Andrzej Adamczyk w Radiu ZET: Spełniliśmy wszystkie oczekiwania taksówkarzy. Wyczerpały się podstawy do ich protestu
- Uważam, że wyczerpały się podstawy do protestu. Spełniliśmy wszystkie oczekiwania taksówkarzy - tak stwierdza w Radiu ZET minister infrastruktury Andrzej Adamczyk zapytany o planowany na poniedziałek protest pracowników korporacji taksówkowych w Warszawie. Przewoźnikom nie podoba się przyjęty przez rząd projekt ustawy o transporcie, który nadal zezwala na funkcjonowanie na rynku takich usług jak Uber i Bolt. Andrzej Adamczyk zapewnia w rozmowie z Beatą Lubecką, że taksówkarze nie mają powodu do obaw. - Nie stracą z tego powodu - mówi.

Beata Lubecka: Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, pierwszy raz w tym sezonie w Radiu ZET, lepiej późno niż później. Dzień dobry, panie ministrze.
Andrzej Adamczyk: Dzień dobry, witam panią redaktor. Mam nadzieję, że uda mi się przetrwać dzisiejszą ciężką rozmowę i być może jeszcze zaproszą.
Bez przesady. Trudny początek dla rządu, nie to, żebym współczuła, ponieważ to na własne życzenie. W negocjacjach z nauczycielami jest przerwa. Czy to jest gra na czas czy rzeczywiście rząd jest w stanie realnie wyjść nauczycielom naprzeciw?
Rząd przede wszystkim pragnie doprowadzić do tego, aby w spokoju odbyły się egzaminy, aby uczniowie, którzy stają do egzaminów, żeby mogli w jakimkolwiek, ale jednak komforcie psychicznym, w pewności, że te egzaminy się odbędą, spokojnie je zdać. Ale z drugiej strony zależy nam też na tym, żeby sytuacja w szkolnictwie się ustabilizowała.
No dobrze, ale jednak związkowcy wyszli naprzeciw rządowi i złagodzili swoje żądania. Czy rząd jest w stanie je spełnić?
Jestem przekonany, że jest to sukces obydwu stron. Jest to sukces pani premier Beaty Szydło…
Bo już nie Anny Zalewskiej.
I strony negocjacyjnej polskiego rządu, i pani minister Zalewskiej również.
Ona siedzi tam w kąciku, taka cichutka myszka.
Nie w kąciku.
No jak to nie? Oczywiście, że tak.
Jest to też sukces drugiej strony, czyli protestujących, albo naszych partnerów, tym razem protestujących nauczycieli, protestujących związków. Najważniejsze, żeby znaleźć porozumienie, najważniejsze, żeby znaleźć kompromis.
A jeśli do strajku dojdzie, to kto będzie odpowiedzialny za ten strajk?
Za strajk odpowiedzialni są ci, którzy go podejmują. To oni podejmują to ryzyko.
Czyli nauczyciele będą odpowiedzialni?
Jeszcze raz powtarzam, pani redaktor: najważniejsze jest to, żeby w tym, co się teraz dzieje, poszkodowanymi nie byli uczniowie, żeby poszkodowanymi nie byli rodzice tych dzieci, które zdają egzaminy.
Ale czy Anna Zalewska, minister edukacji, która do tej pory udawała, że nic się nie dzieje, ponosi jakąś odpowiedzialność czy nie?
Nigdy nie słyszałem, żeby pani minister Zalewska mówiła, że się nic nie dzieje w szkolnictwie.
O tym było wiadomo już od dawna i generalnie to było lekceważone.
Nigdy pani minister Zalewska nie mówiła, że wszystko jest beautiful, że jest absolutnie wszystko w porządku.
Tylko zwlekała.
Nie, trwały i trwają procesy zmian w polskim szkolnictwie. Pani minister Zalewska pracowała bardzo ciężko przez ostatnie lata, wprowadziła i wprowadza reformę szkolnictwa.
Takie laurki już słyszeliśmy wielokrotnie.
