Oceń
Pojawiły się plotki, że dla mnie start w wyborach samorządowych to problem dla kariery w Warszawie. Wielu ludziom to skutecznie wmówiono. Staram się to odwrócić - podkreśliła Małgorzata Wassermann, posłanka PiS i kandydatka na prezydenta Krakowa. W wywiadzie dla portalu RadioZET.pl przed niedzielną II turą wyborów samorządowych opowiedziała o smogu, prezesie PiS i przesłuchaniu Donalda Tuska przed sejmową komisją ds. Amber Gold.
Piotr Drabik, RadioZET.pl: Jaka będzie pani pierwsza decyzja po wygranych wybory na prezydenta Krakowa?
Małgorzata Wassermann, kandydatka PiS na prezydenta Krakowa: Myślę, że tych decyzji będzie dużo. Chciałabym oczywiście w pierwszej kolejności mieć możliwość poznania najbliższych współpracowników w urzędzie, których zastanę. Na pewno pierwsze decyzje będą związane z budżetem, bo zostało niewiele czasu na jego przygotowanie.
Chciałabym poznać na przykład plan remontów i inwestycji w Krakowie. Według mnie są one źle zaplanowane, chaotycznie, nie wiem jakie są już teraz zobowiązania wynikające z podpisanych umów. Chciałabym zobaczyć czy w jakikolwiek sposób jesteśmy w stanie to zmienić, przyspieszyć albo wychwycić zawczasu zagrożenia, z jakimi zetknęliśmy się na przykład na ulicy Dietla czy Królewskiej. W tym ostatnim przypadku organizacja objazdów jest fatalna.
Sondaż IBRiS dla Radia ZET i "Rz”: II tura w Krakowie dla Majchrowskiego
Pani zdaniem budżet Krakowa jest źle zaplanowany?
Nie powiedziałam w ten sposób. Każdy prezydent ma swoją koncepcję. Na różne elementy kładzie większy lub mniejszy nacisk. Chciałabym zobaczyć, jakie są rzeczywiste możliwości jeśli chodzi na przykład o trasę pychowicką. Jest kilka rozpoczętych odcinkowych remontów tras w Krakowie. Mam wrażanie, że to nie tylko nie pomaga, ale komplikuje życie niektórym krakowianom.
Uważa pani, że 16 lat rządów Jacka Majchrowskiego w Krakowie wymaga rozliczenia?
W ogóle nie jest zainteresowana wyciąganiem tego, co mu się nie udało. Audyt jest naturalny, bo robi się go w każdej firmie, do której się przychodzi. Jednak są takie dziedziny – i to na pewno tez byłaby jedna z pierwszych decyzji, w których potrzebna jest natychmiastowa kontrola. Nie po to, żeby kogoś łapać, ale żeby zablokować negatywne procesy.
Inna kategoria to nadal toczące się sprawy o kamienice w Krakowie. Wiem, że miasto zrobiło już „białą księgę” w sprawie kamienic, ale konieczny jest natychmiastowy audyt tych spraw, które są w toku. Sprawdzenie, czy miasto wykorzystało maksimum dowodów i możliwości. Po drugie przeglądnięcie spraw kamienic, które można odzyskać na rzecz Skarbu Państwa.
Myśli pani, że to jest możliwe?
Ja wiem, że to jest możliwe. Jestem prawnikiem i tym tematem zajmowałam się przez sześć lat. Jestem osobą, która pozyskała dla mieszkańców kamienicę przy ul. Benedykta.
Czyli może pani obiecać krakowianom, że odzyska pani pozostałe utracone budynki?
Nie. Ja się z tymi ludźmi spotykałam wielokrotnie i powtarzałam jedną rzecz: mogę im obiecać, że na pewno przeglądnę te sprawy i zrobię audyt i uczynię wszystko, aby odzyskać te kamienice, gdzie to jest możliwe. Nie mogę obiecać, że odzyskam kamienice, bo nie znam treści akt ze stanem prawnym utraconych budynków.
