Oceń
- Nie uciekałem z Polski, jestem w stanie wytłumaczyć wszystko w prokuraturze, nie zrobiłem niczego niezgodnego z prawem - mówi w rozmowie z "Super Expressem" Wacław Berczyński.
Był przewodniczący podkomisji Smoleńskiej podał się do dymisji, po tym jak w jednym z wywiadów stwierdził, że to on "wykończył caracale". Po tym wrócił do Stanów Zjednoczonych. Teraz w rozmowie z "Super Expressem" tłumaczy, że do USA planował wrócić już od lutego i nie była to, jak twierdzi opozycja, ucieczka z powodu kontrowersji.
- Miałem do wglądu dokumenty, w których były zapytania ofertowe. Wszystkie one miały najniższą klauzulę tajności - dodaje. Wspomniał też, że negatywna ocena caracali wynikała z tego, że - jego zdaniem - była to próba kradzieży z Polski miliarda dolarów i największy przekręt w historii kraju. Podkreślił też, że być może wróci do Polski, aby pomóc odbudować przemysł lotniczy.
Przetarg na wielozadaniowe śmigłowce dla wojska rozpisano wiosną 2012 r. W kwietniu 2015 r. MON wskazało na śmigłowiec caracal, wartość kontraktu miała wynieść łącznie z podatkami 13,4 mld zł. Protestowały wtedy PiS i związki zawodowe działające w zakładach w Mielcu i Świdniku, które również startowały w przetargu. We wrześniu 2015 r. rozpoczęły się negocjacje umowy offsetowej. Na początku października ub. r. Ministerstwo Rozwoju uznało, że ofertę offsetową za niezadowalającą, a dalsze rozmowy za bezprzedmiotowe. Profesor Berczyński w jednym z wywiadów twierdził, że to on wykończył Caracale. Resort obrony oświadczył, że naukowiec nie miał wglądu do dokumentacji przetargowej. Sprawę bada szczecińska prokuratura.
RadioZET.pl/SE/MAAL
Oceń artykuł