Oceń
Koniec roku to czas podsumowań i postanowień noworocznych. Według naszych źródeł z kierownictwa PiS postanowieniem prezesa partii Jarosława Kaczyńskiego na rok 2022 jest pozbycie się z rządu Zbigniewa Ziobro. - Nie oznacza to wyrzucenia z koalicji polityków Solidarnej Polski. Prezes chce z nimi postąpić podobnie jak z Porozumieniem Jarosława Gowina – mówi nam nasze źródło z Nowogrodzkiej.
Przypomnijmy, że wyrok na Gowina zapadł po tym, gdy w maju 2020 roku oprotestował wybory kopertowe. Egzekucja przyszła wiele miesięcy później. Na swój "wyrok" u prezesa PiS Ziobro też pracował od dawna. Skutkiem wielu jego poczynań, a raczej zaniechań, jest brak środków z Krajowego Planu Odbudowy, które miały zasilić budżet już w ubiegłym roku. Z wyliczeń, jakie Kaczyński miał dostać pod koniec grudnia 2021 r., wynika, że jeśli pieniądze z UE szybko nie trafią do Polski, PiS zabraknie środków na realizację licznych zapowiedzi i projektów.
Zmiany w rządzie? Powodem brak unijnych dotacji
Nasze źródło przekonuje, że tym razem prezes PiS nie cofnie się przed pójściem z Ziobro na noże. Zresztą od początku w wojnie między Morawieckim a Ziobro nie zamierzał, mimo wielu nacisków wewnątrz PiS, rezygnować z obecnego premiera. Badania wśród elektoratu PiS, jakie spływają na biurko prezesa, potwierdzają, że szef rządu ma lepsze notowania u ludzi niż w partyjnych strukturach. A to dla Kaczyńskiego jest dzisiaj najważniejsze.
- Każdy ma przeciwników. Mateusz Morawiecki to bardzo zdolny, najzdolniejszy człowiek w polskiej polityce. (…) Często jego przeciwnicy mają coś przeciwko, bo nie podoba im się, że po prostu jest od nich lepszy. Cieszę się z tego, że mamy w drużynie Morawieckiego, choć są tacy - szczególnie w tym samym pokoleniu, co Morawiecki - którzy patrzą na to inaczej. Ale takie jest życie – mówił Kaczyński w wywiadzie dla Interii w końcu roku. I nikt nie miał wątpliwości, że to przytyk do Ziobry, raptem 2 lata młodszego od Morawieckiego.
Pod koniec roku Radiozet.pl ujawniło, jak Kaczyński straszy Solidarną Polskę wcześniejszymi wyborami z zastrzeżeniem, że przed PiS jeszcze jedno kluczowe głosowanie w tej kadencji - wybór Adama Glapińskiego na drugą kadencję prezesa NBP.
Solidarną Polskę na salami
Nasi rozmówcy zwracają uwagę, że mimo upływu lat Kaczyński lubi stosować rozwiązania, które już kiedyś przetestował. Jednym z takich pomysłów jest wyrzucenie z rządu lidera jednego z koalicjantów i zachęcanie jego ludzi do zbuntowania się i przejścia do PiS. Tak było w 2006 roku z Andrzejem Lepperem. Ówczesny wicepremier i minister rolnictwa straciła stanowisko, ale jego partyjni koledzy zachowali funkcje. Taki sam scenariusz Kaczyński realizował z Gowinem w ubiegłym roku. Kalkulacje go nie zawiodły, bo aż pięciu członków rządu z Porozumienia zostało w koalicji. A Kaczyński przyzwyczaił wszystkich, że rozłamowcy za wbicie noża w plecy obalanego lidera swojej partii nie tylko dostają nagrody, ale też mogą liczyć na szczególne względy przy ustalaniu list wyborczych. Jak ustaliło radiozet.pl, prezes podobnie chce zrobić z Ziobrą.
- Próby przeciągnięcia na stronę PiS ludzi Ziobry trwają od dłuższego czasu. Po to Kaczyński np. dał niedawno stanowisko Janowi Kanthakowi w resorcie Sasina – mówią nasze źródła w MAP. Mało kto wierzy w to, że Ziobrę opuszczą Michał Woś lub Michał Wójcik, ale na 3-4 nazwiska Kaczyński na pewno może liczyć. Szczególnie w obliczu zbliżających się wyborów i tego, że politycy Solidarnej Polski są świadomi jak słabe notowania ma ich formacja - bez PiS skazana jest na klęskę wyborczą, a Konfederacja nie pali się do tego, by brać Ziobrę na pokład.
