Obserwuj w Google News

21-letni Adam zginął z rąk policjanta. Nieszczęśliwy wypadek czy zabójstwo?

8 min. czytania
24.09.2023 16:56
Zareaguj Reakcja

14 listopada 2019 roku w Koninie doszło do tragicznych wydarzeń, które wstrząsnęły całą Polską. 21-letni Adama Czerniejewski został zastrzelony przez policjanta podczas interwencji. Dwa lata po zdarzeniu funkcjonariusz usłyszał jedynie zarzut nieumyślnego spowodowania śmierci. Ojciec tragicznie zmarłego Adama nie ma wątpliwości: - To było morderstwo.

21-letni Adam zginął z rąk policjanta. Nieszczęśliwy wypadek czy zabójstwo?
fot. Piotr Molecki/East News

14 listopada 2019 roku, Konin. 21-letni Adam spotyka się z dwoma chłopakami na jednym z osiedli. Mają wymienić się częściami do e-papierosa. W pewnym momencie pojawia się policyjny radiowóz. Wychodzi z nich dwóch policjantów. Na ich widok Adam zaczyna uciekać. W pościg za nim rusza 28-letni policjant Sławomir L. Tuż przed placem zabaw Adam potyka się i przewraca.  Podrywa się z ziemi,  ale chwilę później dogania go już funkcjonariusz. Sławomir L. próbuje złapać chłopaka rękoma, ale w jednej z nich trzyma pistolet. Nagle pada strzał. Adam osuwa się na ziemię. Już nie wstaje. 

Strzał oddany z policyjnej broni okazuje się śmiertelny. Chłopak umiera na miejscu. Rusza prokuratorskie śledztwo.

Strzał w plecy

Pierwsza opinia biegłych z Poznania wskazała, że pocisk trafił Adama w klatkę piersiową i uszkodził m.in. mostek, serce i płuca, co spowodowało krwotok wewnętrzny. To mogłoby oznaczać, że policjant strzelił, bo 21-latek był zwrócony do niego przodem i chciał go zaatakować. Przy Adamie znaleziono bowiem nożyczki, którymi wcześniej przycinał watę do e-papierosa. 

Po przeniesieniu sprawy do łódzkiej prokuratury o wydanie opinii poproszony został biegły z Zakładu Medycyny Sądowej z Łodzi. On także uznał, że strzał padł w klatkę piersiową 21-latka. Opinie specjalistów medycyny sądowej z Poznania i Łodzi podważyli jednak biegli z… Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego Policji w Warszawie. To eksperci z zakresu balistyki, czyli badania broni palnej, oraz badań chemicznych.

Redakcja poleca

Bezsprzecznie uznali, że policjant oddał strzał w plecy Adama i to w dodatku z przyłożenia. To wykluczyło wersję, że chłopak rzekomo miał zaatakować policjanta. Ostatecznie biegły sądowy z Poznania wycofał się z wniosków, że strzał padł z przodu. Nie zrobił tego biegły Jarosław B. z Łodzi. Wokół jego osoby jest wiele kontrowersji. Bardzo często opiniuje w sprawach dotyczących policjantów i to na ich korzyść. Nie podajemy jego nazwiska, bo ciążą na nim zarzuty karne.

- Jest to biegły, który opiniuje w wielu sprawach, w których oskarżeni byli policjanci o stosowanie przemocy, czy naruszenie procedur użycia broni. Te opinie zawsze były korzystne dla policjantów, jak na przykład w sprawie Igora Stachowiaka - mówi mecenas Zbigniew Krüger, pełnomocnik ojca tragicznie zmarłego Adama.

Aby rozstrzygnąć wątpliwości prokurator postanowił zasięgnąć opinii biegłego z Krakowa. Ten oświadczył, że “z sądowo-lekarskiego punktu widzenia, dużo więcej przemawia za tym, że strzał ugodził Adama Czerniejewskiego od tyłu”. To ostatecznie rozwiało wątpliwości prokuratora: funkcjonariusz Sławomir L. strzelił w plecy Adama Czerniejewskiego.

Odbezpieczony pistolet

Śledczy starali się zrekonstruować wydarzenia z 14 listopada 2019 roku za pomocą nagrań monitoringu. Świadków tego, co się stało praktycznie nie było. Funkcjonariusze przesłuchali mieszkankę osiedla, która miała widzieć zdarzenie, ale jej wersja nie korespondowała z nagraniami monitoringu. Kobieta cierpi również na znaczną wadę wzroku. 

