Oceń
Lekarze, którzy prowadzili ciążę 23-letniej kobiety mieli ocenić, że jeśli spróbuje urodzić w sposób naturalny, syn może tego nie przeżyć. Matka czwórki dzieci nie chciała jednak, by jej kolejny potomek przyszedł na świat poprzez cesarskie cięcie. W rozmowie z "Daily Mail" tłumaczyła, że rodziła tą metodą już dwukrotnie i za każdym razem doświadczała depresji poporodowej. Media zaznaczają, że do sytuacji doszło w 2021 roku, jednak dopiero teraz kobieta zdecydowała się o niej opowiedzieć.
Medycy nie zgodzili się na poród metodą naturalną, a w domu kobiety pojawili się pracownicy socjalni w eskorcie policji. Mieli jej wyjaśnić, że "są tu, by doprowadzić ją do szpitala". "Według władz decyzja została podjęta ze względu na dobro pacjentki i jej dziecka" - podał "Daily Mail". Jednym z czynników, które miały się przyczynić do jej podjęcia była duża odległość dzieląca dom 23-latki i najbliższy szpital.
- Policjantka opowiedziała mi historię swojej krewnej, która zaczęła rodzić i straciła dziecko, ponieważ nie zdążyła dojechać do szpitala. Czułam, że to tylko kolejna próba zastraszenia mnie - mówiła kobieta. Dodała, że policjantka powiedziała jej, że "jeśli nie pojedzie do szpitala dobrowolnie, zostanie zakuta w kajdanki". - Myślałam tylko o tym, żeby nie zobaczyły tego moje dzieci - twierdziła.
Zmusili kobietę cesarskiego cięcia. "To było niezgodne z prawem"
Ostatecznie kobieta uległa, wsiadła do samochodu pracownika socjalnego i pojechała do szpitala. Tam, gdy tylko pojawił się lekarz, "błagała go, o poród drogą naturalną". W odpowiedzi miała usłyszeć, że jeśli tego chce, to będzie musiała udać się innego szpitala. Zasugerował przy tym, że "to doprowadziłoby do odebrania jej praw do opieki nad pozostałymi dziećmi i batalię sądową z władzami". Kobieta, mimo niechęci wyraziła zgodę na poród poprzez zabieg.
- Czułam, jakbym była tylko obserwatorką, nikt ze mną nie rozmawiał, a wszystko działo się dookoła. Byłam zmęczona, po prostu płakałam - mówiła. Zabieg odbył się bez komplikacji, a dziecko 23-latki urodziło się zdrowe. Kobieta twierdzi jednak, że cała sytuacja wywołała u niej poważną traumę, z którą nie może sobie poradzić. Dodała, że korzysta z pomocy psychologa.
W sprawie wypowiedział się prawnik specjalizujący się w prawach człowieka Bashi Kumar. W jego ocenie służby w tym wypadku przekroczyły swoje uprawnienia. - To, co zrobiono jest niezgodne z prawem, a służby działały w tym wypadku poza swoimi uprawnieniami. Należy złożyć skargę do odpowiednich instytucji zajmujących się prawami człowieka - mówił.
RadioZET.pl/"Daily Mail"
Oceń artykuł