Obserwuj w Google News

Katecheta uprawiał seks z 15-latką. "W okolicy aż huczało". Po latach trafił do policji

5 min. czytania
16.11.2023 20:56
Zareaguj Reakcja

Marcin F., były katecheta w jednej ze szkół we wschodniej Wielkopolsce, współżył przed laty z 15-letnią uczennicą. Podejrzewano go również o romans z inną nieletnią. Sprawę umorzono, ale w wyniku decyzji kurii nie mógł już prowadzić zajęć z uczniami. Po latach trafił do policji. W 2019 roku był uczestnikiem zdarzenia, które skończyło się śmiercią 21-letniego mężczyzny.

Policja
fot. Damian Klamka/East News

Marcin F. - którego historię opisał Onet - od 2002 roku pracował jako katecheta w jednej ze szkół we wschodniej Wielkopolsce. Udzielał się też jako organista w miejscowym kościele. Problemy w jego sprawie zaczęły się w 2009 roku, gdy zawiadomienie trafiło do prokuratury, kuratorium oraz kurii w Gnieźnie. Złożyli je rodzice jednego z uczniów, którego miał gnębić.

Katecheta miał romans z 14-latką? "W okolicy aż huczało"

- On uwziął się na naszego syna, uczył go religii. Wie pan, jak to bywa w szkole - syn z kimś się pobił, a on zawiadomił policję i bez naszej wiedzy robił synowi sprawę o demoralizację. Chciał mu "załatwić" kuratora - wspominała pani Beata, matka chłopca, w rozmowie z Onetem. -  Ponadto słyszałam, że w szkole opowiadał uczniom, że chciał zostać policjantem i gdyby do tego doszło, to by ich pałował, że zrobiłby "rzeź niewiniątek". Ten człowiek sprawiał wrażenie, że nie wszystko jest z nim w porządku - dodała.

Pani Beata przyznała również, że "w okolicy huczało na temat tego, że ciągnie go do bardzo młodych dziewczyn". I to jest wątek, który przysporzył mężczyźnie problemów. Właśnie w 2009 roku oskarżono go o utrzymywanie kontaktów intymnych z 14-letnią uczennicą. Dziewczynka miała jednak wszystkiemu zaprzeczyć, twierdząc, że "z katechetą łączy ją jedynie dobra znajomość". I choć katecheta miał bywać z nią na spacerach, to rodzice 14-latki twierdzili, że zapewnił ich, iż wszystkie pogłoski na jego temat są nieprawdziwe.

- Proszę zrozumieć, to małe środowisko. Ludzie wstydzili się mówić, jak było naprawdę. Poza tym katecheta chwalił się swoimi szerokimi kontaktami, np. z lokalnym policjantem - przekonywała w rozmowie z Onetem pani Beata. Opowiadała, że F. pozwał także do sądu jej ówczesnego męża, ale przegrał. Katecheta miał też wypisywać do córki pani Beaty (także wtedy 14-letniej, członkini miejscowej orkiestry), że ma "delikatne, piękne ręce i że w ogóle jest fajną, rozrywkową laską".

Romans katechety z inną dziewczyną. Sprawa wypłynęła po latach

Sprawa została umorzona w 2010 roku. Prokuratura oceniła, że nie ma dowodów na romans 14-latki z Marcinem F. ani na przemoc wobec innego ucznia. Podobne postępowanie umorzył też Rzecznik Odpowiedzialności Zawodowej. "Katecheta zaprzeczał, by wypisywał w internecie wulgarne hasła oraz nagabywał uczennice. Twierdził, że z jego komputera korzystała też jego rodzina i znajomi. Być może ktoś inny wpisał coś na jego profilu w internecie" - pisał Onet. Szkoła jedynie przeniosła go do innej klasy.

Jednak niedługo potem do pani Beaty odezwał się był pracownik szkoły, który miał opowiedzieć o romansie, jaki łączył F. z inną uczennicą. - Napisałam do tej dziewczyny, która w 2010 r. miała już ponad 20 lat. Przyznała, że faktycznie uprawiała z nim seks - relacjonowała rozmówczyni Onetu. Sprawa trafiła do prokuratury. "Okazało się, że to dziewczyna o bardzo trudnej przeszłości. Było m.in. podejrzenie, że padła ofiarą wykorzystywania seksualnego w dzieciństwie ze strony bliskiej jej osoby" - czytamy w artykule Onetu.

Redakcja poleca

W 2010 roku zeznała w prokuraturze o wydarzeniach z 2004 roku. Była wtedy tuż po 15. urodzinach. "Gdy zostali sami w klasie, powiedział, że jest fajna. Kolejnym razem, też w klasie, pytał, czy może ją pocałować. Zgodziła się. Potem dodawała, że podobał się jej jako mężczyzna, ale nie była zakochana. W klasie, gdy ją dotykał, był delikatny. Całował. Jej nie sprawiało to przyjemności, była zdenerwowana, nie umiała powiedzieć, żeby przestał. Prosił ją, by wszystko zachowała w tajemnicy, bo ma narzeczoną" - czytamy.

