Tomasz Siemoniak: Stan wyjątkowy niczego nie dał. To propaganda
- Mimo takich sygnałów, że PiS chce coś robić w porozumieniu, dzień po wstrząsach na granicy wszystko odbyło się tak, jak zawsze – w ostatniej chwili, z wyrzuceniem poprawek opozycji do kosza, z groźnym precedensem ustrojowym – tak ekspresowym przegłosowaniu ustawy o ochronie granicy mówi w Radiu ZET wiceszef PO Tomasz Siemoniak.

Były minister obrony ubolewa, że ustawa ta daje szefowi MSWiA możliwość przedłużania stanu wyjątkowego w nieskończoność i na obszarze dużo większym, całej granicy, która nie podlega strefie Schengen. - Od 3 miesięcy było wiadomo, że stan wyjątkowy będzie musiał się skończyć. Nie rozumiem, dlaczego głosujemy to w ostatni wieczór, dlaczego ustawa trafia w ostatniej chwili z dużymi błędami, dlaczego sprawy, które dotykają praw człowieka są załatwianie właśnie w taki sposób (…) łamiąc prawa obywatelskie?! – złości się Gość Radia ZET. Zdaniem Tomasza Siemoniaka stan wyjątkowy nie spełnił swojej roli, ponieważ „gdyby spełnił, to nie trzeba byłoby szukać substytutu”. - Był działaniem nadmiarowym, propagandowym. Niczego nie dał. To ograniczyło tylko dziennikarzy i NGOs-y, sytuacji nie rozwiązało jak widać, skoro musiano wprowadzić nową ustawę i w nieskończoność przedłużyć stan wyjątkowy na granicy – komentuje były szef MON.
Pytany przez Beatę Lubecką o to, co Platforma Obywatelska zrobiłaby z kończącym się stanem wyjątkowym, jej gość odpowiada, że „PO nie rządzi (…), do takiej sytuacji by nie doprowadziła”.
Centrum medialne na granicy? - To są pomysły, które sami dziennikarze powinni źle przyjmować, jakąś reglamentację. Centrum prasowe można zrobić w Warszawie – komentuje Tomasz Siemoniak. Zdaniem wiceszefa PO rządzący widzą, że było błędem odcięcie mediów. - Światowi dziennikarze mogli poruszać się w totalitarnej Białorusi, a w Polsce spotykały ich sytuacje dziwne albo ich nie dopuszczano – dodaje polityk. - Demokratyczność Polski i to, że tu jest wolność słowa i wolność prasy jest naszą bronią, wielką przewagą w walce z reżimem Łukaszenki. I my nie potrafiliśmy tego wykorzystać, bo ktoś się bał, że będzie skrytykowany, że jest brudny namiot albo coś złego się dzieje – podsumowuje Gość Radia ZET.
Tomasz Siemoniak o Instytucie Rodziny i Demografii: Będą tam siedzieć i marnować publiczne pieniądze
- Pogorszyło się przez lata rządów PiS, bo żadne ich narzędzia nie przyniosły rezultatu, to powołają instytut. Powołali dziesiątki różnych ośrodków, instytutów, fundacji, które przepalają miliony publicznych pieniędzy i nie ma rezultatu – mówi Gość Radia ZET Tomasz Siemoniak, pytany przez Beatę Lubecką o Instytut Rodziny i Demografii, który zapowiadają rządzący. Zdaniem wiceprzewodniczącego PO, „jak się pojawia problem, to trzeba wymyślić jakąś instytucję z etatami”. - Jakiś radny PiS zostanie dyrektorem, będą tam siedzieć i marnować publiczne pieniądze – uważa polityk. Siemoniak przypomina, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości takich instytucji zostało powołanych dziesiątki i „nie wiadomo co robią poza tym, że wydają dużo pieniędzy. - Fatalna praktyka rozrzucania publicznych pieniędzy – ocenia Gość Radia ZET.
