Oceń
O zdarzeniu, do którego doszło na początku czerwca na warszawskim Bemowie, poinformował w niedzielę w mediach społecznościowych Ośrodek Monitorowania Zachowań Rasistowskich i Ksenofobicznych.
Warszawa. Ukrainka pobita na Bemowie. Szła po córkę do przedszkola
Hanna, mieszkająca i pracująca od 6 lat w Polsce Ukrainka, zmierzała w stronę przedszkola, by odebrać swoją córkę. W pewnym momencie, w okolicy budynku nr 85 przy ul. Powstańców Śląskich, zadzwonił jej telefon, a ona zaczęła rozmawiać w swoim języku.
Wtedy została zaatakowana przez przechodzącą obok kobietę, której nie znała i która miała być "skrajnie agresywna". "Wielokrotnie uderzyła Hannę w głowę oraz wykrzykiwała w jej kierunku słowa: Jesteś ukraińską prostytutką, szmata jeb..., spie... na Ukrainę, ja pracuję i płacę podatki, więc dostajesz 500+" - podał OMZRiK.
Na nic zdały się tłumaczenia Hanny, że też pracuje i płaci podatki od 6 lat w Polsce, bo "napastniczka nie reagowała na jej słowa i ciągle uderzała ją pięściami". Następnie wytrąciła jej z rąk telefon i rzuciła go na trawę. Gdy urządzenie zaczęło dzwonić, Hanna chciała je podnieść z ziemi, ale wówczas znów została zaatakowana.
Kiedy telefon zaczął dzwonić, Hanna chciała pobiec po niego, lecz napastniczka ją spoliczkowała i ponownie zaatakowała od tyłu, bijąc po głowie i powodując krwotok z ucha ofiary. W tym momencie agresywna kobieta zerwała też z szyi Ukrainki złoty łańcuszek z krzyżykiem
"W wyniku obrażeń zadanych podczas wielokrotnych uderzeń w głowę i ciało, cierpiąca z bólu Hanna zaczęła wołać o pomoc i krzyczeć żeby ktoś zadzwonił na policję" - dodano w opisie zdarzenia.
Prokuratura wszczęła śledztwo. Sprawczyni grozi 5 lat więzienia
Wówczas okazało się, że całe zajście filmował z balkonu pewien mężczyzna. On zresztą przybył kilka minut później na ratunek Hannie, ale również został zaatakowany i podrapany przez napastniczkę. W międzyczasie inna kobieta, która przechodziła obok, zadzwoniła na policję. Wówczas agresorka uciekła, mimo że Hanna próbowała ją zatrzymać.
Na miejsce przybyli policjanci, którzy kazali wszystkim uczestnikom stawić się na komisariacie w wyznaczonym dniu. Hanna złożyła tam zeznanie. "Kobieta dokładnie opisała incydent, jednakże funkcjonariusze policji przyjęli jedynie zawiadomienie o kradzieży łańcuszka, celowo pomijając kwestię ataku na tle narodowościowym" - napisał OMZRiK.
Organizacji udało się jednak zawalczyć o prawa Hanny. Pracownicy Ośrodka złożyli zawiadomienie o popełnieniu przestępstwa, na którego podstawie prokuratura wszczęła śledztwo. Teraz kobiecie, która zaatakowała Ukrainkę, grozić może dodatkowe pięć lat pozbawienia wolności.
RadioZET.pl/Facebook
Oceń artykuł