Pogrzeb Adama Czerniejewskiego.

Pogrzeb Adama Czerniejewskiego.

‧ fot. WALDEMAR WYLEGALSKI/Polska Press/East News

Z monitoringu udało się ustalić, że policjant, który gonił Adama w biegu przeładował broń. Z odbezpieczonym pistoletem kontynuował pościg. Gdy dogonił chłopaka, próbował go złapać rękoma, ale w jednej z nich miał odbezpieczoną broń. To wtedy padł strzał w plecy Adama. Eksperci wykluczyli, żeby broń sama wystrzeliła. Od razu pojawiły się pytania, dlaczego policjant biegł z przeładowanym pistoletem w sytuacji, gdy nie było żadnego zagrożenia ze strony uciekającego Adama. Chłopak nie był przestępcą.

Prokurator powołał biegłego z dziedziny taktyki, technik interwencji, samoobrony i środków przymusu bezpośredniego. Opinia była miażdżąca dla interweniującego policjanta. Zgodnie z procedurami, funkcjonariusz policji może poruszać się z bronią wyjętą z kabury jedynie, gdy jest ona zabezpieczona. Wyjątkiem są sytuacje, gdy prowadzi “wymianę ognia” lub ubezpiecza partnera. Ponadto, biegły ocenił, że próba złapania osoby uciekającej mając w ręku przeładowany pistolet jest bardzo niebezpieczna i grozi oddaniem przypadkowego strzału. Sławomir L. złamał zasady posługiwania się bronią, a jego interwencja była nieprawidłowa - stwierdził biegły. Ta interwencja zakończyła się śmiercią 21-latka.

Policjant na wolności

Sławomir L. od początku pozostaje na wolności. Nie zmieniły tego nawet zarzuty, które usłyszał w tej sprawie. Po ponad dwóch latach od zdarzenia prokurator zarzucił mu nieumyślne spowodowanie śmierci 21-letniego Adama. Policjant nie przyznał się do winy i odmówił składania wyjaśnień. Oświadczył jedynie, że strzał padł z przodu.

Redakcja poleca

Jadę do Nowego Dworu Mazowieckiego. Do podwarszawskiej miejscowości z Konina przeprowadził się ojciec Adama, Artur Czerniejewski.

- Przeprowadził się pan za pracą? - pytam.

- Nie, głównym powodem było nękaniem mnie przez policję - odpowiada Artur Czerniejewski.

Ten wątek zostawiam na później. Najpierw chcę dowiedzieć się od mężczyzny, czy rozmawiał z policjantem, który zastrzelił jego syna.

- Widzieliśmy się tylko, kiedy miał stawiane zarzuty za nieumyślne spowodowanie śmierci, do czego w ogóle się nie przyznał. Nie potrafił spojrzeć mi w oczy, nie powiedział przepraszam. Nic nie powiedział - wspomina Artur.

- Nie miał żadnej refleksji? - dopytuję.

- Nie, absolutnie.

"Stój, bo strzelam!"

Nie wiadomo, dlaczego policjant wyciągnął i przeładował broń już podczas pościgu. Nie wie tego również prokurator, ale mimo to w akcie oskarżenia stwierdza, że nie doszło do użycia broni, bo strzał został oddany przypadkowo. Jeżeli policjant nie zamierzał używać broni, to po co ją wyciągnął i odbezpieczył? Jeden z nastolatków, który tego dnia spotkał z się Adamem mówił, że policjant, który ruszył za nim w pościg krzyknął: “Stój, bo strzelam!”. To oznacza, że Sławomir L. przynajmniej rozważał oddanie strzału. To ważne, bo w takiej sytuacji policjant mógłby odpowiadać nie za nieumyślne spowodowanie śmierci, a za zabójstwo z zamiarem ewentualnym. Zamiast maksymalnie pięciu lat pozbawienia wolności groziłoby mu nawet dożywocie. 

Po śmierci 21-latka z rąk policjanta w Koninie wybuchły zamieszki.

Po śmierci 21-latka z rąk policjanta w Koninie wybuchły zamieszki.

