Oceń
42-letnia Agnieszka została aresztowana w lutym 2022 roku. Po dwóch miesiącach sąd okręgowy zgodził się jednak, aby kobieta wróciła do domu. - Nie jestem gotowa opowiedzieć, co się tam działo. Trafiłam do aresztu z takimi zarzutami, że można sobie wyobrazić, czego doświadczyłam. Te dwa miesiące aresztu to był koszmar. Nawet w piekle nie jest jak tam - powiedziała w programie "Uwaga!" w TVN. Prokuratura postawiła 42-latce sześć zarzutów.
Sprawa miała swój początek w październiku 2021 roku. 16-letnia Julia - córka kobiety - zgłosiła się na policje, gdzie przekazała, że jest ofiarą przemocy domowej. Zostało wówczas wszczęte śledztwo, a nastolatka trafiła do rodziny zastępczej.
16-latka oskarżyła matkę o gwałt. Zrobiła to z zemsty?
- Twierdziła, że szarpałam ją za włosy, że ją biłam, kopałam, gdy leżała. Twierdziła też, że zrzuciłam ją ze schodów - relacjonuje matka dziewczyny. Podczas kolejnych przesłuchań Julia zeznała, że matka brutalnie ją zgwałciła. Miała do tego używać szklanki, która pękła i mocno zraniła jej ciało.
- To miało się dziać u niej w pokoju. Po wszystkim miała się wykąpać i było po wszystkim. Tak ona opisuje sytuację [...] Kiedy się dowiedziałam o tych zarzutach, zrobiło mi się słabo i niedobrze. Dla mnie to jest horror, co ona wymyśliła. Dla mnie to szok, że 16-latka w ogóle może coś takiego wymyślić - przekonuje Agnieszka.
Dziennikarze "Uwagi!" ustalili, że nastolatka została przebadana ginekologicznie i psychiatrycznie dopiero po dwóch miesiącach po zatrzymaniu 42-latki. Obie opinie zawierały niejednoznaczne wnioski biegłych. - Powołanie biegłego z zakresu ginekologii nastąpiło prawie dwa miesiące po aresztowaniu pani Agnieszki. To jest niezrozumiałe, to łamanie pewnych standardów praw człowieka. Mamy dziś opinię biegłego ginekologa, że nie ma żadnych cech, wskazujących na to, że dochodziło do jakichś czynności. Nie ma ran, nie ma blizn - tłumaczy obrońca kobiety.
"Jedyną karą w domu było zabranie telefonu"
42-latka zapewnia, że jej córka wszystko wymyśliła w ramach zemsty za metody wychowawcze. - W domu była zasada, że o godz. 21 wszyscy oddają telefony na półkę w salonie. Przez jakiś czas córka też to robiła, ale potem wymyśliła sobie taką metodę, że podrzucała stary telefon brata. Oszukiwała, a ja zorientowałam się dopiero po czasie. Do telefonu była podłączona jak do respiratora. Jak się jej zabrało telefon, to zachowywała się jak bez powietrza - wspomina matka dziewczyny.
TYLKO U NAS: "Chcę odzyskać moją córkę, zanim będzie za późno"
- Znam żonę bardzo długo, wiem jaka jest. Wiem też, jak ciężkim dzieckiem była Julia. Jedyną karą w domu było zabranie telefonu. W jej przypadku to było jak koniec świata – opowiada ojciec Julii.
- Kiedy zabraliśmy jej za karę telefon, córka wydzierała się, wyrzucała nas z pokoju. Użyła nawet słów: "wyp… z mojego pokoju". Jak córka wracała ze szkoły i miała rozładowany telefon, od razu podłączała go. Wchodziła do kuchni, pytała, gdzie obiad, jadła i wracała do pokoju, do telefonu. Z całą pewnością od telefonu jest uzależniona - dodaje mężczyzna.
RadioZET.pl/ Uwaga! TVN
Oceń artykuł