Badania na koronawirusa płatne? Twarda odpowiedź wiceministra zdrowia
– Kwestia pieniędzy nie jest tutaj rozważana. Każde pieniądze, które będą potrzebne, zostaną uruchomione na rezerwy – tak walkę z koronawirusem widzi wiceminister zdrowia. Waldemar Kraska zapewnia w Radiu ZET, że badania pod kątem zarażenia nic nie kosztują. – Każdy pacjent, który trafia do szpitala z podejrzeniem objawów lub zarażenia koronawirusem, ma badanie bezpłatne – mówi gość Beaty Lubeckiej. To odpowiedź na zarządzenie dyrektora wojewódzkiego szpitala zakaźnego w Warszawie, że za identyfikację wirusa trzeba będzie zapłacić 500 złotych.
Beata Lubecka: Gościem Radia ZET jest Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia, lekarz, senator PiS, a dawno, dawno temu też w przeszłości senator Ligi Polskich Rodzin, nie wiem, czy ktoś to pamięta. Dzień dobry, panie ministrze.
Waldemar Kraska: Dzień dobry.
Tak było, prawda?
Ja występowałem tylko z list Ligi Polskich Rodzin, nigdy nie byłem członkiem.
Ale jednak to była lista LPR-u. Ciekawe, czy ktoś jeszcze pamięta, że taka partia istniała. Czy koronawirus pojawi się w Polsce? Kiedy?
Pani redaktor, my od wielu tygodni w swoich wypowiedziach mówimy, że obecnie nie mamy i rzeczywiście na tę chwilę nie ma w Polsce stwierdzonego przypadku koronawirusa w naszym kraju.
Ale kiedy się pojawi? Jak przewidujecie?
Ale zawsze jesteśmy na to przygotowani, że on się może pojawić.
Ale kiedy?
Pani redaktor, sytuacja jest bardzo dynamiczna. Jeżeli mieliśmy właściwie tylko występowanie tej epidemii w Chinach, ten proces był jakby troszeczkę daleko od nas.
Teraz już jest Europa, są Włochy.
Aczkolwiek turyści czy pasażerowie samolotów do nas przylatywali. Teraz ten problem od kilkunastu dni pojawił się w Europie. Mamy dwa ogniska właściwie w tej chwili we Włoszech.
No tak, to już wiemy, ale pytam, czy można przewidywać, czy w ogóle to jest nie do przewidzenia, kiedy wirus może się pojawić w Polsce, koronawirus?
Na wczorajszym spotkaniu roboczym, gdzie był i konsultant ds. chorób zakaźnych, i ds. epidemiologii, zgodnie stwierdzili, że nie potrafimy przewidzieć, czy on się pojawi w Polsce i kiedy.
A ile osób jest aktualnie monitorowanych na ewentualną obecność koronawirusa?
Czyli tak: nie mamy w tej chwili potwierdzonego przypadku. Te badania, które zostały wykonane w tych dwóch laboratoriach, które w tej chwili pracują, we wszystkich próbkach są wyniki ujemne. Mamy w tej chwili 20 osób w obserwacji szpitalnej, czyli w obserwacji takiej, że istnieje podejrzenie, że u tych osób możemy stwierdzić obecność koronawirusa. One w tej chwili są pod obserwacją szpitalną. 14 osób mamy pod obserwacją tzw. kwarantanną i tzw. czynnej opiece epidemiologicznej, czyli opiece, że Państwowa Stacja Sanitarna jest w kontakcie z tymi osobami. Mamy w tej chwili 681 osób.
Czyli więcej niż na koniec stycznia, bo wtedy było 500 osób – tak pan informował. Rząd zapewnia, że jesteśmy przygotowani w stu procentach na koronawirusa, ale lekarze są innego zdania. I zacytuję za „Rzeczpospolitą”: „Przygotowani jesteśmy na papierze, sprawdzianem będzie pojawienie się pierwszych zachorowań. To biologiczna III wojna światowa”. I tak mówi dyrektorka Szpitala Bielańskiego w Warszawie dr Dorota Gałczyńska-Zych. Ja jej wierzę.
Pani redaktor, jadąc tutaj do tego studia, czytałem ten wywiad i jestem zdziwiony. Jestem zdziwiony, ponieważ to dyrektorzy szpitali, i to nie od wczoraj, wiedzą, że taka ewentualność epidemii może się pojawić. To oni odpowiadają za zabezpieczenie swojego personelu. Personelu lekarskiego, personelu pielęgniarek, ratowników medycznych. To oni..
