Skargi Polek ws. aborcji. "Za PiS się nic nie zmieni, a KO wije się jak piskorz"
Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu w trybie pilnym przyjął do rozpatrzenia 12 skarg dotyczących zakazu aborcji w naszym kraju. Czy ich pozytywne rozpatrzenie poprawi sytuację kobiet w Polsce, jeśli chodzi o prawo do przerywania ciąży? - Obawiam się, że poza wypłatą odszkodowań wiele się nie zmieni - mówi w rozmowie z RadiemZET.pl Anna Maria Żukowska z Lewicy.

Europejski Trybunał Praw Człowieka rozpatruje skargi, które dotyczą potencjalnego naruszenia dwóch artykułów europejskiej konwencji praw człowieka po wprowadzeniu niemal całkowitego zakazu aborcji w Polsce. Kobiety wskazują, że choć po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku nie odmówiono im zabiegu, ich sytuacja się pogorszyła, bo boją się zajść w ciążę.
„Każda osoba w wieku produkcyjnym, która może zajść w ciążę, jest potencjalną ofiarą 'wyroku TK' z 22 października 2020 roku” - napisały organizatorki akcji "Skarga Kobiet" z Federacji na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny. Cytują w poście na Facebooku historię jednej z kobiet: „Mam 27 lat i niedługo wychodzę za mąż. Jeszcze zanim zaczęliśmy się starać z partnerem, dowiedzieliśmy się, że ma on nieprawidłowy kariotyp. (…) Lekarze dali nam znać, że będą mnie czekać poronienia - o ile wady okażą się letalne, gorzej, jeśli do tych poronień nie dojdzie, a płód będzie uszkodzony i być może urodzi się po to, by umrzeć. Jestem przerażona tą perspektywą”.
Polki skarżą się na zakaz aborcji w Strasburgu. "Poza wypłatą odszkodowań wiele się nie zmieni"
Czy pozytywne rozpatrzenie skarg zmieni sytuację przeciętnej Polki? RadioZET.pl zapytało o to Marcelinę Zawiszę z Lewicy. - Jeżeli Europejski Trybunał Praw Człowieka w Strasburgu przychyli się do skarg, to będzie kolejna odsłona walki o prawa człowieka w Polsce. Już wcześniej ONZ zajmował się przypadkiem kobiety z Peru, która nosiła płód z bezmózgowiem. Stwierdzono wtedy naruszenie prawa człowieka, a konkretnie prawa wolności od tortur. Ta kobieta została zmuszona do cierpienia, tylko po to, by donosić ciążę, która skończyła się śmiercią płodu. Mam nadzieję, że zostanie w przypadku skarg Polek stwierdzone naruszenie praw człowieka i prawa do niebycia torturowanym. Nie może być tak, że zmusza się w Polsce kobiety do rodzenia dzieci, które i tak umrą zaraz po porodzie - mówiła posłanka.
Marcelina Zawisza dodała, że obecny zakaz aborcji wywołuje efekt mrożący zarówno wśród kobiet, jak i lekarzy. Posłanka Lewicy wskazuje, że medycy nie chcą wykonywać zabiegów w obawie, że zostanie to podciągnięte pod nieuprawnione przerwanie ciąży.
Zawisza zaznacza, że negatywne skutki wyroku często dotyczą kobiet, które chcą mieć dzieci. – Mamy do czynienia z efektem mrożącym. Coraz więcej kobiet decyduje się na przerwanie ciąży na wcześniejszym etapie, już po pierwszym teście PAPP-A, wskazującym, że prawdopodobieństwo wad genetycznych jest wysokie – stwierdziła posłanka Lewicy. Podkreśliła, że kobiety przerywają ciążę, bo boją się, że płód okaże się ciężko chory, a w Polsce nie będą mogły dokonać zabiegu aborcji.
Oznacza to, że wyrok Trybunału Konstytucyjnego przyniósł skutek odwrotny do zamierzonego - Polski rodzą jeszcze rzadziej. Obrazuje to przytoczony przez posłankę przykład kobiety w ciąży bliźniaczej, gdy jeden z płodów miał bezmózgowie i stanowił zagrożenie dla drugiego. Lekarze odmówili usunięcia płodu obciążonego wadą, choć oznaczało to śmierć również tego zdrowego, który mógł się urodzić. – To jest absurdalna i skandaliczna sytuacja, do której doprowadziła prawica – podsumowała posłanka Lewicy.
Zawisza przekazała, że po wyroku wiele kobiety zgłaszało się biur poselskich Lewicy szukać pomocy. - My współpracujemy z Federacją na rzecz Kobiet i Planowania Rodziny, a także Aborcyjnym Dream Teamem. Odsyłamy te osoby do tych dwóch organizacji, które udzielają im kompleksowej pomocy - poinformowała posłanka.
W ocenie Marceliny Zawiszy, jeśli Europejski Trybunał Praw Człowieka przychyli się do skarg Polek, może nakazać rządowi wypłatę odszkodowania lub usunięcie przyczyny naruszenia, a więc zobowiązać nasz kraj do przywrócenia przesłanki mówiącej o prawie do przerwania ciąży w przypadku ciężkich i nieodwracalnych wad płodu.
Co jeśli Polska zignoruje to orzeczenie? Anna Maria Żukowska z Lewicy oceniła w rozmowie z RadiemZET.pl, że nie ma narzędzi, aby je wyegzekwować.
Podobne orzeczenie dotyczyło pani Alicji Tysiąc w czasie, gdy rządziła koalicja PO-PSL. Jedyne co Polska zrobiła, to wypłaciła odszkodowanie, ale przepisów nie zmieniono. Obawiam się, że tutaj będzie podobnie.
Zdaniem posłanki pozostaje jedynie wywieranie nacisku na rządzących, przekonywanie opinii publicznej i walka o liberalizację. – A właściwie legalizację prawa do przerywania ciąży, bo to jest postulat Lewicy. Poza tym wyrok dużo nie zmieni – uważa posłanka.
"W czasie rządu PiS nic się nie zmieni, a w KO wiją się jak piskorze"
Anna Maria Żukowska podała przykład Argentyny, Portugalii i Irlandii, w których liberalizacja była wynikiem wieloletnich kampanii. – Wierzę, że to stanie się też w Polsce, skoro wydarzyło się w krajach tak konserwatywnych – dodała Żukowska. Zaznaczyła, że za rządów Prawa i Sprawiedliwości sytuacja, jeśli chodzi o dostęp do legalnej aborcji, się nie poprawi.
Posłanka nie pokłada też nadziei w ewentualnym rządzie Koalicji Obywatelskiej z Polską 2050 i PSL-em. – Oni by jedynie przywrócili stan sprzed wyroku Trybunału Konstytucyjnego, co jest dziwne, bo jednak cały świat zrozumiał, że to jest prawo kobiety do decydowania. Koalicja Obywatelska mówi o tych prawach kobiet, ale gdy zapytamy kogoś z KO, co one oznaczają, to wije się jak piskorz. Jedynym politykiem, który jasno zadeklarował, że popiera liberalizację, jest Rafał Trzaskowski, ale on zrezygnował z walki o przywództwo. Czekam na jakąś wypowiedź obecnego przewodniczącego w tej kwestii – mówiła posłanka Lewicy. Żukowska wyraziła jednak nadzieję, że protesty z listopada i grudnia skłonią polityków pozostałych partii opozycyjnych do refleksji nad prawem do aborcji.
RadioZET.pl