Zabójstwo w Puszczykowie. Nie żyje 29-letnia kobieta i jej dwie córeczki. Nowe fakty
42-letni mężczyzna zatrzymany ws. zabójstwa w Puszczykowie jeszcze nie został przesłuchany – powiedział PAP w niedzielę rzecznik wielkopolskiej policji mł. insp. Andrzej Borowiak.

W sobotę po godz. 15. policjanci otrzymali informację o odkryciu zwłok kobiety i dwóch małych dziewczynek w mieszkaniu w Puszczykowie. Jak przekazał PAP rzecznik wielkopolskiej policji, mł. insp. Andrzej Borowiak, kobieta miała 29 lat, zaś dziewczynki były w wieku 1,5 roku i 4,5 lat. Borowiak zaznaczył, że "w związku ze sprawą został zatrzymany ojciec dzieci i mąż kobiety".
W niedzielę Borowiak powiedział PAP, że "oględziny mieszkania nasi eksperci i technicy robili do późnej nocy". Dodał, że zatrzymany w sprawie 42-letni mężczyzna nie został jeszcze przesłuchany. Rzecznik wielkopolskiej policji zaznaczył, że w niedzielę będą podjęte decyzje, kiedy zostaną przeprowadzone sekcje zwłok. - Pierwsze przesłuchanie odbędzie się prawdopodobnie jutro, po uzyskaniu opinii biegłych medyków – podkreślił.
Tragedia w Puszczykowie. Nie żyje 29-letnia kobieta i jej dwie córeczki
Borowiak w rozmowie z PAP odniósł się także do nieoficjalnych informacji podawanych przez niektóre lokalne media, że para – poza dwiema córkami – miała także nastoletniego syna. Borowiak zdementował te informacje i powiedział, że "nie, to nie jest ich dziecko. Rzeczywiście on był w tym domu, ale on z tą sprawą nie ma nic wspólnego". Pytany, czy prawdą jest, że 42-letni mężczyzna sam zgłosił się do policjantów, odpowiedział: "nie udzielamy informacji na ten temat".
Rzecznik policji wyjaśnił, że mężczyzna w chwili zatrzymania był trzeźwy, powiedział, że nie posiada informacji dotyczących wyników badań jego trzeźwości, ale zastrzegł, że ta kwestia może nie mieć szczególnego znaczenia, ponieważ – jak wskazał – "wciąż nie ma pewności kiedy dokładnie doszło do zabójstwa, mogło to się wydarzyć dużo wcześniej".
Według nieoficjalnych informacji – do których na razie nie odnoszą się śledczy - rodzina pochodziła z Ukrainy.
Źródło: Radio ZET/ Anna Jowsa (PAP)