"Już za późno. Teraz czekamy na zmarłych". Coraz mniej nadziei w epicentrum wstrząsów

08.02.2023 09:13

Teraz czekamy już tylko na zmarłych - mówi mieszkająca w tureckim mieście Gaziantep 23-letnia Ebru Firat, ocalała z niszczycielskiego trzęsienia ziemi, które nawiedziło w poniedziałek południowo-wschodnią część jej kraju. Jak pisze AFP, w mieście nadzieja na znalezienie żywych pod gruzami dla wielu osób już zniknęła.

Turcja
fot. PAP/EPA

Katastrofalne trzęsienie ziemi w Turcji i Syrii przyniosło już ponad 9,5 tys. ofiar, obracając w ruiny setki budynków. Kilkadziesiąt tysięcy osób jest rannych, a tragiczny bilans rośnie.

Z regionu dociera nieco pozytywnych informacji, jak choćby ta o bohaterskich wyczynach polskich strażaków, którzy uratowali m.in. 13-letnią dziewczynkę, czy o 7-latce, która ochroniła swojego braciszka. Niestety, nadziei z każdą godziną jest coraz mniej. Do niektórych miejsc ratownicy dotarli dopiero po 24 godzinach od pierwszego wstrząsu.

"Jest już za późno. Czekamy na zmarłych"

- Już jest za późno. Teraz czekamy na zmarłych - powiedziała Ebru Firat, uratowana spod gruzów jednego z budynków w mieście Gaziantep. Dodała, że przenikliwy chłód jeszcze bardziej zmniejsza szanse na przeżycie. Kobieta zdaje sobie sprawę, że jej kuzynkę najprawdopodobniej spotkał tragiczny los, bo szanse na znalezienie kobiety żywej maleją z każdą minutą. - Jesteśmy już 36 godzin po trzęsieniu ziemi... Wszystko dzieje się tak wolno. Wciąż chcę mieć nadzieję, ale.... - żaliła się 23-latka.

Podczas gdy każda minuta liczy się w poszukiwaniu potencjalnych ocalałych, w ciągu kilku godzin po katastrofie, jak pisze agencja AFP, nie nadeszła żadna pomoc. Bliscy zaginionych sami, a czasem z policjantami, próbowali gołymi rękami usuwać gruzy. Kiedy w poniedziałek wieczorem pojawili się wreszcie pierwsi ratownicy, po kilku godzinach musieli wstrzymać akcję, bo ze wszystkich stron napierali na nich ludzie, którzy pytali o swoich bliskich.

- Dziś rano doszło do zamieszek. Interweniowała policja. Potem byliśmy zmuszeni do milczenia - ubolewa 61-letni Celal Deniz, którego brat i siostrzeńcy leżą pod gruzami. W przenikliwym chłodzie Deniz i jego bliscy próbują ogrzać się przy ognisku rozpalonym na wolnym powietrzu. - Nie ma regionu, do którego nie mogłaby dotrzeć pomoc - zapewnił w poniedziałek w telewizji prezes Czerwonego Półksiężyca Kerem Kinik. - Kłamstwo! Jesteśmy opuszczeni - reaguje na te słowa młody człowiek, który nie chce podać swojego imienia.

- Oni nie wiedzą, przez co tu przechodzą ludzie. Gdzie są nasze podatki pobierane od trzęsienia ziemi w 1999 roku? - denerwuje się Deniz, pamiętający kataklizm sprzed 24 lat. AFP wyjaśnia, że po tamtym trzęsieniu ziemi, które zniszczyło gęsto zaludnione i uprzemysłowione obszary w północno-zachodniej części Turcji, zabijając co najmniej 17 400 osób, wprowadzono specjalny podatek, zwany "podatkiem od trzęsienia ziemi".

Trzęsienie ziemi w Turcji. Największe od 24 lat

Dochody z tego podatku, szacowane od 1999 roku na 4,6 mld dolarów, miały zostać zainwestowane w zapobieganie katastrofom i rozwój służb ratowniczych. Ale w Turcji nikt nie wie, gdzie te pieniądze się podziały. Wtórne wstrząsy nadal są odczuwane w mieście Gaziantep, a mieszkańcom brakuje niemal wszystkiego: sklepy są pozamykane, gaz odcięty, a wraz z nim ogrzewanie, a znalezienie benzyny graniczy z cudem. Otwartych jest tylko kilka piekarni, przy których ustawiają się długie kolejki.

Najbardziej dotknięte są jednak przede wszystkim odizolowane dzielnice prowincji Gaziantep, takie jak Islahiye i Nurdagi, gdzie setki budynków zostały zniszczone. - Drogi zostały częściowo zniszczone, bardzo trudno jest dostarczyć pomoc do tych miejscowości - powiedział kucharz Gokhan Gungor, który zgłosił się na ochotnika do rozwożenia żywności poszkodowanym. - Ludziom kończy się tam woda i jedzenie - dodał.

Jak pisze AFP, poczucie opuszczenia podkopuje morale jeszcze bardziej niż zimno. Nawet wśród tych, którzy ocaleli, budząc się w środku nocy i uciekając ze swoich mieszkań, nie mając nawet czasu założyć butów.

Przypomnijmy, że epicentrum trzęsienia ziemi o magnitudzie 7,8, które w poniedziałek nad ranem uderzyło w region, znajdowało się w tureckiej prowincji Kahramanmaras. Niecałe 12 godzin później, kilkadziesiąt kilometrów na północ, miało miejsce drugie trzęsienie o magnitudzie 7,7. Trzęsieniom towarzyszyła seria ponad 100 wstrząsów wtórnych.

RadioZET.pl/PAP/Twitter