Aborcja zrównana z morderstwem. Sejm zajmie się nowym projektem
Fundacja Pro-Prawo do Życia złożyła pod koniec września projekt „Stop aborcji 2021”, który zrównuje zabieg przerwania ciąży z morderstwem. Gdyby Kodeks karny został znowelizowany w taki sposób, jak chcą wnioskodawcy, za aborcję groziłoby nawet dożywocie. Marszałek Sejmu Elżbieta Witek 28 października skierowała projekt ustawy do pierwszego czytania.

Aborcja w Polsce i tak jest już niemal całkowicie zakazana. Po wyroku Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku przestała obowiązywać przesłanka embriopatologiczna, która pozwalała usunąć ciążę w przypadku dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płotu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu.
Obecnie ciążę można przerwać tylko, gdy powstała w wyniku czynu zabronionego (gwałtu lub kazirodztwa), a także gdy stanowi zagrożenie życia lub zdrowia kobiety. Fundacja Pro-Prawo Życia Mariusza Dzierżawskiego, do której należy też Kaja Godek, chce jednak zaostrzenia antyaborcyjnych przepisów.
Zakaz aborcji w Polsce? Sejm zajmie się projektem
Projekt obywatelski „Stop aborcji 2021”, pod którym podpisało się 130 tysięcy osób, proponuje zmianę przepisów Kodeksu karnego, aby aborcja została zrównana z morderstwem. „Wadliwe zapisy kodeksu karnego powodują, że co roku tysiące dzieci w Polsce są bezkarnie zabijane” – stwierdziła w informacji prasowej fundacji.
Wnioskodawcy chcą dodać do Kodeksu karnego nową definicję „dziecka poczętego”. „Dzieckiem jest człowiek w okresie od poczęcia do osiągnięcia pełnoletności. Dzieckiem poczętym jest dziecko w okresie do rozpoczęcia porodu”.
Pozbawienie życia płodu, a więc „dziecka poczętego” w myśl projektu Fundacji Prawo do Życia, zagrożone byłoby karą od 5 do 25 lat pozbawienia wolności lub dożywocia. W przypadku, gdyby to matka była sprawcą, sąd mógłby zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub odstąpić od jej wymierzenia.
Z kolei za nieumyślne spowodowanie śmierci „dziecka poczętego” groziłoby od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. W przypadku, gdyby sprawcą była matka, sąd mógłby zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary lub wcale jej nie wymierzyć.
Według wnioskodawców wyrok Trybunału Konstytucyjnego z 22 października 2020 roku nie chroni „życia poczętego”. Wskazują, że choć „aborcja eugeniczna” (autorzy projektu posługują się błędnym pojęciem – aborcja eugeniczna dotyczy ulepszania istniejących gatunków, a TK zakazał aborcji embriopatologicznej, a więc przerwania ciąży z powodu dużego prawdopodobieństwa ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu lub nieuleczalnej choroby zagrażającej jego życiu – przyp. red.), która była przyczyną 95 proc. zabiegów terminacji ciąży, została zakazana, nadal w mocy pozostają dwie pozostałe przesłanki aborcyjne.
Według autorów projektu zmiana przepisów jest konieczna, bo „istoty ludzkie w fazie prenatalnej są pozbawione ochrony prawnej (…)”, a obecne prawo „wprost dopuszcza zabijanie pewnych kategorii istot ludzkich”. Stwierdzają też, że obecne przepisy „powodują, że matka dziecka poczętego nie jest w ogóle traktowana jako sprawca przestępstwa, nawet gdyby zabiła swoje dziecko w najbardziej okrutny sposób".
Projekt wpłynął do Sejmu 22 września, a 28 października marszałek Elżbieta Witek nadała mu numer druku. Oznacza to, że został on skierowany do pierwszego czytania.
W Pszczynie zmarła 30-letnia Izabela. Lekarze czekali aż płód obumrze
W wielu miastach w Polsce odbyły się demonstracje po śmierci 30-letniej pacjentki szpitala w Pszczynie, której odmówiono aborcji. Kobieta w 22. tygodniu ciąży została przyjęta z powodu odpłynięcia płynu owodniowego.
Rodzina w przesłanym oświadczeniu poinformowała, że lekarze stwierdzili bezwodzie i potwierdzili zdiagnozowane wcześniej wady wrodzone płodu. W szpitalu odmówiono kobiecie aborcji i czekano, aż płód obumrze. Ostatecznie do tego doszło, ale po niespełna 24 godzinach w szpitalu zmarła także pacjentka. Przyczyną śmierci był wstrząs septyczny.
RadioZET.pl/"Gazeta Wyborcza"/TVN24.pl/Medonet