Oboje mieli uprawiać seks w różnych miejscach. Dziewczyna miała zwierzyć się koleżance z tego, co ją łączy z F. Ten miał zareagować na "korytarzowe rozmowy" i doprowadzić do konfrontacji z udziałem m.in., dyrektora, pani pedagog oraz swojej matki, zatrudnionej w szkolnej świetlicy. 15-latka została pod presją zmuszona, by na forum klasy przeprosić mężczyznę i zapewnić, że nic jej z nim nie łączy.

"Pojawiły się zarzuty natury moralnej"

W 2010 roku kobieta była przesłuchiwana dwukrotnie. Za drugim razem "domagała się ścigania katechety", mówiła, że "widząc, że nie ma w nikim oparcia, wykorzystał ją". Prok. Sylwia Lewandowska (obecnie szefowa Prokuratury Rejonowej w Słupcy w woj. wielkopolskim) wskazywała wówczas - jak cytował Onet - że sprawa dotyczy "osoby pozbawionej miłości i ciepła rodzinnego, która za wszelką cenę szukała akceptacji otoczenia i przez to lgnęła do osób, które pozornie to ciepło i bezpieczeństwo mogły dać".

Sprawa również została jednak umorzona, bo uczennica miała wówczas 15 lat, a więc stosunku seksualnego z nią nie można było uznać za czyn pedofilski. "Nie było przemocy i zmuszania. Prokurator nie dopatrzyła się również wykorzystania stosunku zależności przez nauczyciela" - przytoczył Onet. A jak sama prokuratorka komentuje tę sprawę po latach? W rozmowie z Onetem przyznała, że była nią "zbulwersowana"

Uznałam, że bezsprzecznie doszło do kontaktów seksualnych nauczyciela z uczennicą. Nie znalazłam podstaw do stawiania mu zarzutów karnych, jednak z uwagi na nieetyczne, niemoralne i naganne zachowania katechety zawiadomiliśmy o jego sprawie kuratorium oświaty oraz kurię - prok. Sylwia Lewandowska

Co ciekawe, jedyną instytucją, która ukarała wówczas Marcina F., była kuria w Gnieźnie, która w 2011 mroku wycofała skierowanie dla p. Marcina F. do nauczania religii. "Powodem były pojawiające się wówczas zarzuty natury moralnej" - poinformował Onet ks. Remigiusz Malewicz, rzecznik archidiecezji gnieźnieńskiej.

Marcin F. trafił do policji. Jest świadkiem w tragicznej sprawie

Przez następne 8 lat losy Marcina F. były nieznane. Aż do listopada 2019 roku. Okazało się bowiem, że były katecheta wstąpił do policji, o czym miał ponoć od zawsze marzyć. Cztery lata temu uczestniczył jednak w tragicznym zdarzeniu. Patrol policji zatrzymał i chciał wylegitymować trzech mężczyzn. Jeden z nich zaczął uciekać, a gonił go kolega Marcina F. - Sławomir L.

Następnie padł strzał w plecy. Dziś L. jest oskarżonym, a F. świadkiem w sprawie. Prokuratura zakwalifikowała czyn jako nieszczęśliwy wypadek, lecz ojciec zastrzelonego twierdzi, że było to zabójstwo. Do sprawy odniosła się wspomniana wyżej pani Beata.

Nie wiem, kto go tam potem przyjął, kto dał mu dostęp do broni. To dla mnie skandal, że dziś ma stać na straży prawa. Z drugiej strony nie dziwię się, że przeszedł testy psychologiczne, bo to człowiek przebiegły i na swój sposób inteligentny - pani Beata w rozmowie z Onetem

Podobnego zdania jest mec. Zbigniew Kruger, pełnomocnik ojca zastrzelonego 21-latka. - Patrząc na jego przeszłość, na ustalenia prokuratury w kontekście jego kontaktów seksualnych z uczennicą, rodzi się pytanie o weryfikację osób przyjmowanych do policji. Ten człowiek nigdy nie powinien założyć munduru, nie ma nieposzlakowanej opinii - powiedział w rozmowie z Onetem. Redakcja zwróciła się również do Komendy Miejskiej Policji w Koninie, z pytaniem, jak pogodzić zatrudnienie F. z brakiem owej "nieposzlakowanej opinii".

"W odpowiedzi na maila informuję, że wszyscy policjanci przyjmowani do służby muszą spełniać warunki określone w artykule 25 Ustawy o Policji. W przypadku policjanta, o którego pan pyta, również wszystkie te warunki określone przepisami zostały spełnione. Jeśli chodzi o pozostałe pytania dotyczące funkcjonariusza, chcę podkreślić, że mamy ustawowy obowiązek ochrony danych osobowych policjantów, dlatego nie możemy udzielić odpowiedzi na tak sformułowane pytania" - przekazała asp. Maria Baranowska z konińskiej KMP.

Źródło: Radio ZET/Onet.pl

Nie przegap