‧ fot. WALDEMAR WYLEGALSKI/Polska Press/East News

- Wątpliwości budzi sam sposób użycia broni, czyli to, że ten strzał mógł paść z przyłożenia. Pojawiają się też relacje, że oskarżony znał wcześniej pokrzywdzonego i interweniował w stosunku do niego. Nie przesądzam na tym etapie, ale powstaje pytanie, czy być może nie powinna zostać zastosowana inna kwalifikacja prawna: zabójstwo z tzw. zamiarem ewentualnym. Sprawca wie do jakich skutków może prowadzić jego działanie i się na to godzi - wyjaśnia mecenas Zbigniew Krüger.

Prokurator w akcie oskarżenia uznał, że policjant nie znał wcześniej Adama. Z taką wersją nie zgadza się ojciec tragicznie zmarłego syna. - Przed morderstwem rozmawiałem z synem i mówił, że policjant prześladuje go i gnębi. Pierwsze moje podejrzenie to było, czy to nie chodzi o jakieś narkotyki. Ufałem jedna synowi. Wiedziałem, że nie ma żadnych problemów, ale chciałem się upewnić - relacjonuje.

Woreczek

Tuż po śmierci Adama prokuratura nie ujawniała zbyt wielu informacji o śledztwie. Mimo to zdecydowała się przekazać mediom, że w pobliżu zwłok chłopaka znaleziono woreczek z substancją psychotropową. Później, ta sama substancja została ujawniona również w krwi i moczu 21-latka. Na woreczku nie było jednak jego śladów biologicznych. 

- Nie chcę spekulować, skąd i dlaczego miałby się tam znaleźć woreczek, na którym nie było śladów biologicznych pokrzywdzonego. Nawet, gdyby były, to nie jest to powód ani jakiekolwiek usprawiedliwienie dla interwencji policyjnej, która zakończyła się w taki sposób. Podkreślam, pokrzywdzony podczas zdarzenia nie był w żadnej mierze w jakikolwiek sposób agresywny w stosunku do policjantów. Po prostu uciekał - mówi pełnomocnik ojca Adama.

- Chcieli zrobić z syna gangstera, czy dilera. Nawet, gdyby miał cały plecak marihuany, to nie jest powód, żeby strzelać - dopowiada Artur Czerniejewski.

O Sławomirze L. wiadomo nie wiele. W dniu, którym zginął Adam, miał 28-lat i 6-letni staż pracy w policji. Ma żonę i czwórkę dzieci. “Gazeta Wyborcza” dotarła do znajomego policjanta, który opowiedział dziennikarzowi, że Sławomir L. bywał porywczy i agresywny, słabo się uczył, a większość czasu spędzał na siłowni. Rozmówca “Wyborczej” zdziwił się, że mężczyzna trafił do policji i przeszedł testy psychologiczne.

Zbigniew Stonoga, kontrowersyjny biznesmen i youtuber, który od początku pomaga ojcu zastrzelonego Adama, nagrał wywiad z dwoma policjantami z Konina. Anonimowo opowiedzieli, że Sławomir L. “miał „robić z siebie komandosa", zaś „lanie małolatów" było w komendzie tematem tabu”. Policjanci, mimo że mieli zakryte twarze, zostali zdemaskowani przez szefów i zwolnieni z pracy w policji z powodu ujawniania informacji.

Prokurator nie ustalił również, dlaczego Adam zaczął uciekać na widok policjantów. Ojciec chłopaka twierdzi, że syn bał się Sławomira L. Jeżeli ta wersja potwierdziłaby się, to motywacja oskarżonego mogłaby mieć duże znaczenie dla kwalifikacji prawnej czynu i wyroku, jaki mógłby usłyszeć policjant.

- Trzy dni przed morderstwem ten policjant zatrzymał Adasia, wziął go do radiowozu i rozbierał do naga. Rzekomo szukał narkotyków. W ogóle się nie dziwię synowi, że jak zobaczył, że znowu ten psychopata podjeżdża, to stwierdził, że lepiej uciekać. Też nie chciałbym się obnażać przed policjantami. Wydaje mi się, że to był główny powód, że syn uciekał - twierdzi Artur Czerniejewski.

