Oceń
W niedzielę przedstawiciele lewicowego sojuszu SLD, Wiosny i Razem ogłosili „jedynki” w najbliższych wyborach do Sejmu. Wśród 41 „lokomotyw” wyborczych znalazły się takie nazwiska jak Włodzimierz Czarzasty, Adrian Zandberg czy Marcelina Zawisza. Do Sejmu nie kandyduje jednak Robert Biedroń. Nadal będzie bowiem dzierżył zdobyty w majowych wyborach do PE mandat europosła, koordynując jednocześnie pracę sztabu lewicy na jesienne wybory.
Biedroń wystąpił w niedzielny wieczór w „Faktach po Faktach”. Pytany przez prowadzącą program Dianę Rudnik, czy wystartuje w przyszłorocznych wyborach prezydenckich, na początku posłużył się żartobliwym stwierdzeniem. „Byłem prezydentem, wiem, jak to jest być prezydentem fajnego miasta Słupsk” – powiedział.
Biedroń kandydatem lewicy w wyborach prezydenckich?
Przypomnijmy, że miesiąc temu „Gazeta Wyborcza”, powołując się na swoje źródła w lewicowych kręgach, podała, że Biedroń nie zrzeknie się na razie mandatu deputowanego do Europarlamentu i jest wymieniany jako potencjalny kandydat tej formacji w wyborach na prezydenta w 2020 roku. Taka decyzja ma mieć związek z badaniami, wedle których to właśnie lider Wiosny cieszy się najwyższym poparciem i zaufaniem społecznym spośród wszystkich polityków lewicy.
– Na pewno lewica wystawi swojego kandydata – stwierdził, dodając: „Żebyśmy mieli w końcu prezydenta, z którego będziemy dumni, że jak pojedzie za granicę, to będzie: »wow, to jest prezydent z Polski!«. Wszyscy byśmy chcieli, żeby był fajny prezydent”.
Czy Będzie nim były włodarz Słupska? Jak zasugerował, „jak Lewica zrobi dobry wynik w wyborach do parlamentu i jak wprowadzi swoich posłów i senatorów, to będzie moment na rozmowy o wyborach prezydenckich”. Przyznał również, że usłyszał taką propozycję, a dopytywany czy ją przyjmie, odparł: „Zobaczymy, będziemy rozmawiać”.
RadioZET.pl/TVN24
Oceń artykuł