Oceń
– Miałam wątpliwości, czy obecny premier i prezydent w ogóle powinni być na pogrzebie – mówi w wywiadzie dla „Newsweeka” Magdalena Adamowicz, wdowa po tragicznie zmarłym prezydencie Gdańska Pawle Adamowiczu. Opowiada o tym, jak ona i córki radzą sobie po stracie i jak pamięta rozmowę z mężem z 13 stycznia.
Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
– W Kalifornii był wieczór. Poranek w Polsce. Paweł zadzwonił bardzo wcześnie. Nie mógł spać – wspomina niedzielę 13 stycznia Magdalena Adamowicz.
Mąż zwierzył się żonie, że miał „fatalną noc”, „koszmary”. „W końcu o 5:00 siadłem do biurka, a teraz idę na 7:00 do kościoła” – opowiadał przez telefon Paweł Adamowicz.
– Był jakiś roztrzęsiony – dodaje w wywiadzie wdowa po prezydencie Gdańska.
To właśnie 13 stycznia w czasie finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy prezydent Gdańska został zaatakowany przez 27-letniego Stefana W. Zmarł następnego dnia w szpitalu.
– Gdy w dniu wyborów Paweł miał przeciek, że wygrał, szepnął mi do ucha: „czyli zaprowadzę Antoninę na studniówkę”. Bo on zawsze był zapraszany na studniówki i otwierał poloneza. […] Gdy powiedział mi o tej studniówce Antoniny, pociekły mi łzy – przypomina sobie Magdalena Adamowicz.
Jak mówi, po śmierci ojca starsza córka powiedziała do niej: „mamo… już nie zatańczę z tatą poloneza na studniówce, nie zaprowadzi mnie do ołtarza, kogo ja teraz będę o wszystko pytać?”.
– Antonina sypia w jego piżamie… ja wzięłam jego poduszki… nosimy jego swetry w domu… Koszula, którą ostatnio miał i leżała na krześle, też jest z nami w łóżku – dodaje Magdalena Adamowicz.
Prezydent i premier w piątym rzędzie
Rodzina, przyjaciele, politycy i mieszkańcy Gdańska pożegnali Pawła Adamowicza 19 stycznia. W uroczystościach pogrzebowych brali też udział przedstawiciele władz – prezydent Andrzej Duda i premier Mateusz Morawiecki. Siedzieli w piątym rzędzie.
– Prawdę mówiąc, miałam wątpliwości, czy oni tam w ogóle powinni być. Dałam sygnał, że nie chcę ich w zasięgu swojego wzroku, że nie życzę sobie nikogo z rządu – mówi w wywiadzie dla „Newsweeka” Magdalena Adamowicz.
Jak tłumaczy, był to dla niej „szczyt hipokryzji”.
– To są ludzie, którzy reprezentują wszystko to, co jest zaprzeczeniem tego, w co wierzył Paweł. Nie będę mówić, co o nich mówił Paweł – dodaje wdowa po prezydencie Gdańska.
Magdalena Adamowicz przypomina, że polityka brutalnie wdzierała się do ich życia.
– Osaczono nas. […] W 2017 roku dzień przed Wigilią wezwano nas do prokuratury do Wrocławia. Dzień przed Wigilią! – mówi.
Jak dodaje, jej mąż „znosił to dzielnie, ale stres odbijał się na jego zdrowiu”:
– Był zmęczony, coraz gorzej sypiał – podkreśla w wywiadzie Magdalena Adamowicz.
RadioZET.pl/Newsweek.pl/JŚ
Oceń artykuł
