Oceń
Amerykanka będąc w widocznej ciąży zrobiła sobie sesję zdjęciową z tysiącami pszczół na brzuchu. Kilka miesięcy później urodziła martwe dziecko. Wiele osób oskarżało ją, że to wina niebezpiecznej zabawy z pszczołami. Sekcja zwłok dziecka wyjaśniła sprawę.
Internet obiegły zdjęcia z sesji ślubnej Emily Mueller, która na co dzień zajmuje się pszczołami. Mieszkanka stanu Ohio (USA) nie obawiając się o swoje zdrowie, wysypała na siebie dziesiątki tysięcy owadów. W sieci wiele osób komentowało, że to nieodpowiedzialne i nie powinna tak robić.
Śmierć dziecka w łonie matki
Na kilka dni przed planowanym porodem Emily Mueller poczuła, że coś jest nie tak. Dziecko przestało się ruszać. Gdy wraz z mężem pojechali do szpitala na oddział, dowiedzieli się o najgorszym.
Lawina hejtu w internecie
W listopadzie br. matka trójki dzieci podzieliła się w sieci tragiczną wiadomością – jej czwarte dziecko urodziło się martwe. Wtedy zalała ją lawina internetowego hejtu. Ludzie twierdzili, że śmierć jest efektem sesji zdjęciowej. Badania i sekcja zwłok dziecka wykazały jednak, że pszczoły ze zgonem nie mają nic wspólnego, bowiem jego przyczyną były problemy z krzepliwością krwi mające podłoże genetyczne. Wielu członków rodziny Amerykanki zmagało się z podobnym problemem.
Internetowi „eksperci” i hejterzy zapewne nie pomogli jej w poradzeniu sobie ze stratą dziecka. Z drugiej strony nasuwa się pytanie o sens dzielenia się szczegółami swojego życia z szeroką publiką.
RadioZET.pl/Onet.pl/DailyMail/strz
Oceń artykuł
