Oceń
Do tego makabrycznego wypadku doszło w sobotę 29 stycznia w miejscowości Westwego (przedmieście Nowego Orleanu) w amerykańskim stanie Luizjana. Był to wieczór, ok. godz. 23. 4-letni Jarion siedział w samochodzie wraz ze swym młodszym rodzeństwem oraz matką i innym mężczyzną (nie sprecyzowano, czy był spokrewniony bądź spowinowacony z dziećmi).
USA. 4-latek zastrzelił się w samochodzie na oczach rodzeństwa
Dorośli siedzieli na przednich siedzeniach i palili marihuanę. Nieszczególnie zwracali uwagę na to, co robią najmłodsi. W pewnym momencie chłopiec znalazł pistolet i wziął go do ręki. Niestety, broń nagle wystrzeliła, poważnie raniąc 4-latka w głowę.
Natychmiast wezwano policję i przetransportowano go do szpitala. Niestety, pomimo wysiłków lekarzy obrażenia były zbyt poważne, w wyniku czego Jarion zmarł. - To była rana kontaktowa na czole, tuż nad prawą brwią - powiedział w trakcie poniedziałkowej konferencji prasowej cytowany przez portal nola.com koroner parafii Jefferson Gerry Cvitanovich.
- Takim zgonom z pewnością można zapobiec - dodał z kolei występujący obok niego szeryf parafii Joseph Lopinto. Podkreślił, że nie należy tego rodzaju broni trzymać w aucie. Policja ustaliła, że należała ona do ojca Jariona.
Czy policja podejmie kroki wobec dorosłych, którzy nie dopilnowali, aby chłopiec nie znalazł się w posiadaniu pistoletu? - Nie sądzę, aby w tym momencie należało dokonywać aresztowania w tej sprawie. [...] Właśnie stracili dziecko, to z pewnością nie było zamierzone - stwierdził Lopinto. Zapewnił jednak, że służby doprowadzą śledztwo do końca.
RadioZET.pl/Fakt.pl/nola.com/Twitter
Oceń artykuł