Oceń
Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
Jak twierdzi, "Mała Emi", początkowo jej zadania miały opierać się po prostu na wspieraniu działań nowej Krajowej Rady Sądownictwa. - A potem przyszła pierwsza prośba o hejt, potem kolejne – podkreśliła w rozmowie z Wyborczą.
"Nie zastanawiałam się, czy dany sędzia naprawdę jest zły"
Emilia Szmydt zdradziła kulisy rozpoczęcia współpracy z Łukaszem Piebiakiem. Jak mówiła, jej mąż Tomasz pracował wówczas w Ministerstwie Sprawiedliwości i zajmował się kwestią reprywatyzacji. Według Emilii Szmydt, jego współpraca z sędzią Kamilem Zaradkiewiczem nie należała do łatwych. Kiedy zaś okres jego wydelegowania do resortu sprawiedliwości się kończył, spotkał Macieja Miterę – który obecnie pełni funkcję rzecznika nowej KRS. Wraz z mężem Emilii Szmydt mieli znać się z czasów studenckich.
- Mąż poprosił Miterę, by pomógł mu przenieść się do innego wydziału. Udało się, wtedy poznałam sędziego Iwańca. Ministra Piebiaka poznałam osobiście kilka miesięcy później - oświadczyła "Mała Emi”. Kobieta zdradziła Wyborczej nazwiska sędziów, którzy mieli stworzyć grupę "Kasta" w aplikacji WhatsApp. Emilia Szmydt, oprócz swojego męża, wymieniła między innymi: sędziego Wytrykowskiego, Lasotę, Miterę, Jakuba Iwańca, Arkadiusza Cichockiego, byłego wiceministra Piebiaka oraz sędziego Dudzicza. Jak stwierdziła, miała do nich wszystkich numeru telefonów. – Jak coś się działo, to do mnie pisali czy dzwonili, że trzeba np. wysłać donos na jakiegoś sędziego – zaznaczyła.
Emilia Szmydt oznajmiła, że początkowo zakres zadań, które miała wykonywać w ramach współpracy, opierał się na promowaniu nowej KRS i sędziów z nią związanych. – Potem przyszła pierwsza prośba o hejt, potem kolejne – wyliczała w rozmowie z Agnieszką Kublik. - To nie było polecenie wprost, że masz zhejtować tego i tego – tłumaczyła.
W rozmowie w GW padło również pytanie, co konkretnie decydowało o tym, że dany sędzia ma stać się ofiarą hejtu. Jak precyzowała „Mała Emi”, przeważnie chodziło po prostu o krytykę tzw. "dobrej zmiany". Jeżeli dany sędzia się jej dopuścił, najczęściej wówczas stawał się celem ataków. - Ale i sama wiedziałam, że np. sędzia Żurek jest "zły", więc trzeba go zaatakować. Nie zastanawiałam się, czy on naprawdę jest zły, po prostu wiedziałam, że tego grupa ode mnie oczekuje – wyjaśniała.
Zapytana z kolei o to, czy jej zdaniem minister sprawiedliwości i prokurator generalny Zbigniew Ziobro wiedział o funkcjonowaniu i działaniach "Kasty” stwierdziła, że "nikt jej wprost tego nie powiedział”. - Myślałam, że jeżeli taka grupa powstała i jest w niej sam wiceminister, to wszystko jest zatwierdzane przez górę, czyli ministra – powiedziała.
Farma trolli w Ministerstwie Sprawiedliwości
Z artykułów publikowanych w drugiej połowie sierpnia przez portal Onet wynikało, że ówczesny wiceszef MS Łukasz Piebiak utrzymywał w mediach społecznościowych kontakt z kobietą o imieniu Emilia, która miała prowadzić akcje dyskredytujące niektórych sędziów, m.in. szefa Iustitii prof. Krystiana Markiewicza. Kobieta miała m.in. wysyłać donosy na sędziów, pisać hejterskie komentarze i publikować w mediach społecznościowych treści oczerniające oraz kompromitujące sędziów, krytykujących tzw. "dobrą zmianę" w sądownictwie.
Miało się to odbywać za wiedzą wiceministra. Po tych doniesieniach Piebiak podał się do dymisji. Kontakty z Emilią miał też utrzymywać delegowany do MS sędzia Jakub Iwaniec (pod koniec sierpnia jego delegacja została odwołana) oraz sędzia Arkadiusz Cichocki, który został pod koniec sierpnia odwołany z delegacji do Sądu Apelacyjnego w Katowicach.
RadioZET.pl/PAP/Onet/Gazeta Wyborcza
Oceń artykuł