Oceń
Pierwsze mieszkanie zapowiada się na przełom dla Polaków, którzy marzą o kupnie własnych czterech kątów. Założenia programu zakładają zagwarantowanie przez pierwsze 10 lat spłaty oprocentowanie dla beneficjenta na poziomie 2 procent – państwo pokrywałoby nadwyżkę. Drugim elementem jest konto mieszkaniowe z dopłatą inflacyjną. W obu przypadkach można otrzymać gigantyczną dopłatę z budżetu.
Pierwsze mieszkanie. „Rata kredytu o połowę niższa niż wynajem”
- To będzie ekstremalnie tani kredyt – stwierdził w podcaście „Biznes. Między wierszami” Bartosz Kurek. Pieniądze w ramach programu Pierwsze mieszkanie mają być dostępne 4-5 razy taniej, niż w obecnej ofercie rynkowej. Oznacza to między innymi znacznie niższe raty. W przypadku kwoty 500 000 zł i spłaty rozłożonej na 30 lat zamiast około 3800 zł miesięcznie przez pierwsze 10 lat trzeba byłoby płacić między 2600 zł a 2200 zł. Każdego miesiąca w kieszeni zostałoby więc 1200-1600 zł. Analityk wyliczył także, jakimi zarobkami trzeba się legitymować, żeby mieć odpowiednią zdolność kredytową.
W obecnych warunkach w przypadku singli starających się o pożyczenie 500 000 zł wymagany dochód wynosiłby między 8000 zł a 9000 zł netto. Małżeństwo może pożyczyć maksymalnie 600 000 zł, żeby jednak osiągnąć taką zdolność kredytową, musiałoby zarabiać łącznie 10 000 zł – 12 000 zł netto.
To dla większości Polaków wartości nieosiągalne. Zanim jednak program Pierwsze mieszkanie wejdzie w życie – mowa jest o trzecim kwartale 2023 roku – inflacja zapewne spadnie, a wraz z nią stopy procentowe. Możliwe jest także poluzowanie zasad wyliczania zdolności kredytowej, tak by zwiększyć ją w przypadku kredytów branych w ramach programu Pierwsze mieszkanie.
- Mówi się o tym, że bufor na podwyżki stóp procentowych zostanie obniżony o połowę (do 2,5 pkt. proc. z 5 pkt. proc.) albo nawet mocniej, jeśli okres stałego oprocentowania będzie trwał dłużej niż 5 lat. To oznaczać może wzrost aktualnej zdolności kredytowej o lekko licząc 20-30 procent – wyjaśnił Bartosz Turek.
Problemem nie będzie raczej ewentualny brak wkładu własnego – Pierwsze mieszkanie można łączyć z programem Mieszkanie bez wkładu własnego i gwarancjami BGK. Turek wyjaśnił, że ze wstępnych zapisów wynika, że w takim przypadku można byłoby korzystać także ze spłaty rodzinnej. W przypadku urodzenia 2. dziecka państwo przekaże 20 000 zł na poczet spłaty kapitału, pojawienia się 3. i 4. potomka to dodatkowe dopłaty po 60 000 zł. Łącznie można w ten sposób zdobyć 140 000 zł.
Przy odrobinie szczęścia dzięki temu można było oddać bankowi mniej, niż się pożyczyło. Po dodaniu do tego jeszcze 235 000 zł z programu Pierwsze mieszkanie taki obrót wydarzeń stał się nawet bardziej prawdopodobny.
Drugim filarem zaproponowanego programu jest konto mieszkaniowe – propozycja kierowana do osób, które zamierzają oszczędzać na wkład własny na zakup mieszkania.
- Zgodnie z zapowiedzią do programu będzie można zapisywać dzieci od 13 roku życia. Aby otrzymać premię, trzeba będzie odkładać przez co najmniej 11 miesięcy w roku kwotę od 500 do 2000 złotych miesięcznie. Okres oszczędzania ma wynosić od 3 do 10 lat. Oprócz oprocentowania rachunku, które wypłaci bank bez potrącania „podatku Belki”, będzie można otrzymać premię na poziomie inflacji lub wzrostu kosztów budowy mieszkań – wyjaśnił Bartosz Turek.
Ekspert wyliczył, że odkładając maksymalną kwotę i nie korzystając z „wakacji oszczędnościowych” po 10 latach dysponować będzie się kwotą 240 000 zł powiększoną o państwowe dopłaty wynoszące 180 000 zł. Na koncie byłoby więc łącznie 420 000 zł.
Jeśli program wejdzie w życie w takim kształcie – a nie jest to jeszcze pewne – to błędem byłoby z niego nie skorzystać. Chętnych może być więcej, niż założyło MRiT: szefujący resortowi Waldemar Buda stwierdził, że program mógłby dofinansować kredyty dla około 100 000 osób. Przygotowywać się do stania beneficjentem Pierwszego mieszkania trzeba będzie zacząć na długo przed wprowadzeniem go w życie.
RadioZET.pl
Oceń artykuł