„Wpłacasz 10 tys., zyskujesz kilkanaście zł”. Lokaty przegrały z inflacją, ale jeden bank zaskoczył
Lokaty mimo względnie wysokiego oprocentowania nie chronią oszczędności przed inflacją. Zyski „zjadane” są przez dwucyfrowe wzrosty cen w gospodarce. Banki na ogół nie dają zarobić wielkich pieniędzy na depozytach, ale jedna oferta zaskoczyła klientów.

Inflacja według wstępnych danych Głównego Urzędu Statystycznego wyniosła w maju 13 proc. Choć odczyt ten wskazuje na wolniejszy przyrost cen, to z punktu widzenia naszych oszczędności nie mamy powodu do zadowolenia. "Wciąż daleko nam jednak do sytuacji, w której przeciętne bankowe lokaty pozwalają uchronić siłę nabywczą oszczędności. Taka szansa pojawić się może dopiero w przypadku lokat zakładanych w 2024 roku” – czytamy w komentarzu analityków z HREIT.
Lokaty się nie opłacają? Oferta jednego banku zaskoczyła
Lokaty wciąż nie chronią przed inflacją, ale straty są mniejsze, niż jeszcze kilka tygodni temu – przyznali analitycy Oskar Sękowski, Bartosz Turek. Eksperci dodali, że straty na depozytach ponosimy od lat, jednak nigdy wcześniej nie przekroczyły one 2 czy 3 proc. w skali roku.
„Niestety w ostatnich kwartałach sprawy zaszły znacznie dalej. Rekordowo zły był pod tym względem październik 2022 roku. Kończyły się wtedy roczne depozyty zakładane w październiku 2021 roku. Osoby, które je wtedy zakładały, godziły się na rachityczne oprocentowanie na przeciętnym poziomie 0,24 proc. W trakcie trwania tych depozytów inflacja wyniosła natomiast łącznie aż 17,9 proc.” – czytamy w komentarzu.
Wówczas klient, który chciał odłożyć 10 tys. złotych w banku, po roku wzbogacił się o 19 złotych po odliczeniu podatku Belki. „Uwzględniając wspomnianą wartość inflacji, okazuje się, że za nasze oszczędności mogliśmy kupić tyle, co za niecałe 8,5 tys. złotych w dniu zakładania lokaty. Innymi słowy, realnie straciliśmy 15 proc.”- wyliczono.
Dziś sytuacja poprawiła się, choć wciąż nie możemy mówić o skuteczności lokat w obronie wartości pieniądza. Analitycy podali, że przeciętne roczne lokaty, których koniec przypadł na maj 2023, przyniosły niecałe 9 proc. realnej straty. Średnie oprocentowanie nie przekraczało 4 proc. w skali roku.
Zgodnie z prognozami ekonomistów dopiero w 2024 roku pieniądze ulokowane w depozytach odzyskają swoją wartość. Wyliczenia HREIT odnoszą się do przeciętnych lokat, a promocji nie brakuje. Pierwszym bankiem z dwucyfrowym oprocentowaniem depozytów był Credit Agricole, jednak by zgarnąć 10 proc. zysku, trzeba było wcześniej sprostać kilku warunkom: konto w banku, limit ulokowanych środków, ograniczony czas oszczędzania. Pół roku później ofertę 10 proc. lokaty zaproponował bank PKO BP. Czas oszczędzania trwa pół roku, zaś maksymalna kwota ulokowanych środków to 50 tys. zł. Jest jeszcze jeden haczyk. Bank wymaga przy tym zakupu dowolnego funduszu PKO TFI, ubezpieczenia lub uruchomienia dowolnego zlecenia stałego z konta. Jeśli mamy więc do dyspozycji np. 10 tys. zł, to po 6 miesiącach zysk wyniesie 500 zł minus podatek Belki.
Zdaniem ekspertów większość banków oferuje obecnie zbyt niski procent, by mówić o ochronie na miarę inflacji. „Dziś należałoby założyć roczną lokatę oprocentowaną na około 7,4 proc. w skali roku by realnie nie stracić. Takich zwykłych depozytów obecnie nie ma” – podsumowano.
RadioZET.pl/HREIT