Czyli odpowiedzialność spoczywa na szpitalach?
Oni wiedzą, że muszą mieć w swoich zasobach takie środki nawet na taką ewentualność.
No i właśnie gazeta pisze, że można podejrzewać, że w wielu szpitalach będzie brakować kombinezonów, masek, bo wiele placówek po prostu oszczędzało, bo goni w piętkę.
Pani redaktor, jeżeli będą takie sygnały, że tych środków szpitale nie mają… Wczoraj rozmawialiśmy z Agencją Rezerw Materiałowych. Mamy dostateczną ilość zgromadzonych, jeżeli będzie taka potrzeba, wystąpi u nas epidemia koronawirusa, te rezerwy zostaną uruchomione i te szpitale w pierwszej kolejności dostaną te środki. Bo wiemy, że w pierwszej kolejności muszą być zabezpieczeni ludzie, którzy niosą pomoc, czyli lekarze, pielęgniarki i ratownicy.
Według „Rzeczpospolitej” pacjenci, którzy wrócili z Chin albo mieli kontakt z osobami, które stamtąd wróciły, są odsyłani kwitkiem albo przez lekarzy pierwszego kontaktu, jak i przez szpitale.
Pani redaktor, rzeczywiście od kilku dni mamy dwa ogniska we Włoszech. Wielu Polaków wypoczywa we Włoszech, jest to bardzo…
Ja mówię o Chinach.
Aha. Ale to jest mniej więcej podobna procedura.
Tylko że Włochy to jest historia sprzed kilku dni, natomiast Chiny – o tym wiedzieliśmy już od połowy grudnia ubiegłego roku.
Pani redaktor, każdy szpital ma swoją procedurę na wypadek, jeżeli pacjent zgłasza się do niego, który był w Chinach, miał kontakt z kimś, kto był w Chinach, i ma te objawy, czyli musi mieć gorączkę, kaszel, duszność. Myślę, że każdy oddział zakaźny w Polsce, do którego trafi taki pacjent z takimi objawami, powinien tego pacjenta zbadać i na podstawie wywiadu epidemiologicznego i jego badania podjąć decyzję, co dalej. Jeżeli lekarz na tym oddziale uzna, że nie ma wskazań do hospitalizacji, tego pacjenta odsyła. Ale pacjent nie zostanie pozostawiony sam sobie, tylko jest do opieki sanitarnej.
Czyli rozumiem, że gazeta w takim razie konfabuluje, dziennikarze konfabulują? No chyba jednak piszą na podstawie tego, co raportują lekarze albo pacjenci.
Pani redaktor, ja się wtrącę: wiemy, że we Włoszech pojawienie się tej epidemii było błędem personelu medycznego. Ten przypadek był po prostu źle zdiagnozowany w szpitalu, była zła diagnoza i on po prostu zarażał kolejne osoby. Dlatego ja wielokrotnie uczulam, żebyśmy, czasem niepotrzebnie, zatrzymali pacjenta w szpitalu, niż mamy jakiś przypadek przeoczyć.
A dlaczego dopiero teraz wprowadza się pomiary temperatury na lotniskach dla powracających z Chin? Przecież, tak jak mówię, o tym wiedzieliśmy już od końca grudnia czy od połowy grudnia ubiegłego roku. Dlaczego dopiero teraz? Czy to nie jest za późno?
Pani redaktor, jak pani wie, nie mamy w tej chwili w Polsce żadnego przypadku koronawirusa.
No całe szczęście, ale jednak trzeba trzymać rękę na pulsie.
Od kilku dni wiemy, że wielu Polaków będzie wracało z Włoch, z północnych Włoch, bo mówimy o tych północnych Włoszech. Dlatego chcemy z tych dwóch kierunków: z Chin i z Włoch wszystkim pacjentom dokładnie mierzyć temperaturę na lotniskach.
I to nie jest za późno?
