Oceń
Do ataków na lotniska wojskowe w głębi Rosji doszło 5 grudnia we wczesnych godzinach porannych. Eksplozje nastąpiły na terenie lotnisk pod miastami Riazań oraz Engels.
W jednym z wybuchów zginęły trzy osoby, a w drugim bezzałogowy dron uszkodził ciężkie bombowce strategiczne Rosji Tu-95, które wystrzeliwują pociski manewrujące na Ukrainę.
Ataki na lotniska w głębi Rosji. "Bardzo jasno mówiliśmy"
Do sprawy odnieśli się w środę 7 grudnia Amerykanie, którzy – po wybuchu wojny – mocno wsparli poprzez dostawy sprzętu wojennego zaatakowane państwo. - Bardzo jasno mówiliśmy o naszych obawach dotyczących eskalacji, ale koniec końców, to są decyzje, które leżą w gestii Ukraińców i oni muszą się do tego odnieść - powiedział John Kirby podczas wirtualnej konferencji prasowej.
Zapytany o ataki na lotniska wojskowe głęboko wewnątrz Rosji odparł, że nie ma potwierdzenia, kto stoi za uderzeniami. - W przeciwieństwie do Rosjan, my szanujemy ukraińską suwerenność. Kiedy dajemy im (Ukraińcom) system uzbrojenia, należy on do nich, oni decydują, gdzie go użyć, jak dużo amunicji zużywać. Ale z pewnością mieliśmy z nimi rozmowy na temat odpowiedzialności za używanie tych systemów - powiedział John Kirby.
Zarówno Kirby, jak i wcześniej sekretarz stanu USA Anthony Blinken twierdzili, że USA ani nie zachęcają Ukrainy do ataków w głąb Rosji, ani im w tym nie pomagają. Jednocześnie szef Pentagonu Lloyd Austin stwierdził, że Ameryka nie powstrzymuje Ukrainy przed pozyskaniem własnej broni o dalekim zasięgu. Według ekspertów cytowanych przez "New York Times", ataków na bazy bombowców strategicznych w Engelsie i pod Riazaniem dokonano prawdopodobnie za pomocą zmodyfikowanych sowieckich dronów Tu-141.
Strona ukraińska oficjalnie nie potwierdziła swojego związku z tymi wydarzeniami. Natomiast Kreml od razu po eksplozjach oskarżył o ataki na lotniska Kijów.
RadioZET.pl/PAP - Oskar Górzyński
Oceń artykuł