Oceń
Wojna na Ukrainie może wstrząsnąć rynkiem paliw. Konflikt już teraz spowodował podwyżkę hurtowej ceny baryłki ropy, co będzie miało odzwierciedlenie na polskich stacjach paliw na przełomie lutego i marca 2022 roku.
To może być jednak tylko wstęp do naprawdę czarnego scenariusza, o przebieg którego zapytaliśmy Rafała Zywerta, analityka z BM Reflex. Ekspert wytłumaczył, że – choć to relatywnie mało prawdopodobne – benzyna i olej napędowy mogą wrócić do cen przekraczających 6 zł za litr, i to pomimo obniżenia VAT w ramach tarczy antyinflacyjnej.
Wojna na Ukrainie. Sankcje a ceny paliw
Kto chce zatankować samochód taniej, powinien wybrać się na stacje już. Konflikt na Ukrainie już teraz wpłynął na hurtową cenę baryłki ropy, a to z kolei za kilka dni znajdzie swoje odzwierciedlenie na stajach paliw.
Rafał Zywert, analityk z BM Reflex, uspokaja: na razie napięcie polityczne i militarne u granic naszego wschodniego sąsiada nie wywołało paniki na rynku, podwyżki są więc relatywnie umiarkowane.
Sytuacja na Ukrainie w tej chwili nie ma jeszcze drastycznego przełożenia na ceny ropy naftowej. Ropa Brent podrożała chwilowo do 99,5 dolara za baryłkę – jeśli taka cena się utrzyma, to paliwo na stacjach podrożeje o około 10-15 groszy na litrze na przełomie lutego i marca 2022 roku.
Katastrofą byłoby wprowadzenie sankcji na rosyjskie surowce energetyczne. W razie takiej ewentualności tankujący musieliby liczyć się z powrotem do rekordowo wysokich cen z końca 2021 roku.
- Znacznie wyższych podwyżek można się spodziewać w razie wybuchu pełnowymiarowego konfliktu i ewentualnego nałożenia sankcji na rosyjską ropę i gaz. W takim czarnym scenariuszu można się spodziewać, że ceny hurtowe podskoczą do 120 dolarów za baryłkę, co oznaczać będzie wzrost cen na polskich stacjach o około 70 groszy na litrze. Paliwo znowu przekroczyłoby wtedy granicę 6 zł – wyjaśnił Zywert.
Czy taki scenariusz jest możliwy i jest się czego bać? Ekspert uważa, że to stosunkowo mało prawdopodobne – Unia Europejska, chcąc ograniczyć wpływy Rosji ze sprzedaży ropy i gazu, musiałby pogodzić się z wyprowadzeniem tym samym ciosu dla swojej własnej gospodarki, uzależnionej od rosyjskich surowców.
- Zachód, uzależniony od dostaw ropy i gazu, nie ma jak pozyskać odpowiednich ilości z innych źródeł. W przypadku ropy naftowej mowa jest o około 2 mln baryłek dziennie. Kraje OPEC nie będą w stanie szybko zwiększyć wydobycia, gdyż nie mają wolnych mocy przerobowych. Na dodatek współpracują z Rosją w ramach OPEC+, więc nawet nie wiadomo, czy byłoby skłonne zwiększyć podaż, żeby obniżyć ceny, na których same zarabiają. Zdjęcie sankcji z Iranu także nie rozwiązałoby sprawy, gdyż wydobycia i sprzedaży ropy nie uda się zorganizować w ciągu miesiąca – a takimi zapasami dysponują kraje Zachodu – nakreślił sytuację Rafał Zywert.
RadioZET.pl
Oceń artykuł