To nie są laurki, to jest rzeczywistość.
Podobno w PiS-ie macie dosyć Anny Zalewskiej.
Ja nie spotkałem się z opinią jakąkolwiek kogokolwiek, to by mi powiedział, że mamy dość Anny Zalewskiej.
Czyli Anna Zalewska w PiS-ie cały czas jest kochana, uwielbiana.
Jeżeli mówimy o minister Zalewskiej, to mówimy, że ma bardzo ciężką sytuację w chwili obecnej i jeżeli jakiekolwiek uczucie temu towarzyszy, to na pewno współczucie, a nie niechęć, nie próba odsunięcia się od minister Zalewskiej. Minister Zalewska jest naszą koleżanką, wspieramy ją w tych trudnych sytuacjach.
A przede wszystkim wspiera ją Beata Szydło.
A działania właśnie rządu, pani premier Beaty Szydło potwierdzają, że tak właśnie jest.
Ja jestem sceptyczna, ale mam do tego też prawo. A pana pozycja w rządzie jest mocna?
Nigdy się nie mierzyłem, czy jest mocna, czy nie. Jestem w rządzie...
No bo teraz słyszy się, że będzie rekonstrukcja, być może jeszcze przed Wielkanocą.
...to dla mnie wielki zaszczyt.
A w listopadzie słyszałam, że był pan tym ministrem, który być może był przeznaczony, mówiąc kolokwialnie, do odstrzału.
Pani redaktor, wiele nazwisk pojawia się i pojawiało w spekulacjach medialnych, nazwisk ministrów, którzy potencjalnie mogli odejść z tego, nazwisk osób, które do tego rządu miałyby wejść. Naszym obowiązkiem jest to, żeby realizować trudne zadania…
A teraz pan śpi spokojnie jako minister infrastruktury?
Nie, nie śpię spokojnie, pani redaktor, bo sprawy, które prowadzimy nie pozwalają spać i funkcjonować spokojnie. Mówię o sprawach ważnych w zakresie infrastruktury, mam na myśli inwestycje, mam na myśli pozyskiwanie środków europejskich i ich wykorzystanie.
I teraz do tego przechodzimy, bo w poniedziałek będzie duża demonstracja, protest taksówkarzy w Warszawie, który sparaliżuje de facto to miasto. To będzie największy protest taksówkarzy kiedykolwiek, który się wydarzył. Taksówkarzom nie podoba się przyjęta właśnie przez rząd kontrowersyjna ustawa o transporcie.
Właśnie mam nadzieję, że nie. Mam nadzieję, że po decyzji rządu we wtorek, kiedy przyjęliśmy projekt ustawy regulujący rynek tzw. taksówkarski, czyli przewozów samochodami osobowymi, że po przyjęciu tego projektu ustawy wreszcie mamy sytuację taką, że ten obszar będzie obszarem równej konkurencji, wyeliminujemy tych, którzy funkcjonują w szarej strefie, którzy byli i są ciężarem szczególnie dla taksówkarzy. No bo trudno walczyć z szarą strefą, trudno walczyć z nierówną konkurencją. Wprowadzamy zasady równe dla wszystkich tych, którzy będą wykonywali usługi przewozów pasażerskich. Co jeszcze jest ważne w tym wszystkim – nie wprowadzamy zasady, która każe wszystkim tym, którzy korzystają z aplikacji mobilnych, przywołując taksówkę, żeby tę aplikację wykasować, przepraszam za wyrażenie, ze swojego telefonu. Będziemy mogli korzystać z nowoczesnych technologii. Nie napisaliśmy ustawy przeciwko komuś, przeciwko jakiejkolwiek firmie, przeciwko jakiejkolwiek organizacji...
No to skąd te obawy taksówkarzy? Oni mówią tak: płacimy podatki, od nas się wymaga np. ,że musimy przeprowadzać badania psychotechniczne, a konkurencja jest wolna. Konkurencja, kierowcy, którzy pracują dzięki aplikacji Uber, nie muszą wykonywać takich badań. Wsiadają w samochód, wożą ludzi, koniec kropka.
