowana jest ze środków wpływających na Fundusz Solidarnościowy. Państwo zabiera na niego 1,45 procent z pensji każdego pracującego Polaka. „Trzynastki” nie są wypłacane ze składek na ZUS, to świadczenie niemające nic wspólnego z emeryturami – wyjaśnił w podcaście „Biznes. Między wierszami” dr Antoni Kolek, prezes Instytutu Emerytalnego.

13. emerytura w 2023 roku to koszt około 15-16 mld zł. Środki na jej wypłatę nie pochodzą z Funduszu Ubezpieczeń Społecznych, zasilanego ze składek na ZUS. Pobierana jest na nią osobna, dodatkowa opłata na Fundusz Solidarnościowy. Nawet ta okazała się jednak nie wystarczać, dlatego rząd postanowił uszczknąć 5 mld zł z Funduszu Rezerwy Demograficznej, z którego w przyszłości mają być współfinansowane emerytury obecnie pracujących.
13. emerytura z Funduszu Solidarnościowego. 1,45 procent z pensji
- 13. i 14. emerytura co do zasady wypłacane są z Funduszu Solidarnościowego. Od 2019 roku 1,45 procent wynagrodzenia każdego pracownika przekazuje do niego pracodawca – wyjaśnił dr Antoni Kolek. Ekspert dodał, że niestety pieniędzy z tego funduszu jest za mało, żeby wystarczyło na pełną wypłatę. Z tego powodu rząd musiał wziąć na nieoprocentowaną pożyczkę na „trzynastkę” 5 mld zł ze środków przewidzianych na ratowanie ZUS za 20 lat.
- Być może początek roku jest tak niefortunny, że brakuje tak znaczącej kwoty do wypłaty „trzynastek” – to może być przyczyna, dla której potrzebna jest pożyczka z Funduszu Rezerwy Demograficznej. 13. emeryturę ma dostać około 10 mln osób, oznacza to koszt około 15-16 mld zł – wytłumaczył Kolek.
W projekcie rozporządzenia przygotowanego przez rząd zaplanowano udzielenie jednorazowej pożyczki w wysokości 5 mld zł, która zostanie przekazana do 24 marca 2023 roku na rachunek bankowy Funduszu Solidarnościowego. Według proponowanej regulacji spłata pożyczki nastąpi na rachunek Funduszu Rezerwy Demograficznej z terminem spłaty rozpoczynającym się od 2028 do 2037 roku, w 10 równych rocznych ratach.
- To chyba nie jest najlepsze rozwiązanie, że drenujemy ten fundusz na ciężkie czasy na bieżące potrzeby, bieżące wydatki. Ja rozumiem oczywiście, że są wybory, jest kampania, trzeba pokryć wydatki na „trzynastkę”, „czternastkę” i inne świadczenia, natomiast z perspektywy racjonalnego gospodarowania – to są nasze zaskórniaki, to jest coś na czarną godzinę, co faktycznie trzymamy w systemie po to, że jak naprawdę będzie źle, to że będzie z czego dołożyć. To jest taka nasza skarbonka, której nie chcemy zbić, a jednocześnie mówimy, że mamy takie bieżące potrzeby, tak istotne, że pieniądze z niej musimy wypłacić – oświadczył dr Antoni Kolek
- Fundusz Rezerwy Demograficznej to dzisiaj około 53-54 mld zł – dokładne dane na koniec 2022 roku nie są jeszcze znane. Ale uwaga – na te aktywa składa się już 11 mld zł z pożyczki, której Fundusz już wcześniej udzielił Funduszowi Solidarnościowemu, teraz dojdzie kolejne 5 mld zł. Czyli na 53 mld zł mamy 16 mld zł tak naprawdę w aktywach, które są formą pożyczki. Co się z taką pożyczką może wydarzyć? Zawsze może zostać umorzona, zawsze może się okazać, że nie trzeba będzie jej spłacić, bo władze przyjmą odpowiednią ustawę. I okaże się, że zamiast 54 mld zł aktywów mamy 37 mld zł. To byłaby forma drenowania Funduszu Rezerwy Demograficznej – wyjaśnił ekspert.
RadioZET.pl