- Biedny minister Niedzielski zostaje sam na placu boju. Współczuję mu. Jest w beznadziejnej sytuacji, nie ma pozycji politycznej, chciałby podejmować jakieś kroki, ale wisi na poparciu premiera, który i tak jest słaby w swoim ugrupowaniu – mówi Tomasz Siemoniak, pytany w internetowej części programu „Gość Radia ZET” o walkę rządu z IV falą pandemii. – To niepojęte, że w takiej sytuacji minister zdrowia zgłasza potrzebę przeprowadzenia ustawy i nie jest w stanie tego przeprowadzić nawet przez rząd – dodaje wiceszef PO. Jego zdaniem to kompromitujące. - Ja bym się podał do dymisji na jego miejscu – komentuje Gość Radia ZET.
Tomasz Siemoniak uważa, że obecny rząd jest zmęczony po 1,5 roku pandemii. - Jedzie już na oparach energii politycznej – ocenia polityk. Wiceprzewodniczący Platformy dodaje, że jesteśmy „w ogonie”, jeśli chodzi o szczepienia, nie ma regulacji, które promowałyby zaszczepionych, a generalnie walkę z pandemią trzeba „odpolitycznić”.
Pytany przez Beatę Lubecką o to, jak zachęcić do szczepień nieprzekonanych, Tomasz Siemoniak jest przekonany, że kampanią. Jaką? - Jeśli w województwach Polski wschodniej jest niski wskaźnik zaszczepienia, to trzeba być tam aktywnym, prosić Kościół o pomoc, jeździć do tych ludzi. To nie są ludzie, którzy siedzą w internecie, odbierają SMS-y, mają internetowe konta pacjenta – mówi wiceszef PO. - Gdyby wicepremier Kaczyński, prezydent Duda, premier Morawiecki byli aktywni… Czemu nie ma orędzia prezydenta pt. „ludzie, szczepcie się”? Czemu dostaliśmy ulotki o tzw. Polski Ładzie, a nie dostaliśmy ulotek, żeby się szczepić? – dodaje Gość Radia ZET.
- Ma pewnie dobre intencje, ale czasami to źle wychodzi. Myślę, że bardziej powinna myśleć o zespole i efekcie dla całości tego, co robi. Czasem mamy wrażenie, że indywidualna sława czy liczba lajków bywa dla niej ważniejsza – mówi wiceszef PO Tomasz Siemoniak, pytany w internetowej części programu „Gość Radia ZET” o Klaudię Jachirę. O posłance zrobiło się ostatnio głośno po tym, jak pokazała ceny w sejmowej stołówce i m. in. kompot za złotówkę. - Była dyskusja w takim duchu, że pracownicy Sejmu, których jest tysiąc kilkaset i którzy wcale dużo nie zarabiają poczuli się bardzo dotknięci. Powiedzieliśmy jej, żeby czasem zastanawiała się czy nie działa w taki sposób, w którym pokazanie własnej wyższości moralnej na tle ceny kompotu za złotówkę jest zawsze roztropnym działaniem – wyjaśnia Siemoniak. Polityk dodaje, że „posłanki i posłowie to nie są łasuchy, chcący pić kompoty za złotówkę. - Trzeba rozumieć swoją rolę. Jak się jest posłanką, to nie jest się youtuberem, który chce szokować itd. – ocenia Gość Radia ZET.
„UE powinna mieć kilkutysięczne siły, które będą stale gotowe”
- „Polska europejska” jest deklaracją, która jest efektem debaty konferencji pt. „Przyszłość Europy”. Ona nie była przyjmowana przez żadne władze PO. Jest ekspresją tego, co uważamy nt. obecności Polski w Europie – mówi Tomasz Siemoniak. Podkreśla, że ma to „pokazać Polakom co jest ważne w proeuropejskości Platformy, co jest ważne dziś”. Legion Europejski? - Proponujemy od lat. UE powinna mieć kilkutysięczne siły, które stale są gotowe. Używane np. do ewakuacji z Afganistanu. Unia wysłałaby 2 tys. żołnierzy na lotnisko w Kabulu i obywatele UE byliby ewakuowani pod ochroną tych żołnierzy – mówi Gość Radia ZET. Od kiedy? - Myślę, że w tej dekadzie możemy się doczekać takiego rozwiązania. Wyobrażam sobie, że polska granica, na której dzieją się złe rzeczy, też może być miejscem, gdzie taka grupa by przybyła – odpowiada polityk.
RADIOZET/MA