Ukrainiec pobity w Polsce. Gdy zapytał o umowę, usłyszał, że "ma spier***ać"
Obywatel Ukrainy przez miesiąc pracował w Polsce na czarno. Gdy upomniał się o legalną umowę, miał zostać pobity, a szef w niewybrednych słowach kazał mu się wynosić z Polski.

Historię Serhija przytoczyła "Gazeta Wyborcza". 46-latek do Polski przyjechał kilka miesięcy temu. Decyzję o przeprowadzce do Warszawy podjął po tym, jak zamknięto jego działalność na Ukrainie. Razem z żoną zamieszkali na Ochocie. Kobieta szybko znalazła pracę jako sprzątaczka w jednej ze szkół. Ukrainiec miał mniej szczęścia.
Chcesz być na bieżąco z newsami z Warszawy? Dołącz do naszej grupy na FB
Ogłoszenie o pracy w firmie zajmującej się utrzymaniem zieleni znalazł w listopadzie. Firma Dekormark potrzebowała pracownika, który zająłby się przestrzenią jednego z zamkniętych osiedli. Mężczyzna szybko ustalił warunki współpracy. Niestety, pracodawca nie chciał zapewnić Serhijowi legalnej umowy.
Zajmowałem się drobnymi rzeczami, grabiłem i zbierałem liście, dbałem o czystość. Co kilka dni pytałem szefa o umowę, bo zapewnił, że nie będę pracował na czarno. Ale w listopadzie płacił mi do ręki, kilka razy w transzach, łącznie około dwóch tysięcy - opowiada Serhij.
Szef obiecał w końcu, że zatrudni Ukraińca w grudniu. Niestety, nagle zmieniły się warunki zatrudnienia. Zamiast 2,5 tys. zł "na rękę" na umowie widniała kwota brutto.
Ukrainiec uratował ludzi z makabrycznego wypadku na A6. Otrzymał obywatelstwoPrzez kilka dni mamił mnie, że księgowa poprawi dokument i niebawem podpiszę umowę na uzgodnionych warunkach, ale po dwóch tygodniach wciąż pracowałem na czarno - opowiadał "Wyborczej".
"Krzyczał, że mam spier****ć"
Serhij o sprawie zawiadomił administrację osiedla, dla którego jego firma świadczyła usługi. Zwrócił się też o pomoc do urzędu dzielnicy. Wtedy jego pracodawca poprosił o spotkanie.
Na drugi dzień szef zadzwonił z prośbą o spotkanie. Doszło do niego w miniony piątek, przed wejściem na osiedle. Kiedy podszedłem, rzucił się na mnie, uderzył w głowę i rękę - relacjonuje. [...] Krzyczał, że on tu jest szefem, a ja ciemną masą i, że jak mi się nie podoba, to mam spier....ć na Ukrainę. Pytał, jakim prawem skarżyłem na niego w administracji osiedla - relacjonował.
49-latek zgłosił się na policję. Tam poradzono mu, żeby zrobił obdukcję. Zapowiedział także, że powiadomi o sprawie Państwową Inspekcję Pracy.
"Gazeta Wyborcza" skontaktowała się z pracodawcą obywatela Ukrainy. Ten zaprzeczył, jakoby go zaatakował i powiedział, że 49-latek "wydziwia". Zapytany o okoliczności spotkania z Serijem, rozłączył się.
"Szara strefa rośnie"
Niestety, jak podkreśla Myroslava Keryk z Fundacji Nasz Wybór, zajmującej się integracją ukraińskich imigrantów z Polakami, w podobnej sytuacji jak Serhij jest więcej Ukraińców.
Obowiązek uzyskania pozwolenia na pracę spoczywa na zatrudniającym, ale procedura trwa długo i jest kosztowna. Dlatego pracodawcy częściej zatrudniają Ukraińców na czarno, płacąc pod stołem. W ten sposób unikają też coraz droższych kosztów pracy. Szara strefa rośnie - oceniła.Osobne kasy dla Polaków w sklepie. Ambasada reaguje, firma się tłumaczy
RadioZET.pl/"Gazeta Wyborcza"