– Ziobro jako ofiara na ołtarzu UE, to plan, który może chodzić prezesowi po głowie, ale czym to się skończy, nikt nie wie – przyznaje nam jeden z polityków Solidarnej Polski. Przyznaje, że z jednej strony Ziobro nie może się już cofnąć z drogi pełnej antyunijnej retoryki i piętrzących się żądań wysuwanych pod adresem premiera a dotyczących kolejnych wet w Brukseli i twardej postawy, która skutkuje coraz bardziej radykalną postawą Komisji Europejskiej.
Zastępcy Ziobry w PSL
Ktoś powie: to fantastyka, bo bez Ziobry i nawet 10-15 posłów, którzy pozostaną u jego boku, Zjednoczona Prawica traci większość w Sejmie a w konsekwencji władzę. Tyle że rząd mniejszościowy wcale nie musi mieć ogromnych problemów z trwaniem bez 231 głosów. Od ponad półtora roku z szeregów PSL płynęły sygnały, że ludowcy mogą pomóc PiS w wielu sprawach, jeśli tylko Kaczyński pozbędzie się z Ziobry. Takie koncepcje przedstawiał m.in. jeden z najważniejszych ludzi Stronnictwa Marek Sawicki, oraz Władysław Teofil Bartoszewski. Dziś plotki o takim wsparciu podsycają ostatnie rozstrzygnięcia wewnętrzne w PSL: szefem Rady Naczelnej został Waldemar Pawlak, który jest określany jako polityk skłonny do zawarcia porozumienia w Kaczyńskim. Na drugim biegunie jest jednak prezes ludowców Władysław Kosiniak Kamysz.
- Jego niechęć do PiS jest chyba nie do pokonania. Doskonale pamięta rozmaite upokorzenia, jakie serwowały mu media prorządowe – mówi nam jeden ze stronników lidera PSL.
Kaczyński może też swoją ofertę kierować do konkretnych posłów, nie tylko z PSL. Jak ustaliło Radiozet.pl, posłowie, którzy pozostali lojalni wobec Gowina są sondowani czy nie chcieliby posad rządowych w zamian za głosowanie z PiS.
– Sytuacja jest tak napięta, że sonduje się, czy sam Gowin nie byłby skłonny do powrotu – przyznaje nam jeden z polityków PiS. Kaczyński z nadzieją patrzy też na część polityków lewicy. Najczęściej wymienia się tu Zandberga i pięciu posłów Razem. - Zandberg bardziej od PiS nienawidzi libków – mówi nam jeden ze stronników Ziobry. Przyznał, że z ich pomocą PiS mogłoby rządzić i bez większości Solidarnej Polski.
Ziobro winny całemu złu?
Dlaczego Kaczyński akurat teraz może zażądać głowy Ziobry? Sytuacja rządu robi się niewesoła. Gdzie nie spojrzeć tam problemy. Obrona granicy z Białorusią nie przyniosła tylu punktów, ilu się spodziewał prezes. Polski Ład to dzisiaj tykająca bomba. A inflacja mimo podwyższania stóp procentowych wciąż rośnie. W polityce takimi problemami trzeba kogoś obciążyć. PiS, także ze wsparciem TVP, próbuje zrzucić winę na Donalda Tuska, ale coraz mniej wyborców kupuje to, że za sytuację w 2022 roku miałby odpowiadać człowiek, który przestał być premierem... osiem lat temu! W winę Ziobry łatwiej byłoby im uwierzyć. Tym bardziej że ten poza rządem z pewnością atakowałby PiS i Morawieckiego jeszcze mocniej niż teraz.
Są już pewne próby spychania winy na Ziobrę. Gdy kierownictwo resortu sprawiedliwości gorączkowo zapewniało, że Pegasus, którym mieli być inwigilowani politycy opozycji, to wymysł mediów bo nawet go nie mamy, Kaczyński wyszedł i przyznał, że kupiliśmy ten system, ale według jego wiedzy nie był on wykorzystywany w niewłaściwy sposób.
- Kaczyński będzie mógł bronić pomysłu używania Pegasusa, a jeśli znajdą się dowody, że używano go bezprawnie, winę zwali na ludzi Ziobro - komentuje jeden z polityków PiS.
RadioZET.pl
Oceń artykuł