Oceń
Inflacja jest według Polaków większym zagrożeniem, niż wybuch bomby atomowej. Ceny w sklepach wzrosły w 2022 roku o niemal 20 procent, mocno dając się we znaki szczególnie osobom o niższych zarobkach, które większą część swojego wynagrodzenia muszą przeznaczać na zakup podstawowych produktów. Celem Narodowego Banku Polski jest utrzymanie tempa wzrostu cen w okolicy 2,5 procent, oddziałując odpowiednio dobraną wysokością stóp procentowych. Utrzymanie ich na niezmienionym poziomie okazało się tylko częściowo dobrą wiadomością dla kredytobiorców - w tym roku wakacje kredytowe nie pozwolą już uniknąć obciążenia wzrostem rat.
Konferencja prezesa NBP Adama Glapińskiego. Marzec 2023
Przez wysoką inflację Polakom żyje się coraz trudniej. GUS podał, że w 2022 roku realna wysokość emerytur spadła o 4,7 procent - i to pomimo stosunkowo wysokiej waloryzacji. Od tego, w jakim tempie rosnąć będą ceny w 2023 roku zależy, czy historia się powtórzy, czy też tym razem wartość świadczeń zostanie obroniona. To samo dotyczy wynagrodzeń - im wyższa inflacja, tym potrzebna jest większa podwyżka, żeby pracujących stać było na tyle samo.
Na koniec roku inflacja będzie jednocyfrowa i wyniesie prawdopodobnie nieco więcej, niż 7 procent - oznajmił na konferencji Adam Glapiński, komentując przy tym, że ma dla Polaków dobre wiadomości. Prezes NBP zaznaczył, że inflacja przestaje być odczuwalna dla większości społeczeństwa w okolicach 5 procent. Należy spodziewać się spowolnienia wzrostu gospodarczego, ale mimo tego w dalszym czasie będziemy gonić gospodarki zachodnie i w ciągu 10 lat poziom życia przeciętnego Polaka ma być porównywalny z poziomem życia Francuza.
Nik poważny nie spodziewał się innej decyzji - tak Adam Glapiński skomentował utrzymanie stóp procentowych na niezmienionym poziomie. Prezes NBP podkreślił, że sytuacja gospodarcza jest stabilna, a inflacja osiągnie swój szczyt w lutym.
- Od marca inflacja leci w dół o 10 punktów procentowych w ciągu roku, pod koniec 2023 schodzimy do jednocyfrowej inflacji. Dalej będziemy walczyć z inflacją - zapowiedział Glapiński. Szef banku centralnego dodał, że RPP nie zamknęła możliwości podwyższania stóp, a o ich obniżaniu będzie można mówić dopiero wtedy, gdy inflacja zacznie zauważalnie maleć.
- Mamy drugie najniższe w UE bezrobocie, po Czechach, nie musimy się zmagać z największą plagą - stwierdził prezes NBP. Glapiński dodał, że ewentualny brak dostępu do środków z KPO nie wpłynie negatywnie na sytuację Polski. Podkreślił przy tym, że nie jest przeciwnikiem Krajowego Planu Odbudowy, nie powinno się jednak przeceniać jego wpływu. - Nie przesadzajmy - stwierdził Glapiński, mówiąc że pieniądze z Unii nie miałyby "żadnego znaczenia dla przeciętnego Polaka". Wpływ KPO na PKB oszacował na 0,4 procent w pierwszym roku.
Maksimum inflacji wyniesie moim zdaniem około 18,5 procent w lutym, potem będzie spadać - oznajmił Glapiński. Szef NBP przypomniał, że kasandryczne przepowiednie dotyczące szalonego wzrostu cen się nie spełniły: chleb nie zaczął kosztować 30 zł, a masło, którego ceny zdaniem prezesa banku centralnego sztucznie podniesiono, spikowały nawet do 2,5 zł za kostkę. Glapiński przypomniał, że poziom cen nie będzie spadał, niższa inflacja oznacza, że będą one rosnąć mniej.
- Dochody realne w Polsce są obecnie przeciętnie na poziomie z 2021 roku, to nie jest żadna katastrofa, to jest mierzone w kilku procentach - oznajmił Adam Glapiński. Prezes NBP zastrzegł przy tym, że zbliżamy się do punktu, w którym realne płace zaczną znowu rosnąć.
- Przy sprzyjających wydarzeniach międzynarodowych pod koniec roku inflacja może spaść do poziomu między 6 a 7 procent - zapowiedział Glapiński. Oznacza to, że w ciągu kilku miesięcy tempo wzrostu cen spadnie o 10 punktów procentowych.
RadioZET.pl
Oceń artykuł