Zwracałam im za każdym razem uwagę między innymi na problem przedawnienia spraw. Zawsze z tymi ludźmi rozmawiałam uczciwie. Kolejny audyt chcę wykonać na temat nieruchomości zagrożonych zasiedzeniem. Miasto utraciło wiele terenów właśnie w ten sposób. Jednocześnie potrzebna jest akcja w drugą stronę, czyli działki, które gmina może zasiedzieć. W Krakowie jest mnóstwo atrakcyjnych terenów, które mają nieuregulowany stan prawny.
I pani zdaniem miasto niewiele robi w tej kwestii?
Zapewne robi, ale można bardziej się postarać . Tymczasem na zasiedzenie czekają działki na terenie lubianej przez mieszkańców Młynówki Królewskiej, gdzie są tereny o nieuregulowanym statusie prawnym. To są miliony złotych, które możemy bezsensownie stracić.
Rozwiązałabym problemy związane z parkami w Krakowie. Ja wiem, że Salwatorianie są bardzo chętni do wielowariantowych rozmów w sprawie parku Jalu Kurka. Są bardzo zawiedzeni informacjami w mediach na ich temat, podczas gdy nikt z urzędu nie zaprasza ich na konkretne rozmowy. Oni mają wiele wariantów i są gotowi udostępnić te tereny krakowianom na mocy konkretnej umowy.
Czyli obiecuje pani odzyskanie dla mieszkańców terenów zielonych należących na przykład do zakonów?
Bądźmy precyzyjni – chodzi jak wspominałam o teren parku Jalu Kurka. Salwatorianie w rozmowie ze mną mówili o czterech wariantach, co można urządzić na tym terenie. Tylko nie ma rozmów z miastem. Podobnie sprawa ma się z Lasem Borkowskim – po stronie jego właścicieli jest pełna wola do zawarcia umowy, ale nic się nie dzieje.
Po I turze wyborów wiemy, że PiS nie ma większości w Radzie Miasta Krakowa. Czy widziałaby pani możliwość współpracy z klubem Jacka Majchrowskiego i Koalicji Obywatelskiej?
Oczywiście widzę w tym problem. Myślę, że kłopoty czekają również prezydenta Majchrowskiego, bo Platforma Obywatelska już powiedziała, że nie chce być w jednym klubie, tylko chce być koalicjantem. Ponadto mamy w Radzie Miasta klub Łukasza Gibały, więc Jacek Majchrowski nie będzie miał łatwego życia. Ale on sobie z tym radził przez całe lata.
Wiadomo – każdy prezydent chce mieć większość w radzie miasta. Praktyka pokazała, że można sobie z tym poradzić, ale rzutuje to na styl rządzenia prezydenta i zachowania ze strony radnych. Na pewno nie pomaga Krakowowi w jakiejkolwiek sprawie tworzenie tak zwanego kordonu sanitarnego. To bezsensowna i niepaństwowa postawa. Przecież radni Łukasza Gibały mogą przyjść ze świetnym pomysłem, a ja nie miałabym problemu z jego realizacją.
Czyli nie obawia się pani blokady budżetu czy inicjatyw w Radzie Miasta?
Liczyłabym wtedy na dojrzałych radnych, którzy są w każdym ugrupowaniu i rozumieją, że od własnych prywatnych ambicji ważniejsze są sprawy do załatwienia.
Swoją drogą oficjalne wyniki I tury wyborów w Krakowie pokazały, że do zwycięstwa nad Majchrowskim zabrakło pani ponad 50 tys. głosów. Właśnie tyle uzyskał Łukasz Gibała. Będzie pani walczyć o jego elektorat?
Nie chodzi tylko o arytmetykę. Wydaje mi się, że Łukasz Gibała przez lata prowadzi walkę przeciwko systemowi sprawowania władzy przez Jacka Majchrowskiego. Jeżeli jest to prawda i nie odda na mnie w niedzielę głosu, to w pewien sposób wpędza miasto w kolejne pięć lat rządów Majchrowskiego. To będzie kompletne zaprzeczenie tego, z czym walczy.
Z drugiej strony każdy radny bez względu na ugrupowanie ma bardzo fajne pomysły. Co więcej – w programie Gibały i moim jest bardzo dużo podobieństw. Mamy tylko trochę inne recepty.
