Agnieszka Zaręba: Co Jacek Kurski będzie robił w Banku Światowym?
Witold Orłowski: Będzie reprezentował Polskę i dbał o interesy kraju na arenie międzynarodowej. O to, byśmy otrzymywali, jak najlepsze projekty z Banku Światowego. Oczywiście osoba na stanowisku alternate executive director nie decyduje o tym samodzielnie ani nie przygotowuje tych projektów w żaden sposób. Natomiast może zadbać o właściwą atmosferę, która sprawi, że projekty polskie mają większą szansę realizacji.
Jaki jest zakres obowiązków na tym stanowisku? Czym dokładnie będzie zajmował się Kurski?
Będzie zapoznawał się z materiałami dotyczącymi pożyczek Banku Światowego. Siła tej instytucji polega na tym, że nie tylko daje pieniądze, ale także pomaga opracować plan ich wydania na konkretne cele, które powinny służyć rozwojowi gospodarczemu i społecznemu kraju. W ramach grupy krajów, w której jesteśmy w Banku Światowym, odbywają się głosowania nad projektami. Od tego, na ile sprawny będzie polski dyrektor, zależy czy projekty opłacalne dla naszego kraju zostaną wdrożone.
Czy pana zdaniem Jacek Kurski to odpowiednia osoba na to stanowisko?
Jacek Kurski, wbrew temu, co mówił Adam Glapiński, kompetencji ekonomisty i finansisty nie ma. To jest oczywiste, ale nie ma też takich wymogów formalnych ze strony instytucji, aby musiał je spełniać.
Szef Narodowego Banku Polskiego powiedział, że wskazany przez niego do pracy w Banku Światowym Jacek Kurski „spełnia z ogromną nadwyżką wszystkie wymagania wobec osób reprezentujących Polskę, zna się na finansach i ekonomii lepiej niż niektórzy eksperci".
Profesor Glapiński to w ogóle mówi, że są tak zwani ekonomiści, którzy twierdzą, że inflacja będzie wysoka, podczas gdy świetnie ekonomiści – tacy jak on – mówili, że będzie spadała z miesiąca na miesiąc. W wypowiedziach pana prezesa jest teraz więcej takich wypowiedzi, które mogą bawić.
Natomiast jeśli chodzi o kwalifikacje na stanowisku, na które został przyjęty Jacek Kurski, to tutaj nie ma obowiązku, aby ta osoba była finansistą. Poza tym jakkolwiek oceniać jego rolę w mediach publicznych to nikt nie ma wątpliwości, że jest to człowiek bardzo inteligentny, obeznany ze światem. Ja wcale nie wykluczam, że on może się znakomicie w tej roli odnaleźć. Oczywiście, douczywszy się trochę, co też nie jest specjalnie trudne.
Czyli sprawdzi się, jak się douczy?
Tak, tylko są dwa „ale”. Pierwsze zastrzeżenie jest takie, że trochę głupio wysyłać kogoś, kto powinien się douczyć. To tak, jak partie wysyłały kiedyś europarlamentarzystów, komunikując, że są gotowi tylko jeszcze angielskiego, muszą się nauczyć. Tu też jest tak, że Jacek Kurski się sprawdzi, ale jeszcze douczy się o finansach. Natomiast żeby było jasne, ja nie mam wątpliwości, że on jest w stanie to zrobić. Przypominam też, że nie ma żadnych formalnych wymogów, aby osoba na tym stanowisku miała takie kompetencje w momencie obejmowania urzędu, choć do tej pory historycznie w przypadku reprezentantów Polski dokładnie tak było.
Druga kwestia jest jednak trochę gorsza i trochę mnie niepokoi. Ja przez wiele lat pracowałem w Banku Światowym jako osoba zatrudniona bezpośrednio przez tę instytucję, a nie nominowana przez Polskę. Ja pamiętam, że profesjonalni finansiści patrzyli z lekkim dystansem na nominatów, ale zobaczymy, jak to będzie w tym przypadku. Wysłanie znanego bankowca, szanowanego eksperta, finansisty do tego grona, dodaje krajowi prestiżu.
Stanowisko alternate executive directora szwajcarsko-polskiej konstytuanty w Grupie Banku Światowego w Waszyngtonie wiąże się z wysokimi zarobkami. Oznacza to, że Jacek Kurski jako dyrektor wykonawczy będzie otrzymywał od 200 do 600 tysięcy dolarów rocznie pensji podstawowej. To w Polakach budzi duże emocje.
Myślę, że z tego nie należy robić sprawy. Siatka wynagrodzeń w Banku Światowym jest jednakowa i dopasowywana do stawek administracji amerykańskiej na zasadzie odpowiednika rangi pracownika. W związku z tym dyrektor pochodzący z Polski ma tak samo płacone, jak osoba na tym stanowisku pochodząca ze Szwajcarii lub innego kraju. Dla biedniejszych krajów to jest oczywiście dodatkowy bonus.
Główny Urząd Statystyczny przedstawił oficjalne dane inflacyjne za listopad. Według wstępnych szacunków inflacja rosła w tempie 17,5 proc. w skali roku.
Inflacja trochę przyhamowała. Pan premier zdążył już ogłosić, że to jest początek spowalniania inflacji, ale ona troszeczkę spadła dlatego, że na świecie spadły ceny ropy naftowej i ten proces już chyba się zakończył, więc to jest czasowe. W krajach, które mają mocniejszą walutę niż nasza, odnotowały większe spadki inflacji. Nie jest to jednak żaden stały trend, wręcz przeciwnie. Przed nami dalsze wzrosty inflacji. Sytuacja jest bardzo poważna i na razie nie wiadomo, gdzie miałaby się pojawić nadzieja na ten niższy wzrost cen.
Z jaką kondycją gospodarczą Polska wchodzi w nowy rok?
Popularne w magazynie
Pierwszy kwartał będzie bardzo trudny. Co do tego nie ma wątpliwości. Czeka nas znaczący spadek PKB i przyspieszenie inflacji do ponad 20 proc. Sytuacja oczywiście zależy od wielu czynników, które są również poza Polską. Mam nadzieję, że kolejne kwartały będą łatwiejsze, choć to nie znaczy, że będzie nagle cudowna poprawa sytuacji. Życzmy sobie, aby druga polowa roku była lepsza, bo na to szanse są, czyli na powrót do wzrostu gospodarczego i niższą inflację. Niestety, przyszły rok rysuje się bardzo trudno.
Prof. Witold Orłowski - Główny doradca ekonomiczny PwC Polska, były doradca ekonomiczny Prezydenta RP. Prowadzi także działalność akademicką i naukową - w ramach Niezależnego Ośrodka Badań Ekonomicznych (NOBE) oraz jako dyrektor Szkoły Biznesu Politechniki Warszawskiej.