Oceń
Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
Śmierć studenta w płatnych akademikach Uniwersytetu Cantenbury szokuje dziś całą Nową Zelandię. Minister edukacji Chris Hipkins domaga się wyjaśnień ze strony uczelni, a zwłaszcza prowadzących dom studencki „Sonoda”, w którym doszło do makabrycznego odkrycia. Doniesienie wyszło ze strony studentów z innych pokojów, których zaniepokoił zapach zwłok.
Wicekanclerz uniwersytetu, profesor Cheryl de la Rey, zleciła uczelniane dochodzenie w tej sprawie. Przekazała rodzinie zmarłego studenta kondolencje. Nie jest w stanie pojąć, jak w prestiżowym kampusie mogło dojść do takiej tragedii, a zwłaszcza do jej niewykrycia. Przekazała, że akademik Sonoda zatrudnia dwóch asystentów i kierownika dyżurnego do obsługi żaków.
Pomieszczenia i łazienki są sprzątane dwa razy w tygodniu.
Studenci przyznają anonimowo, że uczelnia nie panuje nad sytuacjami kryzysowymi.
Gdyby ktoś przeżywał kryzys, w akademikach nikt nie miałby pojęcia. Moglibyśmy zniknąć na tygodnie i pozostałoby to niezauważone.
Serwis przypomina, że pobyt z akademikach Sonoda (podwyższony standard) to roczny koszt rzędu 16 400 dolarów australijskich. Sprawę śmierci studenta prowadzi policja pod nadzorem prokuratora.
Policja w dalszym ciągu prowadzi zapytania dotyczące tego, co się stało, aby pomóc koronerowi, który ostatecznie rozstrzygnie sprawę śmierci.
RadioZET.pl/Stuff.co.nz
Oceń artykuł