Oceń
- Będę pierwszym, który powie, że polityka strategicznej dwuznaczności co do Tajwanu służyła nam dobrze przez ostatnie 44 lata - powiedział Harris podczas wysłuchania przed komisją ds. sił zbrojnych Izby Reprezentantów. - Ale myślę, że czas na dwuznaczność się kończy - dodał.
Były dowódca sił USA na Indo-Pacyfiku stwierdził, że Stany Zjednoczone muszą wyrazić swoje intencje co do tego, jak zareagują w przypadku ewentualnej napaści Chin na Tajwan. - Tak samo jasno, jak ChRL jasno wyraża swoje intencje, że ostatecznie zajmie Tajwan, jeśli będzie to konieczne - zaznaczył.
Harris: czas jasno powiedzieć, że USA będą bronić Tajwanu
Wojskowy, który służył jako dowódca sił USA w regionie Indo-Pacyfiku w latach 2015-2018, a później jako ambasador w Korei Płd., wezwał też administrację Joe Bidena do podpisania umowy o wolnym handlu z Tajwanem, co miałoby zachęcić również inne państwa do zawierania podobnych porozumień, wzmacniając pozycję wyspy. Wyraził także opinię, że najważniejszą kwestią, jeśli chodzi o odstraszanie Chin, jest amerykański arsenał jądrowy.
Pytany o to, czy USA muszą dokonać wyboru między pomaganiem Ukrainie i Tajwanowi, admirał odpowiedział że USA mogą i powinny pomagać Ukrainie oraz bronić Tajwanu i że leży to w interesie Ameryki.
- Wojna na Ukrainie jest dziś "wilkiem najbliższym sani" i musimy się tym dziś zajmować. Robimy dla Ukrainy dużo, ale wciąż uważam, że nie wycisnęliśmy całego soku z tej pomarańczy (...) Jeśli nie pomożemy dziś Ukrainie walczyć z Rosją, to czy nie będziemy później proszeni o pomoc, kiedy Rosja zaatakuje Mołdawię, albo Kazachstan? - mówił wojskowy.
Ocenił też, że Chiny blisko przyglądają się konfliktowi, zwłaszcza że chińskie wojsko jest szkolone według podobnego, sowieckiego modelu, co rosyjskie. - Więc on (Xi Jinping - red.) musi się zastanawiać, czy jego armia jest tak zła, jak wydaje się być rosyjska? Czy jego marynarka jest taka słaba, jak Flota Czarnomorska (...) I musi się zastanawiać, czy jego generałowie są tacy słabi, jak rosyjscy - mówił.
RadioZET.pl/Z Waszyngtonu Oskar Górzyński - PAP
Oceń artykuł