"Polacy was pogonią", "szaleństwo", "puknijcie się w głowę". Gorąco w Sejmie
Na Wiejskiej w czwartek trwają prace nad zmianami w Kodeksie wyborczym. PiS poinformowało, że zgłosi 21 poprawek do swojego projektu. Opozycja przekonuje, że nie wiadomo, czego one dotyczą i zapowiada złożenie własnych. Z mównicy sejmowej padły mocne słowa.

Sejm w czwartek rano zajął się projektami zmian w Kodeksie wyborczym. Posłowie omawiali projekt PiS, który – według polityków tej partii – ma zwiększyć frekwencję w wyborach. Głosowanie w tej sprawie może odbyć się jeszcze w czwartek wieczorem.
Awantura w Sejmie. PiS zgłasza 21 poprawek
- Demokracja jest dla wszystkich, chcemy walczyć z wykluczeniem oraz sprawić, by każdy miał prawo dostępu do lokalu wyborczego na równych zasadach - powiedziała podczas sejmowej debaty Barbara Bartuś (PiS). Zgłosiła 21 poprawek. Odpierała zarzuty opozycji, że obecnie nie jest to właściwy czas na zmiany w prawie wyborczym i powinny one zostać wprowadzone po najbliższych wyborach parlamentarnych. Jak argumentowała, wybory w Polsce odbywają się praktycznie cały czas - mamy wybory parlamentarne, prezydenckie czy samorządowe, ale też - jak mówiła - cały czas odbywają się np. wybory uzupełniające.
- Dla państwa zawsze jest niewłaściwy czas, zawsze jest za wcześnie, zawsze jest za późno, zawsze jest źle. Ale to są prawdziwie demokratyczne zmiany i dzisiaj jest taka chwila prawdy dla opozycji, po której stronie państwo stoicie, czy naprawdę chcecie w Polsce prawdziwej demokracji - mówiła Bartuś do posłów opozycji.
- Pani nie zająknęła się nawet na temat merytorycznych zmian, jakie wprowadzają, a my mamy to wieczorem głosować w Sejmie? - pytał poseł Platformy Obywatelskiej Robert Kropiwnicki. Mówił, że nie ma czasu na przeanalizowanie tylu zmian. Dodał też, że poprawna legislacja w wykonaniu PiS to fikcja.
- Możecie tymi poprawkami wywrócić ten projekt, tak jak robiliście to już wielokrotnie. My mamy to dziś głosować. To szaleństwo - mówił poseł KO, podkreślając, że to łamanie zasady, by nie wprowadzać zmian dotyczących wyborów tuż przed tymi wyborami i nie zmieniać zasad gry. - Chcecie zabetonować swoją władzę na zawsze. Polacy się na to nie godzą, pogonią was - podsumował.
"PiS ma w nosie zasady"
Przewodniczący klubu Lewicy Krzysztof Gawkowski podkreślił w debacie, że na Lewicy panuje przekonanie, iż Kodeks wyborczy można i trzeba poprawiać, "ale trzeba to robić w czasie, który nie budzi wątpliwości". – PiS ma w nosie te zasady i przygotowało zasady, które mogą służyć konkretnej partii i prowadzić do tego, że mogą być wzajemne oskarżenia o fałszerstwa – ocenił.
Poseł Ireneusz Raś (KP-PSL) stwierdził z kolei, że czas wprowadzania zmian w Kodeksie wyborczym jest zbyt późny. - Rządzący mieli czas na to, żeby w zeszłym roku spokojnie przeprowadzić pewne działania legislacyjne i żeby dziś nie było kompromitacji - dodał. - Last minute jest niedopuszczalne w Kodeksie wyborczym - podsumował.
Krystian Kamiński z Konfederacji powiedział, że nie wiadomo, czego dotyczy 21 poprawek autorstwa PiS. - Wprowadzicie chaos - grzmiał z mównicy sejmowej.
- Gdybyście naprawdę chcieli zwiększenia frekwencji, upowszechnilibyście głosowanie korespondencyjne - mówiła Joanna Senyszyn w imieniu Polskiej Partii Socjalistycznej. - W rzeczywistości zmiany nie mają nic wspólnego z demokracją, ale są kolejnym biczem na opozycję - dodała.
- Człowiek, który ma uczciwe intencje, nie miesza. A wy w prawie wyborczym mieszacie cały czas. Puknijcie się w głowę, tylko wam przychodzą takie pomysły do głowy, żeby kręcić ws. wyborów - ocenił Mirosław Suchoń z Polski 2050.
RadioZET.pl/PAP