Bardzo dziękuję, że pani wskazała na ten element uwagę, bo w projekcie ustawy, który rząd przyjął w ostatni wtorek, czyli przed dwoma dniami, jest wyraźny zapis, że wszyscy ci, którzy będą wykonywali te usługi, muszą spełniać podstawowe warunki.
Czyli jakie?
Muszą przede wszystkim oświadczyć, że są niekarani.
Muszą to oświadczyć czy udowodnić?
Oświadczyć, a jeżeli ktokolwiek będzie to weryfikował, to udowodnić. To jest oświadczenie, że osoba nie jest karana, składane z wnioskiem.
Czyli wystarczy oświadczenie i ustawodawca wierzy, że to oświadczenie jest zgodne z prawdą?
Ale jak w wielu innych wypadkach. Przecież w wielu urzędach składamy oświadczenie i zakładamy a priori, że osoba składająca oświadczenie jest uczciwa.
Ale ja cały czas się będę czepiać. Taksówkarze ostrzegają, że…
I to jest bezpieczeństwo wszystkich tych, którzy korzystają z taksówki. Druga rzecz: badanie psychotechniczne. Jak wiely z nas przechodzi badania psychotechniczne, chociażby starają się o możliwość wykorzystania samochodu prywatnego w działalności służbowej. Takie badania psychotechniczne musi również przejść taksówkarz. Musi potwierdzić, że jego stan...
Czyli kierowca, który będzie obsługiwał pasażerów przez aplikację Ubera czy też inne aplikacje, będzie musiał przejść też badania psychotechniczne?
Ten kierowca będzie musiał posiadać taką samą licencję, jaką posiada taksówkarz. Inna osoba nie będzie mogła realizować tych przedsięwzięć. I jeszcze trzecia rzecz: także tenże kierowca będzie musiał mieć zarejestrowaną działalność gospodarczą.
Czyli będzie płacił ZUS?
Będzie płacił wszystkie opłaty, które płaci taksówkarz.
Czyli będzie płacił ZUS.
Czyli mamy równy rynek dla wszystkich przedsiębiorców.
Czyli protest jest bezcelowy pana zdaniem?
Ja uważam, że wyczerpały się podstawy do tego, żeby protestować. bo spełniliśmy wszystkie oczekiwania taksówkarzy.
A na ile ta ustawa, kontrowersyjna ustawa według taksówkarzy jednak, była pisana pod dyktando Amerykanów?
Nie, absolutnie…
Słyszeliśmy, że amerykańska ambasador w Polsce pisała do pana listy i groziła, że być może będą inwestycje amerykańskie zamrożone.
Nie ma takiej możliwości, żeby ktokolwiek dyktował polskim ministrom, parlamentarzystom, polskiemu rządowi treść projektów ustaw, więc bardzo proszę zmodyfikować to pytanie.
Czyli siedząc tutaj, w studiu Radia ZET, minister infrastruktury Andrzej Adamczyk kładzie tutaj głowę i obiecuje solennie, zapewnia, że taksówkarze, tradycyjni taksówkarze, którzy jeżdżą w ramach sieci taksówkarskich, będą teraz traktowani na równych zasadach i nie stracą z tego powodu.
Nie, nie stracą z tego powodu, natomiast, co jest bardzo ważne, również zmniejszamy progi, które dzisiaj stały przed tymi, którzy chcieliby pracować jako taksówkarze, którzy chcieliby zarejestrować tę swoją działalność. Znosimy obowiązkowy egzamin z topografii w miastach powyżej 100 tysięcy. On jest do dzisiaj obowiązujący, ale uznaliśmy, że to jest anachronizm, bo przecież dzisiaj każdy korzysta z GPS-a w swoim telefonie komórkowym.
I tu stawiamy kropkę w części radiowej, panie ministrze. Andrzej Adamczyk, minister infrastruktury, jest z nami.
Dziękuję.
