Oceń
Pożar w miejscowości Malden na wschodzie stanu Waszyngton wymknął się spod kontroli służb. Zamieszkałe przez kilkaset osób miasteczko płonie od samego rana. Strażacy nie nadążają z gaszeniem ognia.
Skali tej katastrofy naprawdę nie da się wyrazić słowami – opisał krótko stan klęski szeryf hrabstwa Whitman Brett Myers. Wspomniał, że nawet po ugaszeniu, koszmar i skala dramatu odciśnie na zawsze piętno w pamięci mieszkańców.
Pożar w USA. Spłonęło większość budynków w miasteczku
Pożar zostanie ugaszony, ale społeczność zmieniła się na zawsze. Mam tylko nadzieję, że nie stwierdzimy, że pożar pochłonął więcej niż domy i budynki. Modlę się, by wszystkim udało się wydostać na czas – dodał szeryf.
Nadzieję, że nikt nie zginął, służby pokładają w ogłoszonej tuż przed rozprzestrzenieniem się ognia ewakuacji ludności. Strażacy pracują w pocie czoła weryfikując, czy żywioł nie przyniósł ofiar śmiertelnych i rannych. Do tej pory takowych nie stwierdzono.
We wschodnim Waszyngtonie pożary podsyca silny wiatr. Tylko w poniedziałek płonął obszar o powierzchni 120 tys. hektarów. Zagrożenie ogniowe ma utrzymać się jeszcze przez dwa dni. Ponad 100 tys. osób w stanie Waszyngton nie ma prądu.
Jak podał Narodowy Ośrodek Przeciwpożarowy (NIFC), obecnie w USA jest 75 dużych pożarów, najwięcej z nich w Kalifornii.
RadioZET.pl/PAP
Oceń artykuł