Dla mnie ogromnym problemem jest zabudowa korytarzy powietrznych miasta, brak skutecznej walki z betonowaniem miasta, problem znikających terenów zielonych, brak infrastruktury na nowych osiedlach. Mam wrażanie, że program Łukasza Gibały był mocno skierowany przeciwko deweloperom. Mój nie jest. Nawet chcemy ich zaprosić, ale postawimy im twarde warunki. Nie będę mieć tak dobrze, jak do tej pory, bo nie może być tak, że maksymalny zysk jest po stronie dewelopera, a maksymalny koszt zostaje po stronie miasta, czyli dobudowanie infrastruktury.
Ile sobie pani daje czasu na rozwiązanie problemu smogu w Krakowie?
Ja się opieram tutaj całkowicie na rozmowach z fachowcami. Oni powiedzieli, że przy tych uregulowaniach prawnych i pieniądzach przeznaczonych przez rząd mówimy o okresie od dwóch do trzech lat.
Myśli pani, że to jest realne?
Ja opieram się przede wszystkich na nieustannych konsultacjach. Paweł Ciećko (pełniący obowiązki Głównego Inspektora Ochrony Środowiska – przyp. red.) jest dla mnie niekwestionowanym autorytetem w tym temacie. Gdy on mi mówi, że przy tych instrumentach, które dał mi Sejm i rząd ja to zrobię w połączeniu z gminami ościennymi, to ja mu wierzę.
Zgada się pani z opinią premiera Mateusza Morawieckiego, że władze miasta Krakowa nie zrobiły nic lub prawie nic w temacie likwidacji smogu?
Ja przede wszystkim zgadzam się z jedną rzeczą. W dniu, w którym premier Morawiecki powiedział te słowa, normy jakości powietrza były przekroczone wielokrotnie. Jak pomyślę, że czeka mnie kolejne pół roku oddychania powietrzem, które jest tak bardzo zanieczyszczone, to pytam się gdzie są efekty działań miasta.
Mam wrażanie, ze ta akcja walki ze smogiem dopiero teraz nabiera tempa. Proszę sobie przypomnieć moment, kiedy wprowadzono 100-procentowe dofinansowanie do wymiany pieców. Praktycznie nikt o tym nie wiedział. Powiedzmy sobie szczerze – te działania mogłyby być przeprowadzone dużo szybciej i lepiej.
Popiera pani likwidację straży miejskiej w Krakowie?
Nie. Uważam, że jest ona bardzo potrzebna. Jednak chciałbym zmienić jej strukturę z represyjną na pomocniczą.
To znaczy?
Kiedy strażnicy patrolują jakieś osiedla to chciałabym, żeby zajmowali się nie tylko wlepianiem mandatów kierowcom parkującym na chodniku, ale pomogli też osobie starszej przejść przez ulicę.
Czyli taka straż opiekuńcza?
Chciałabym, żeby byli bardziej pomocni dla mieszkańców.
W rezultacie więcej pracy będą mieli policjanci.
Nie do końca. Proszę zauważyć – najwięcej interwencji policyjnych dotyczy niewłaściwego parkowania. Dlaczego? Bo miasto zlikwidowało około 1500 miejsc parkingowych. Czy to zniechęciło mieszkańców do poruszania się samochodem? Nie. Musimy przywyknąć do tego, że w takiej sytuacji będą wlepiane mandaty za parkowanie na zakazie.
Porusza się pani samochodem po Krakowie?
Tak, a jeździ pan na rowerze przy tej deszczowej pogodzie?
Nie.
Ja jestem osobą niesamowicie wysportowaną. Jednak mieszkamy w takim klimacie, że przez pół roku nie ma warunków do jeżdżenia na rowerze. Chciałabym, żebyśmy za kilka lat mieszkańcy jeździli częściej rowerami, kolejką miejską a najbardziej metrem, ale nie zachęcać ich za pomocą zakazów. Nie zlikwiduję miejsc parkingowych krakowianom, nie dając nic w zamian.
