„Inflacja skumulowana wyniesie nawet 50 proc.”. Tak rząd walczy z drożyzną przed wyborami
- Polityka rozdawania pieniędzy jest wrogiem polityki monetarnej w walce z inflacją. Międzynarodowy Fundusz Walutowy w czasie drożyzny rekomenduje zaciskanie pasa. Nasz rząd postępuje dokładnie na odwrót, a my za to zapłacimy – mówił ekonomista dr Sławomir Dudek.

Inflacja w marcu oficjalnie jest niższa. Główny Urząd Statystyczny podał, że wniosła ona 16,1 proc. wobec 18,4 proc. w lutym. Czy dezinflacja to powód do zadowolenia i zwiastun wiosny w gospodarce? Dr Sławomir Dudek w podcaście „Biznes. Między Wierszami” powiedział wprost: nie ma się z czego cieszyć.
Dezinflacja? „Nie ma się z czego cieszyć”
Dezinflacja oznacza, że ceny nadal rosną, lecz w wolniejszym tempie. Zjawisko to ekonomista zobrazował na przykładzie oleju, który w 2020 roku kosztował 5 zł, rok później 10 zł, zaś w 2022 roku jego cena wzrosła do 15 zł. „Inflacja oleju” w 2021 roku wyniosła zatem 100 proc., zaś rok później 50 proc. Mamy zatem do czynienia z „dezinflacją oleju”, a tymczasem cena oleju wzrosła łącznie trzykrotnie.
- Cieszymy się, że inflacja oleju spadła, ale olej zdrożał o kolejne, te same 5 złotych. W magii tej statystyki zapomnieliśmy o tym, że olej podrożał trzykrotnie. Nie cieszmy się z dezinflacji, bo łącznie wydatki polskich rodzin i tak rosną – wyjaśnił dr Sławomir Dudek.
Jak dodał, rodziny powinny pamiętać, że ceny cały czas będą szły w górę. Informacja z GUS mówi nam jedynie o tempie tego wzrostu.
Inflacja to wróg publiczny numer jeden. Ona niszczy gospodarkę i oszczędności, a to, co już „zjadła”, tego już nie odda. Zapomnieliśmy, że inflacja mierzona jest rok do roku, a przecież ceny rosły już w 2020 roku. Te 16,1 proc. liczymy od już powiększonych cen. Gdybyśmy skumulowali te wzrosty, to łączna inflacja wyniosłaby dziś więcej niż 30 procent
Problemem jest ogromna rządowa propaganda inflacyjna. Możemy cieszyć się dopiero wtedy, gdy inflacja trwale wróci do celu inflacyjnego, czyli do ok. 2,5 proc.
Zdaniem naszego rozmówcy po wyborach w 2024 roku skumulowana inflacja może wynieść nawet 50 proc. - Nasza inflacja to przypudrowany, zamrożony wskaźnik. „Lekarstwa” rządowe są tymczasowe i kosztowne. Powinniśmy walczyć z przyczynami inflacji, a nie dawać kosztowne leki przeciwbólowe - mówił dr Dudek.
- Obajtek sterował cenami paliw, by wygładzić wskaźnik inflacji, rząd kierował tarcze osłonowe na oślep dla wszystkich i sztucznie wstrzymał podwyżki w PKP. Koszty tego pudrowania inflacji to 100 mld złotych. Żadnego innego kraju nie stać na takie „leki”. Zapłacimy za nie po wyborach w 2024 roku – podsumował ekonomista SGH.
RadioZET.pl