Myślę, że nie, ponieważ jak pani wie, we Włoszech zdecydowanie wcześniej były wszędzie pomiary temperatury, nie wiem, czy one były aż tak dokładnie, jak my to chcemy robić, i to nic nie dało. Ale jest szansa, jeżeli taka osoba trafi się i będzie na lotnisku miała temperaturę – to jest taka granica 37,4 – powyżej tej granicy będzie to zdiagnozowane, zostanie na miejscu przez służby medyczne zebrany wywiad epidemiologiczny i zostanie podjęta decyzja: albo do umieszczenia… do obserwacji szpitalnej, albo do obserwacji sanitarnej.
A czy za badania na obecność koronawirusa będzie musiał zapłacić pacjent?
Nie.
No to ja mam takie zarządzenie, do mnie dotarło, z 5 lutego, podpisane przez dyrektora wojewódzkiego szpitala zakaźnego w Warszawie. I tam jest napisane, że za identyfikację wirusa trzeba będzie zapłacić 500 zł i zarządzenie obowiązuje od dnia podpisania. To kto płaci te 500 zł?
Pani redaktor, w tej chwili każdy pacjent, który trafia do szpitala z podejrzeniem objawów lub zarażenia koronawirusem, ma badanie bezpłatne.
Czyli pacjent nie płaci.
Nie płaci.
A ile ogólnie przeznaczymy na walkę z koronawirusem? Są jakieś rezerwy?
Pani redaktor, wczoraj mieliśmy spotkanie z panem premierem Mateuszem Morawieckim. Kwestia pieniędzy nie jest tutaj rozważana. Każde pieniądze, które będą potrzebne, zostaną te rezerwy uruchomione. Ale ja muszę powiedzieć jeszcze jeden fakt: od 1 października ubiegłego roku w Polsce na grypę zachorowało 2,5 miliona osób. 2,5 miliona osób w Polsce zachorowało na grypę, zmarło 28 osób. My naprawdę w tej chwili mówimy o koronawirusie, a nie dostrzegamy bardzo realnego problemu, jakim jest grypa. Dlatego dziwię się pani dyrektor tego szpitala, że mówi o braku zabezpieczenia przed koronawirusem, jeżeli mamy w tej chwili okres grypowy i ona musi swoich pracowników też przed tą infekcją chronić.
WHO, czyli Światowa Organizacja Zdrowia, ostrzega, że grozi nam pandemia, że musimy być na to przygotowani.
Na pewno tak. Najgorsze, co można spotkać, to panika, czyli po prostu to, co w tej chwili obserwujemy w północnych Włoszech. My dla Polaków, którzy wracają z Włoch, wczoraj już wysłaliśmy alert SMS-owy przez RCB. Jest to alert, który odsyła na stronę, gdzie można uzyskać wszelkie informacje. Ale jeżeli pani redaktor pozwoli, powiem także, co powinien zrobić zwykły obywatel, który wraca…
Co powinien?
Wraca w tej chwili z Włoch, przekracza naszą granicę i…
I nie leci samolotem, tylko wraca samochodem.
Tak jest, wraca samochodem, wraca autokarem. To jest jakby… pierwszą rzeczą, jeżeli ma gorączkę, ma kaszel, na duszność…
To?
...powinien albo natychmiast zadzwonić do stacji sanitarno-epidemiologicznej, albo zgłosić się bezpośrednio do szpitala zakaźnego. Jeżeli wracamy z nart, było przyjemnie, jesteśmy zaniepokojeni, ale nie mamy tych objawów, nie mamy kaszlu, nie mamy duszności…
To co wtedy?
Właśnie. Robimy tzw. samoobserwację. Mierzymy sobie codziennie temperaturę ciała, obserwujemy, czy nie mamy…
I kiedy będzie ten stan alarmujący?
Jeżeli temperatura ciała wzrośnie, wtedy też natychmiast dzwonimy do stacji sanitarno-epidemiologicznej albo zgłaszamy się do szpitala zakaźnego. I trzeci przypadek: jeżeli mieliśmy we Włoszech kontakt z osobą, która była zarażona lub miała kontakt z koronawirusem, też po przyjeździe z Włoch natychmiast zgłaszamy się do stacji sanitarno-epidemiologicznej.
Dobrze, i tu stawiamy wielokropek. Pan minister z nami zostaje, pan minister Waldemar Kraska, wiceminister zdrowia. Jesteśmy cały czas na Facebooku i na RadioZET.pl i będziemy kontynuować tę rozmowę na temat koronawirusa i nie tylko. Beata Lubecka, zapraszam.