Popiera pani zakaz wjazdu samochodów do centrum miasta?
Nie. Zrobiłabym coś innego – chciałabym, żeby ten zakaz był mocno reglamentowany. Żeby do centrum Krakowa wjeżdżali tylko ci, którzy tego naprawdę potrzebują.
Skąd pani znajdzie w budżecie pieniądze na tańsze bilety komunikacyjne dla krakowian?
Znajdę, bo można poszukać w mieście oszczędności. I to wszędzie na przykład należy przyjrzeć się spółce Nowa Huta Przyszłości i jeżeli okaże się że jest ona nieefektywna to chciałabym ją zlikwidować. Musze Panu powiedzieć, że u mnie będą dobre premie i wynagrodzenia za efekty. Na pewno nie będzie takiej sytuacji, jak w spółce Trasa Łagiewnicka, gdzie są wypłacane premie, ale efektów pracy jeszcze nie ma.
Jeśli w tym roku zostanie wykonany większy odcinek tej trasy, to może w przyszłym roku władze tej spółki powinny dostać premie. Chciałabym doprowadzić też do dużej optymalizacji jeśli chodzi o spółki miejskie. Już przećwiczyliśmy to na spółkach Skarbu Państwa. Niektóre z nich obejmowaliśmy w sytuacji, kiedy nie było w nich pieniędzy na opłacenie ZUS-u w kolejnych miesiącach. A dziś one są na dużym zysku, nikt nie został zwolniony.
Chodzi po prostu o optymalizację kosztów. Również mocno ograniczyłabym usługi zewnętrzne. Uważam, że urzędnik nie powinien w dużej mierze zajmować się rozpisywaniem przetargów po to, żeby był wykonawca i podwykonawca. Oczywiście nie można pozyskać wiedzy profesorów Uniwersytetu Jagiellońskiego czy Akademii Górniczo-Hutniczej w drodze umowy o pracę. Po prostu jest mnóstwo rzeczy, którymi mogą zajmować się urzędnicy, a są wyprowadzone na zewnątrz.
Czyli chce pani uszczuplić magistrat?
Nie, to powoduje zmianę struktury pracy. Ja chcę, żeby urzędnicy zamiast rozpisywać przetargi, zajmowali się ich realizacją. To wskazywałoby nawet na potrzebę większego zatrudnienia. Niech urzędnik zarabia dobre kilka tysięcy złotych, bo to i tak jest tańsze niż wyłanianie wykonawców i podwykonawców przetargu.
Czy od premiera Morawieckiego czy ministra inwestycji i rozwoju Jerzego Kwiecińskiego otrzymała pani zapewnienie o pieniądzach na metro w przypadku zwycięstwa w wyborach?
Nie. Ja tylko pokazałam, że jest bardzo wiele możliwości współpracy z rządem, z których do tej pory nie korzystano. Przykładem jest program budowy dróg nazywany potocznie „adamczykówką”, o który miasto Kraków nie występowało.
Czy po wynikach pierwszej tury czuje pani na barkach odpowiedzialność za sukces całego PiS-u w wyborach samorządowych?
Nie mam takiego wrażenia. Wszyscy byśmy bardzo chcieli wygrać w miastach wojewódzkich, ale nie czuję specjalnej presji.
Rozmawiała pani z Jarosławem Kaczyńskim po I turze?
Nie.
Prezes PiS podczas konwencji samorządowej w Krakowie powiedział o pani: „jest też osobą bardzo niezależną, czasem kłopotliwą w tej niezależności". Co mógł mieć na myśli?
Nie wiem, trzeba go o to zapytać. Przez trzy lata współpracy z prezesem Kaczyńskim nigdy nie spotkałam się sytuacją, w której by próbował naciskać na mnie w jakimkolwiek temacie. Gdyby każdy miał możliwość pozmawiania z nim, poznałby prawdziwego Jarosława Kaczyńskiego, a nie wykreowanego przez media człowieka. My nie musimy się zawsze zgadzać. Albo się daje przekonać, albo nie.
Czyli nikt panią nie zmuszał do kandydowania na prezydenta Krakowa?