Cały czas jesteśmy na Facebooku i na RadioZET.pl. Będziemy kontynuować tę dyskusję.
***
- Przepisy mówią jasno i wyraźnie: jest to kwestia, która leży w zakresie mojej prywatności – tak Andrzej Adamczyk unikał w internetowej części "Gościa Radia ZET" odpowiedzi na pytanie słuchacza o tytuł swojej pracy magisterskiej, obronionej w trakcie pełnienia funkcji ministerialnej. Doniesienia o tym, że to prezes PiS Jarosław Kaczyński nakazał ministrowi infrastruktury uzupełnić swoje wykształcenie nazywa „informacjami wyssanymi z brudnego palca”.
- Zapewniam, że praca magisterska i praca licencjacka są ciekawymi pracami – deklaruje Adamczyk w rozmowie z Beatą Lubecką.
Prowadząca rozmowę przypomina orzeczenie Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Łodzi.
- „Przebieg studiów wysokiego urzędnika państwowego jest informacją publiczną” – cytowała gospodyni „Gościa Radia ZET”.
- Wiem, że od tej decyzji sądu jest odwołanie i czekamy na kolejne decyzje – odpowiada minister infrastruktury.
- Czyli nie chce pan powiedzieć jaki był tytuł pańskiej pracy magisterskiej? Ktoś może myśleć, że nie obronił pan tej pracy – sugeruje Beata Lubecka.
- Nie ma takiej możliwości – zapewnia Andrzej Adamczyk. – Napisałem tę pracę i obroniłem tę pracę – dodaje.
Czy to prawda, że Jarosław Kaczyński nakazał ministrowi infrastruktury uzupełnić wykształcenie?
- To informacja wyssana przed kilkoma laty z tak zwanego brudnego palca – stwierdza gość Radia ZET.
Andrzej Adamczyk w internetowej części „Gościa Radia ZET” został zapytany też między innymi o lotnisko w Radomiu. Ma na nim ruszyć przebudowa drogi startowej, aby zachęcić do korzystania z portu. Beata Lubecka przytoczyła raport resortu infrastruktury, z którego wynika, że „większość przewoźników uważa, że potencjalne objęcie podziałem ruchu lotniczego lotniska w Radomiu stanowi zagrożenie dla ich działalności”. To efekt konsultacji m.in. ze Sprint Air, Wizz Air, Ryanair, Ryanair Sun, PLL LOT, Jet Story i Enter Air.
- Po co rozbudowywać tę drogę, skoro przewoźnicy nie chcą z niego latać? – pytała prowadząca „Gościa Radia ZET”.
- Ponieważ droga startowa nie odpowiada parametrom, które wymagane są dla konkretnych rodzajów maszyn, dla konkretnych rodzajów samolotów. Tutaj są wprowadzane ograniczenia na skutek słabych parametrów w rodzaju samolotów, które mogą skorzystać z tego pasa. Przewoźnicy, których maszyny nie mogą tam lądować, uznali że dziś to lotnisko jest dla nich niepopularne. Jeśli pas startowy będzie odpowiadał wymaganiom i parametrom dla wielu rodzajów samolotów pasażerskich, to będzie popularne wśród przewoźników – przekonuje minister Adamczyk.
- I naprawdę warto inwestować w lotnisko w Radomiu? Świeci pustkami, wiatr tam hula… - zauważa Beata Lubecka.
- Jeśli lotnisko nie odpowiada parametrom, które wymagane są dla wielu samolotów na liniach użytkowanych przez linie pasażerskie, trudno żeby dzisiaj samoloty lądowały tam co rusz, co 15 minut, co pół godziny, co 10 minut, bo po prostu nie mogą tam lądować – odpowiada jej gość.
Andrzej Adamczyk skomentował też sugestię, że rozbudowa lotniska w Radomiu przez Polskie Porty Lotnicze miała pomóc w zwycięstwie Wojciechowi Skurkiewiczowi, kandydatowi PiS na prezydenta tego miasta.
