Oceń
Protest ws. wyroku Trybunału Konstytucyjnego trwał w Warszawie do późnych godzin nocnych. Strajkowały głównie kobiety, nie godząc się z orzeczeniem TK, który w czasie epidemii, obostrzeń rządowych, zmienił z trudem wypracowany od lat kompromis aborcyjny. TK uznał, że aborcja z powodu wad płodu jest niezgodna z Konstytucją.
Uczestnicy demonstrowali z hasłami na kartkach: „Prawo ma nas chronić”, „Macie krew na togach”. Następnie protest przeniósł się pod dom prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Zareagowała policja, pacyfikując protestujących – powołując się na obostrzenia zakazujące większych zgromadzeń w czerwonej strefie.
Policja pacyfikuje protestujących gazem. "Wyłącznie odpowiedź na agresywne zachowanie"
Dostępu do ulicy, przy której mieszka Kaczyński blokował kordon policji. - Działania policjantów mają na celu zapewnienie porządku publicznego i są wyłącznie odpowiedzią na agresywne zachowanie części protestujących. W policjantów ponownie rzucano kamieniami – przekazała KSP.
Uczestnicy wieszczą koniec władzy, która przez – jak mówią – upolityczniony Trybunał Konstytucyjny decyduje o ich życiu.
Co najmniej kilka osób zostało poszkodowanych przez użycie gazu wobec protestujących na ul. Mickiewicza. Zdaniem stołecznej Policji, demonstranci rzucali kamieniami w funkcjonariuszy. Na ten moment nie ma informacji o ilości zatrzymanych w protestach.
Nasz reporter Piotr Drabik, który relacjonował do późnych godzin nocnych protesty, przyznał, że podobne zaangażowanie służb widział na Białorusi, gdy po wyborach prezydenckich służby zaczęły pacyfikować mieszkańców.
RadioZET.pl/Anna Józefowicz/PAP/Piotr Drabik
Oceń artykuł