Oceń
– Dwumiesięczna Jagódka z podejrzeniem pobicia, która trafiła na oddział intensywnej terapii dziecięcej, nadal jest w stanie bardzo ciężkim – przekazał rzecznik Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie Cezary Sołowij. Jak dodał, jej stan w ogóle nie poprawił się od chwili, gdy trafiła na oddział.
Niemowlę z Darłowa zostało przetransportowane śmigłowcem do Szpitala Wojewódzkiego w Koszalinie w nocy z wtorku na środę. Dziecko trafiło na oddział intensywnej terapii dziecięcej z dwoma potężnymi krwiakami. Urazy, jak uznali lekarze, mogły powstać w wyniku udziału osób trzecich. Szpital o tym podejrzeniu poinformowali policję.
Niemowlę w szpitalu: Ojciec: wypadło mi z rąk
Po podejrzeniach lekarzy zatrzymano w środę cztery osoby. Dwoje to świadkowie - zostali już zwolnieni. W piątek przesłuchiwana została matka dziecka i jej konkubent, bo to on był z dzieckiem zanim trafiło do szpitala. Miał mówić, że niemowlę wypadło mu z rąk. Matki miało nie być wówczas w domu.
Rodzice dwumiesięcznej Jagódki z zarzutami
W piątek po południu rzecznik Prokuratury Okręgowej w Koszalinie Ryszard Gąsiorowski przekazał, że 23-letnia matka dziewczynki, Daria B., usłyszała zarzut narażenia dziecka pozostającego pod jej opieką na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub ciężkiego uszczerbku na zdrowiu. Kobieta nie przyznała się do winy.
W trakcie przesłuchania tłumaczyła, że wyszła ze starszym dzieckiem, a dwumiesięczną córkę zostawiła pod opieką swojego konkubenta. Wiadomo, że mężczyzna pił wówczas alkohol z kolegą. Po kilkudziesięciu minutach, gdy matka wróciła do domu, zastała nieprzytomną córkę.
Po przesłuchaniu konkubenta 23-latki poinformowano, że i on, 39-letni Adam K., usłyszał zarzut. Chodzi o spowodowanie bardzo ciężkich i zagrażających życiu dziecka obrażeń ciała. Grozi mu za to nawet 15 lat więzienia.
RadioZET.pl/PAP
Oceń artykuł