Oceń
Przypomnijmy: w poniedziałek policjanci interweniowali ws. dwuletniej dziewczynki, która od października mieszkała wraz z mamą i dwojgiem innych dorosłych w namiocie na Zaspie w Gdańsku. Dziewczynka, mimo mrozu, miała na sobie bluzeczkę z krótkimi rękawkami. Okazało się, że dwulatka ma infekcję i została odwieziona do szpitala.
Mama dziewczynki, 24-letnia Alina, w środę usłyszała zarzuty narażenia córki na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia lub zdrowia. Tego samego dnia Sąd Rejonowy w Gdańsku zdecydował o zastosowaniu wobec niej dozoru policyjnego. Z kolei Sąd Rodzinny zdecydował o umieszczeniu dziecka w pieczy zastępczej po opuszczeniu szpitala.
Mieszkała z córeczką w namiocie. Teraz chce odzyskać dziecko
24-latka mogła w piątek po raz pierwszy od odebrania jej córki odwiedzić dziewczynkę w szpitalu - pisze "Fakt", który brał udział w tym spotkaniu. - Moja Niunia, moja kochana Myszka jest dla mnie najważniejsza, nie ma dla mnie życia bez niej – powiedziała dziennikarzom wzruszona mama.
Natalka od razu przytuliła się do mamy. – Nie chciała pić z kubka i prawie nic tu nie mówiła, jak opowiadały mi panie lekarki, a na mój widok od razu zaczęła mówić i pić z kubeczka. Tak się cieszyłam, że udało mi się oduczyć ją smoczka, ale w szpitalu jej go dano... - powiedziała Alina. Dodała, że ona też nie mogła jeść ani spać, bo myślała tylko o córeczce.
24-latka zamieszkała w schronisku i planuje odzyskać córkę. Twierdzi, że "z biedy jej się wszystko posypało". Tatę Natalii poznała przez Internet. Zaszła w ciążę i wzięli ślub. Niestety, musiała sama utrzymywać rodzinę, bo jej mąż całe dnie spędzał przed komputerem. Rok temu, tuż przed Wigilią Bożego Narodzenia pani Alina odeszła od męża i zamieszkała ze znajomymi nad morzem. Kiedy oni stracili wynajmowane mieszkanie, kobieta zamieszkała w namiocie.
RadioZET.pl/Fakt
Oceń artykuł