,

„Oni uderzą pierwsi”. Generał podał prognozy na najbliższe tygodnie

10.01.2023 12:24

Ukraińcy są lepiej przygotowani, wyposażeni, mają nowe oddziały i rezerwy, które są zdecydowanie lepiej zaopatrzone. Oni uderzą pierwsi - przekonywał w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Pekka Toveri. Były szef fińskiego wywiadu stwierdził też, że Łukaszenka nie zdecyduje się na bezpośredni udział Białorusi w działań militarnych w Ukrainie. Przewidywał również, jakie mogą być losy Władimira Putina. 

Ukraina Rosja
fot. Mandel Ngan/AFP/East News, PAP/EPA

Wojna w Ukrainie trwa już prawie rok. O tym, co może wydarzyć się w najbliższych tygodniach bądź miesiącach, mówił w rozmowie z Wirtualną Polską gen. Pekka Toveri. W jego opinii obecnie daje się zaobserwować pewien zastój, spowodowany czynnikami pogodowymi.

"Oni uderzą pierwsi". Tak przewiduje fiński generał

- Grunt nie jest zamarznięty, co uniemożliwia jakiekolwiek duże działania ofensywne. Każdy zjazd ciężkiego sprzętu z drogi kończy się grzęźnięciem w błocie - tłumaczył były szef fińskiego wywiadu.

Jego zdaniem obie strony czekają na zmianę pogody i gromadzą zasoby potrzebne do ofensywy. Ocenił jednak, że "sytuację lepiej wykorzystują Ukraińcy". - Są lepiej przygotowani, wyposażeni, mają nowe oddziały i rezerwy, które są zdecydowanie lepiej zaopatrzone. Oni uderzą pierwsi - zapowiedział.

Ekspert: Łukaszenka nie ma "pragnienia śmierci"

Toveri wypowiedział się również na temat ewentualnego udziału Białorusi w wojnie. Rosja zgromadziła na jej terytorium już ok. 12 tys. żołnierzy, co "stawia te siły w lepszej sytuacji niż większość rosyjskich oddziałów". Generał nie uważa jednak pełnego zaangażowania się Mińska w wojnę za coś prawdopodobnego - w przeciwieństwie np. do prezesa Fundacji Dom Białoruski Alesia Zarembiuka, który twierdzi, że już 16 stycznia Alaksandr Łukaszenka ogłosi w Białorusi mobilizację wojskową. 

Łukaszenka nie ma "pragnienia śmierci", żeby rzucać swoje kiepsko wyszkolone odziały na wojnę, w teren, który jest niezwykle trudny do ataku. Skończyłoby się to rzezią, co na pewno nie zyskałoby aprobaty białoruskiego społeczeństwa gen. Pekka Toveri

Nie wykluczył też, że Władimir Putin szykuje kolejną mobilizację. Zwrócił przy tym uwagę, że "wymaga to odpowiednich działań legislacyjnych i zebrania informacji", a "na tym polu Rosjanie są fatalnie zorganizowani". - Mieli ogromne problemy z odpowiednim przygotowaniem ostatnich zmobilizowanych 300 tysięcy żołnierzy - przypomniał.

Fiński dowódca nie krył swojego krytycznego stosunku do rosyjskich zasobów militarnych. - Są na wyczerpaniu. To, co wyciągają jeszcze z magazynów, to skanibalizowany złom. Sprzęt zalegający od dziesiątek lat w magazynach, czołgi, wozy opancerzone. Jeśli się jeszcze do czegoś nadają, muszą być "przywracane do życia" przez przemysł - mówił.

- To wymaga czasu, a nowych fabryk z dnia na dzień nie przybędzie - przekonywał. Zaraz jednak ostrzegł, że wciąż spore są zasoby pocisków balistycznych, co poskutkuje kolejnymi atakami rakietowymi, wymierzonymi w obiekty cywilne oraz infrastrukturę strategiczną w Ukrainie, także przy użyciu irańskich dronów.

Co z Putinem? "Na razie utrzymuje władzę"

Rozmówca WP został także poproszony o prognozy odnośnie wojny. W jego odczuciu "Rosjanie mają czas do lata na odniesienie jakiegokolwiek sukcesu. Jeśli go nie uzyskają, będą zmuszeni zgodzić się na negocjacje". Dodał, że Putin może nie znać prawdziwej sytuacji i nie wiedzieć, "jak złe jest położenie jego oddziałów na froncie, wiedza jest przed nim zatajana".

Dyktator chce na tyle "wykrwawić Ukraińców", że zdecydują się zasiąść do stołu negocjacyjnego. Nie wierzę jednak, że to się uda. Putin nie widzi innej opcji, ale jego oddziały są wykrwawione, a ich zdolność bojowa wisi na włosku gen. Pekka Toveri

Czy w takim razie możliwe jest obalenie przywódcy Rosji? Toveri przypomniał, że na Kremlu żywa jest tradycja "przewrotów pałacowych". - Jeśli Putin zdecyduje się kontynuować wojnę jeszcze przez rok lub zagrozi użyciem broni jądrowej, ludzie wokół niego mogą poczuć się na tyle zdesperowani, by zaryzykować i wykonać ruch - stwierdził. 

- Na razie utrzymuje pełnię władzy. Sytuacja może się jednak szybko zmienić. Za kilka miesięcy, jeśli np. gospodarka zaczęłaby mocno cierpieć, a straty - rosnąć, rzeczywistość może być zupełnie inna - podsumował.

loader

RadioZET.pl/Wirtualna Polska

Logo radiozet Dzieje się