Oceń
Trwająca od ponad roku pełnoskalowa rosyjska inwazja dotknęła każdej strefy życia w Ukrainie. Według statystyk ONZ do tej pory zginęło ponad 8,1 tys. cywilów, choć te szacunki zdaniem władz w Kijowie są mocno zaniżone. Z kolei ukraińska gospodarka w ubiegłym roku zanotowała co najmniej 30-procentowy spadek PKB.
Mimo to Ukraińcy wciąż mają dużo wiary i nadziei. - Od 24 lutego ubiegłego roku Ukraińscy są niezmiennie przekonani, ze ich państwo zwycięży. Uważa tak między 80 a 90 proc. badanych w sondażach. Jedyne, co się zmieniło w tych ocenach, to jak szybko ten konflikt się zakończy. W pierwszych tygodniach myślano, że się rozstrzygnie bardzo szybko. Potem pojawiła się perspektywa miesięcy, ale ogólna ocena rezultatu pozostaje niezmienna – tłumaczy Paweł Pieniążek.
Wojna w Ukrainie. „Kubeł zimnej wody”
Autor książki „Opór”, w której reportażysta i korespondent wojenny opisuje ukraińskie społeczeństwo podczas inwazji Kremla, ocenia, że nad Dnieprem „na pewno definitywnie zmienił się stosunek do Rosji”.
- Mimo że ta wojna trwa od 2014, to dopiero 2022 rok był kubłem zimnej wody i przekonał nieprzekonanych, że Rosji nie można ufać. Pojawiły się gniew i nienawiść, które mają ogromny wpływ na kształtowanie tych relacji. Towarzyszyło temu również poczucie egzystencjalnego zagrożenia, przez które tak wiele osób zaangażowało się i stawiło opór, o którym pisałem.
Przypomniał, że w pierwszych dniach i tygodniach rosyjskiej inwazji były ogromne problemy z zaopatrzeniem. - W pewnym momencie na półkach w Kijowie było tylko awokado – opisuje. Teraz się to znacznie poprawiło, ale podkreśla, że sytuacja Ukraińców jest uzależniona od miejsca ich zamieszkania.
- Wojna się regionalizuje. Jedna z moich bohaterek powiedziała, że Kijów ją denerwuje, bo tam można odnieść wrażenie, ze ta wojna zniknęła, gdyby nie godzina policyjna. Zniszczone domy w Kijowie zostały już odbudowane, kawiarnie są pełne ludzi itp. Ale, gdy pojedzie się na Donbas, to można sobie uświadomić, że sytuacja jest tam bardzo zła.
Dodał, że jest tylko jedna gałąź gospodarki, która trzyma się pomimo wojennych problemów. - Branża IT jest stabilna i ma wysokie zarobki, dlatego jej pracownicy mają możliwości, aby pomagać. Rolnictwo, przemysł i usługi mocno ucierpiały z powodu wojny – komentuje.
„Rosja liczy na zniechęcenie Zachodu”
- Nic nie wskazuje, żeby jakaś ofensywa z Białorusi była możliwa. To zagrożenie wisi, ale ono się nie realizuje. Wydaje mi się, że doszłoby do tego wtedy, kiedy Rosjanie będą pewni, ze dzięki niemu będą mogli przeważyć szale zwycięstwa – ocenia reportażysta.
Dodał, że raczej trzeba nastawić się na konflikt w wybranych regionach południowej i wschodniej Ukrainy. Jednocześnie podkreślił, że „nieuczciwe” byłoby przewidywanie scenariuszy rozwoju konfliktu na najbliższe tygodnie i miesiące.
- Ukraińcy zdają sobie z tego sprawę, że jak wojna ugrzęźnie, to pojawią się problemy i trzeba będzie rozmawiać – komentuje Pieniążek. Dlatego „administracja prezydenta Zełenskiego zapowiada nowe kontrofensywy, co jest też skierowane do Zachodu”. - Z drugiej strony Rosja chce, żeby Zachód się zniechęcił i to jest według nich najsłabsze ogniwo – wyjaśnia.
Zdaniem Pieniążka w tym roku Ukraińcy nie wybiorą nowego parlamentu, jak wynika z konstytucji kraju, z powodu stanu wojennego. - Nie spodziewałbym się, że będą jakiekolwiek wybory. Jest ogromna rzesza ludzi, która wyjechała za granicę, nie może głosować i jest w miejscach, gdzie trudno je przeprowadzić. Nie mówiąc już o terytoriach okupowanych. Te wybory nie odbyłyby się w gigantycznej części kraju, co byłoby problematyczne – tłumaczy.
Podsumowuje: - Ukraina walczy dziś dzięki pomocy z zagranicy i bez niej nie byłaby się w stanie bronić. Dopóki jest nadzieja, Ukraińcy mają siłę, żeby stawiać opór.
RadioZET.pl
Oceń artykuł