Tak PiS mobilizuje wschód Polski przed wyborami. Ujawniono strategię na finał kampanii
Atak na najnowszy film Agnieszki Holland, ujawnienie tajnych dokumentów MON z 2011 roku ws. obrony Polski oraz wystawienie mocnych nazwisk na "jedynkach" w okręgach na wschodzie Polski - w taki sposób PiS chce zmobilizować swój elektorat na wybory parlamentarne. Wirtualna Polska opisuje strategię rządzących na ostatnie trzy tygodnie kampanii wyborczej.

"Zielona granica" Agnieszki Holland właśnie wchodzi do kin. Opowiadający o kryzysie migracyjnym na granicy polsko-białoruskiej film został entuzjastycznie przyjęty przez krytyków i wyróżniony nagrodą specjalną jury na festiwalu w Wenecji. Wzbudził też już ogromne poruszenie, a także hejt ze strony prawicy oraz polityków PiS i zwolenników rządu.
Atak na film Holland. PiS broni "polskiego munduru"
Jarosław Kaczyński stwierdził, że "Zielona granica" to "zorganizowany atak" i "operacja, mająca zmusić Polaków do tego, by się poddali". Z kolei odpowiadający za kwestie bezpieczeństwa sekretarz stanu w KPRM Stanisław Żaryn sugerował, że propaganda dyktatora Białorusi Alaksandra Łukszenki "docenia treści zawarte w filmie", ponieważ "zawiera on przekaz spójny z działaniami informacyjnymi Białorusi i Rosji przeciwko Polsce".
Politycy PiS, choć zdecydowana większość z nich nie widziała filmu, uderzają w Holland, a jej dzieło zestawiają z nazistowską propagandą. W tę narrację wpisuje się także prezydent Andrzej Duda, który w jednym z wywiadów powtórzył znane z historii zdanie: "tylko świnie siedzą w kinie", obrażając w ten sposób wielu widzów. MSWiA zdecydowało natomiast, że przed seansami w kinach studyjnych będzie wyświetlany spot, który ma sprostować rzekome przeinaczenia.
Wypowiedzi przedstawicieli obozu władzy nie są jednak przypadkowe. Atak na polską reżyserkę to część planu PiS, który - jak pisze Wirtualna Polska - ma na celu zmobilizowanie jak największej liczby potencjalnych wyborców. Chodzi tu zwłaszcza o mieszkańców wschodniej części kraju, a więc zamieszkujących blisko miejsc, gdzie dzieją się wydarzenia ukazane w filmie.
PiS chce się ustawić w roli obrońców polskiego terytorium, polskiego munduru oraz granicy. Pojawiają się wyraźne sugestie, że nagrodzony w Wenecji film to przekaz prowadzący do destabilizacji i wpisujący się w narrację Moskwy oraz Mińska.
Wybory 2023. PiS mobilizuje wschód Polski
Ale to nie wszystko. Jak podaje WP, rządzący "odpalają" mobilizację również m.in. poprzez ujawnienie dokumentów dotyczących planów obrony na linii Wisły z 2011 roku. To także ma służyć do ataku na opozycję (zwłaszcza PO) i sugerować, że gdyby władzę sprawował ktoś inny, to w przypadku ataku ze wschodu agresor zagarnąłby wschodnie rejony Polski. "Oddaliby połowę Polski Rosjanom" - taki przekaz płynie z Nowogrodzkiej.
Dlaczego PiS to robi? Odpowiedź jest prosta: polaryzacja i mobilizacja przed wyborami parlamentarnymi. Kaczyński i jego ekipa wiedzą, że to na wschodzie Polski żyje potencjalnie najwięcej ich wyborców, także tych, którzy w sondażach zaliczani są do grupy "niezdecydowanych". Obrona "polskich granic" i "polskiego munduru" to sposób na to, by zachęcić jak największą liczbę z nich do pójścia do urn 15 października.
Celem na te wybory jest nie zwiększenie liczby mandatów poselskich - bo to, jak wynika z naszych analiz, jest praktycznie niemożliwe - ale utrzymanie stanu posiadania. Dlatego mocno inwestujemy w kampanię na wschodzie
W tej wypowiedzi kryje się istota strategii PiS na końcówkę kampanii. Wszystkie analizy, do których dostęp mają rządzący, mówią wyraźnie, że PiS ma tylko matematyczne szanse na to, by w nowej kadencji mieć więcej posłów niż w obecnej. Gra idzie więc o utrzymanie tego, co jest, bo w wielu okręgach można stracić mandaty - na rzecz Konfederacji albo Trzeciej Drogi.
Sasin, Kamiński, Ziobro - mocne "jedynki" na listach
Stąd np. decyzja o rzuceniu na "ścianę wschodnią" mocnych nazwisk. Jacek Sasin został "jedynką" w Białymstoku, Mariusz Kamiński w Chełmie, a Zbigniew Ziobro w Rzeszowie. W tę samą narrację wpisuje się start Jarosława Kaczyńskiego z Kielc. Ważne dla obozu władzy będą też Lublin, Krosno i Siedlce. Wszędzie tam PiS raczej już nie zyska, ale wciąż może stracić.
"Te kampanijne metody PiS - jakkolwiek brutalne - są tylko i aż politycznym wyrachowaniem. Rozmówcy z obozu władzy - przy szczerym ich wzburzeniu filmem Holland - nie kryją, że utrzymywanie na agendzie wyżej wymienionych tematów i wątków służy podtrzymywaniu stanu wrzenia, silnych antyopozycyjnych emocji i stworzeniu silnej dychotomii: albo my, albo oni" - podsumowuje WP w swoim artykule.