- Nie możemy prowadzić w ten sposób rozmowy i przedstawiać takich tez, że państwo polskie przejęło lotnisko w Radomiu, żeby pomóc wygrać kandydatowi na prezydenta Radomia – stwierdza Andrzej Adamczyk. - Nie chcę pauperyzować tego problemu, jakim jest problem lotnisk w Polsce. Gdybyśmy szli za pani pytaniem, mógłbym powiedzieć, że państwo polskie jakby chciało pomóc kandydatowi na prezydenta panu ministrowi Skurkiewiczowi, miałoby wiele ciekawszych pomysłów i byłoby bardziej skuteczne w tych działaniach – przekonuje.
- A co mówili prominenci PiS? „Jeśli zagłosujecie na Prawo i Sprawiedliwość, to samorządy będą mogły liczyć na rządowe wsparcie”. Taki komunikat płynął w czasie kampanii samorządowej – przypomina Lubecka.
- Nie był to główny komunikat – odpowiada Adamczyk. - Nie używałem nigdy tych argumentów, a przejechałem wiele kilometrów w kampanii samorządowej. Byłem w różnych rejonach kraju i nigdy nie powiedziałem, że jeśli kandydat XY wygra w wyborach do rady miasta Grajewo, przepraszam wszystkich mieszkańców Grajewa… jeśli kandydat PiS nie zostanie burmistrzem Sejn, to w Sejnach nie będzie żadnej aktywności polskiego rządu. Przecież nie można w ten sposób stawiać sprawy. Bez względu kto wygrywa wybory samorządowe, polski rząd wspiera każdy samorząd w każdym miejscu tak samo. Bez względu, kto te wybory wygrywa – zapewnia minister infrastruktury.
Kiedy przebudowa pasa startowego na lotnisku w Radomiu zostanie zakończona?
- Mam nadzieję, że ten proces inwestycyjny przebiegnie sprawnie. Potrzebne są do przebudowy kolejne uzgodnienia… - odpowiada Adamczyk.
- Ale jakaś cezura czasowa?
- Ten proces trwa od 3 do 4 lat – stwierdza. – Koszty będą wyliczone, kiedy będzie zrobiony dokładny szacunek – dodaje.
Minister infrastruktury skomentował też coraz większe opóźnienie związane z budową nowej wylotówki S7 z Warszawy do Krakowa. Uzgodnienia środowiskowe przełożono na koniec lipca. Andrzej Adamczyk podpisywał kontrakty w sierpniu 2017 roku.
- Część pozwoleń została wydana. Ostatnie jest w procedowaniu. Jestem przekonany, że w trakcie realizacji nadgonimy to utracone kilka miesięcy – przewiduje minister Adamczyk.
- Czyli marzec 2021 roku, kiedy miał być koniec inwestycji i miała być oddana do użytku... ten termin będzie dotrzymany? - pytała Beata Lubecka.
- Dotrzymamy terminu – zapewnia gość Radia ZET. – Nie chcemy łamać procedur nałożonych nas przez ustawę środowiskową. Nie chcemy łamać procedur nakładanych przez inne ustawy, dlatego z pełną starannością pragniemy zrealizować to przedsięwzięcie – dodaje.
Dlaczego uzgodnienia zostały przełożone na koniec lipca?
- Skąd to opóźnienie? – zastanawiała się prowadząca rozmowę.
- W życiu jest tak, że są środowiska które protestują i wnoszą uwagi. My musimy brać je pod uwagę, a to powoduje opóźnienia w procesie inwestycyjnym. Teoretycznie można to zrobić siłowo, można się nie liczyć, ale my tego nie chcemy robić. To nie ma absolutnie sensu i jest szkodliwe z punktu widzenia społecznego i z punktu widzenia procesu inwestycyjnego. Wyobrażamy sobie, że inwestycję może nam zablokować na jakimś etapie któryś z urzędów, minister ochrony środowiska – zauważa Andrzej Adamczyk. – Będziemy robić wszystko, żeby tego terminu dotrzymać – mówi o marcu 2021 roku.