Obserwuj w Google News

PiS liczy na nowego koalicjanta. "Bardzo zła wiadomość dla PO"

3 min. czytania
01.02.2023 17:25
Zareaguj Reakcja

PiS liczy na to, że w tegorocznych wyborach wystartuje potencjalny koalicjant – Bezpartyjni Samorządowcy. Partia Jarosława Kaczyńskiego współpracuje z nimi na Dolnym Śląsku. Jak ustaliła Wirtualna Polska, rządzący grają na osłabienie opozycyjnych partii i ich liderów w samorządach. - Ogłoszenie zamiaru startu przez Bezpartyjnych to bardzo zła wiadomość dla Platformy i jej samorządowców, a bardzo dobra dla nas - powiedzieli WP nieoficjalnie politycy z PiS.

PiS liczy na koalicjanta przed wyborami
fot. Tomasz Jastrzebowski/REPORTER

PiS walczy o utrzymanie władzy po wyborach, które odbędą się jesienią 2023 roku. Obecne sondaże nie gwarantują Zjednoczonej Prawicy kontynuacji samodzielnych rządów. W PiS głowią się więc, jak odebrać maksymalnie dużo głosów opozycji.

Z ustaleń Wirtualnej Polski wynika, że PiS może grać na Bezpartyjnych Samorządowców, z którymi współrządzi od kilku lat w Sejmiku Województwa Dolnośląskiego. - To dla nas cenna organizacja - mówią portalowi politycy z partii Kaczyńskiego.

PiS liczy na tego koalicjanta. "Zła wiadomość dla Platformy" 

„PiS może wykorzystać Bezpartyjnych, by zneutralizować samorządowców związanych z sejmową opozycją i uderzyć w prezydentów dużych miast. A to może przyczynić się do zwycięstwa i utrzymania większości w Sejmie. Za kontakty z Bezpartyjnymi ma być odpowiedzialny były szef KPRM Michał Dworczyk” – informuje Wirtualna Polska. Ogólnopolska Federacja Bezpartyjni i Samorządowcy ogłosiła bowiem start w wyborach w 2023 roku.

Redakcja poleca

- Ogłoszenie zamiaru startu przez Bezpartyjnych to bardzo zła wiadomość dla Platformy i jej samorządowców, a bardzo dobra dla nas - powiedzieli WP nieoficjalnie politycy z PiS. Bezpartyjni Samorządowcy walczyliby bezpośrednio o głosy z opozycją sejmową (KO, Polska 2050, PSL, Lewica), ale przede wszystkim z samorządowcami związanymi z ruchem TAK! Dla Polski, który reprezentują m.in. prezydenci Warszawy, Sopotu czy Wrocławia.

Liderami BS są prezydent Lubina Robert Raczyński i marszałek województwa dolnośląskiego Cezary Przybylski. Choć "nie chcą mieć na listach nikogo związanego z PO czy PiS", to rozmówcy Wp.pl z Dolnego Śląska przyznali, że "to oni negocjowali warunki współpracy z PiS i podział stanowisk w zarządzie województwa".

Posłuchaj podcastu

Start w wyborach Bezpartyjnych Samorządowców może dać końcowy sukces PiS-owi. Zwłaszcza w jednym ze scenariuszów, w którym do Sejmu nie startują samorządowcy z ruchu TAK! Dla Polski. "Ruch prezydentów Jacka Karnowskiego, Jacka Sutryka i Rafała Trzaskowskiego nie wystawia ostatecznie listy do Sejmu, robią to tylko Bezpartyjni Samorządowcy. Skutek korzystny dla PiS: Bezpartyjni «zabierają» opozycji w wyborach do Sejmu 1-3 proc. głosów i opozycja traci kilka mandatów" – czytamy. O takim scenariuszu pisał już m.in. prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej i szef StanPolityki.pl Łukasz Pawłowski.

- To będzie wzajemne wsparcie. Oni grają na nas, my na nich - ustaliła Wirtualna Polska w obozie władzy. Za współpracę PiS z Bezpartyjnymi Samorządowcami ma odpowiadać były szef KPRM Michał Dworczyk, dzięki któremu zawiązała się na Dolnym Śląsku wspomniana koalicja.

Otoczenie Kaczyńskiego potwierdziło portalowi, że rządzący mogą liczyć na Bezpartyjnych Samorządowców. - Zdaje sobie sprawę z wartości tej współpracy. Uważa (Kaczyński, red.), że koalicja z Bezpartyjnymi na Dolnym Śląsku, trudnym dla nas regionie, jest jednym z naszych największych sukcesów ostatnich lat na poziomie samorządu - przekazało źródło. Opozycji pozostaje liczyć, że Bezpartyjni Samorządowcy nie zawojują w wyborach, a wynik konkurentów PiS pociągną samorządowcy ze stowarzyszenie TAK! dla Polski, głównie najpopularniejsi prezydenci dużych miast, zaangażowani również w centralną politykę.

Prof. Jarosław Flis z Uniwersytetu Jagiellońskiego, specjalista od prawa wyborczego, ocenił, że nie należy przeceniać siły potencjalnego sojusznika PiS. - Bezpartyjni Samorządowcy są wewnętrznie popękani. Na razie robią podchody, ale jeśli już dziś przyznają, że będą mieć problem z zebraniem 5 tys. podpisów w danych okręgach, to nie spodziewam się, by odegrali istotną rolę i walczyli o mandaty - powiedział Wirtualnej Polsce socjolog.

RadioZET.pl/Wirtualna Polska