Nie. To media, a zwłaszcza tabloidy, tworzą takie absurdalne narracje. Kiedy w okresie przedwyborczym w maju lub czerwcu tego roku zrobiono mi zdjęcia, kiedy wychodzę z Nowogrodzkiej (przy tej ulicy w Warszawie mieści się siedziba PiS - przyp. red.), zarzucono mi, że omawiałam szczegóły przesłuchania Donalda Tuska. Sama logika wskazuje, że pojawiłam się tam w związku z wyborami samorządowymi.
Kto finansuje pani kampanię wyborczą?
Prawo i Sprawiedliwość.
Odprawiła pani z kwitkiem deweloperów, którzy chcieli wspierać kampanię?
Nie tyle deweloperów, co właścicieli dużych firm krakowskich, którzy próbowali do nas podchodzić i finansować kampanię. Mówiłam, że ja nie jestem taką współpracą zainteresowana. Jeśli ktoś chciał wywiesić baner wyborczy – proszę bardzo, ale za pieniądze dziękuję.
Co jest dla pani większym wyzwaniem – starcie wyborcze z prezydentem Majchrowskim czy przesłuchanie Donalda Tuska przed sejmową komisją śledczą do spraw Amber Gold?
To zupełnie dwie różne kwestie. Ja nie podchodzę do tych wydarzeń w kategoriach osobistych. Mam ogromny komfort, że weszłam do polityki nie dlatego, że mi czegoś brakuje, ale dlatego, że chciałam polepszyć pewne rzeczy. Nie jestem uzależniona od polityki w żadne sposób, również finansowy.
Porzuciłam zawód (adwokata – przyp. red.), który po prostu kocham i dawał mi satysfakcję, również finansową. Nie traktuję tych sytuacji jako personalnych potyczek czy to z Jackiem Majchrowskim czy Donaldem Tuskiem – tylko rozmawiamy o Krakowie, a w przypadku komisji o 18 tysiącach ludzi, którzy utracili swoje pieniądze.
Czy 5 listopada otworzy pani posiedzenie sejmowej komisji ds. Amber Gold z udziałem Tuska?
Tak. Donald Tusk dostał wezwanie. Zgodnie z przepisami został skutecznie wezwany przed komisję. Nie mam żadnych informacji, żeby miał się pojawić. Mimo to ja tuż po niedzielnym głosowaniu w Krakowie muszę wyjechać do Warszawy i tam spędzić wieczór.
Raport końcowy z prac komisji do spraw Amber Gold jest już gotowy?
Materiał dowodowy jest zebrany, oczekujemy jeszcze na pewne materiały ze służb specjalnych. Czekamy na sporą partię, ale myślę, że ona nie zmieni wiele. Ostatnim świadkiem przed komisją jest Donald Tusk. Raport w wersji roboczej jest gotowy. Ponadto Jarosław Krajewski czy Tomasz Rzymkowski (członkowie sejmowej komisji śledczej – przyp. red.) to są osoby, które znają tą sprawę na wylot i nie mam obaw związanych z raportem.
Do tej pory z Jackiem Majchrowskim rywalizowali znani politycy PiS, jak Zbigniew Ziobro, Ryszard Terlecki i Andrzej Duda. Ich kariery polityczne bardzo się rozkręciły po przegranej w Krakowie. Czy to ewentualnie zapowiedź pani ministerialnej kariery?
W ogóle się nad tym nie zastanawiam, bo podjęłam decyzję o starcie w wyborach po to, żeby wygrać. W Krakowie pojawiły się plotki, że dla mnie start w wyborach samorządowych to problem dla kariery w Warszawie. Wielu ludziom to skutecznie wmówiono. Staram się to odwrócić.
Jednak prace komisji do spraw Amber Gold zmierzają do finału i będzie pani miała więcej czasu na przykład na stanowisko ministra sprawiedliwości.
To tylko medialne spekulacje. Dzisiaj jestem skoncentrowana na walce o urząd prezydenta Krakowa.
Rozmawiał Piotr Drabik, RadioZET.pl.
Oceń artykuł