Zamieszki

Mimo że akt oskarżenia został wysłany do sądu w czerwcu 2022 roku wciąż nie ruszył proces w tej sprawie. - Początkowo były problemy i wątpliwości co do sądu, który ma się zająć tą sprawą. Pierwotnie wyłączyli się wszyscy sędziowie Sądu Rejonowego w Koninie z uwagi, że zdarzenie miało miejsce w Koninie i do dziś budzi emocje - wyjaśnia adwokat.

Kilka dni po śmierci 21-letniego Adama z rąk policjanta, pod Komendą Miejską Policji w Koninie wybuchły zamieszki. W ruch poszły kamienie i butelki. Dwóch policjantów zostało rannych. Doszło do zatrzymań agresorów. Prezydent Konina zwołał sztab kryzysowy z udziałem przedstawicieli straży miejskiej i policji. 

Mecenas Zbigniew Krüger złożył wniosek o przekazanie sprawy sądowi okręgowemu ze względu na skomplikowany charakter sprawy. Sąd Apelacyjny przyznał mu rację i przeniósł sprawę do Sądu Okręgowego w Kaliszu. Wkrótce ma zostać ogłoszony kalendarz rozpraw.

- Jaki wyrok byłby dla Pana sprawiedliwy? - pytam ojca Adama.

- Jeżeli policjant dostanie minimum 25 lat. To jest i tak za mało za to, co zrobił Adasiowi. On miał całe życie przed sobą, a ten policjant mu je odebrał. Nie pozwolę, żeby dostał mniej - zarzeka się Artur i po chwili dodaje: - Wiem, ze jest bardzo dużo dowodów na to, że to był ewidentnie wyrok, że ten policjant biegł po to, aby syna zabić.

Mandaty

Mimo upływu kolejnych lat ojciec Adama nie może pogodzić się ze śmiercią swojego syna. Nie ustaje w nagłaśnianiu tej sprawy. Płaci jednak za to swoją cenę.

- Ostatnio zostałem ukarany mandatem wysokości 2000 zł, czy 2800 zł za zniesławienie mordercy mojego syna, bo napisałem na portalu społecznościowym Facebook parę rzeczy. To, co myślę, to co czuję - mówi Artur.

Z Konina wyprowadził się, bo jak twierdzi, był gnębiony przez policjantów. Zebrał kilkadziesiąt mandatów. - Wystarczyło, że wyszedłem z domu i potrafiłem przynieść jeden lub dwa mandaty dziennie. Tak po prostu. 

- Za co konkretnie były to mandaty? - dopytuję.

- Na przykład za rzekome zaśmiecanie. Zapytałem policjanta, dlaczego dostaje mandat skoro to nie są moje śmieci. Policjant spojrzał na mnie z głupim uśmiechem i powiedział: "ja nie wiem, czy to są twoje śmieci, czy nie". Ale mandat 200 zł dostałem - opowiada Artur.

Gdzie jest Adaś?

Tragicznie zmarły Adam był najstarszym synem Artura. Od kilku lat mieszkał w Londynie, gdzie wyjechał za pracą. Często przyjeżdżał do rodzinnego domu w Koninie. Był zaręczony, planował ślub. W przyszłości chciał otworzyć restaurację. 

Artur wraz z żoną wychowuje czwórkę dzieci. Najmłodsza Anastazja ma roczek. Najstarszy Krzysztof ma szesnaście. Jest jeszcze 14-letnia Wiktoria i 6-letni Józio. 

- Pytają o Adama? - zagaduję po tym, jak najmłodszy wparował do pokoju i przerwał wywiad.

- Najwięcej to pyta właśnie Józef. 

- I co pan mówi?

- Że Adaś poszedł do "Bozi". Jak przechodzimy koło kapliczki, to Józio wskazuje na nią i mówi: O, tam jest Adaś! Czy ma tam dobrze?

O sprawie tragicznej śmierci 21-letniego Adama Czerniejewskiego posłuchasz w podcaście kryminalnym Radia ZET "Materiał dowodowy":

"Materiał dowodowy" to reporterski podcast kryminalny Radia ZET przygotowywany przez dziennikarza Mateusza Kaperę. Przybliżamy słuchaczom najciekawsze sprawy kryminalne, które wydarzyły się w Polsce. Odkrywamy nowe fakty i rozmawiamy z rodzinami nie tylko ofiar, ale także oprawców. Nowe odcinki, co dwa tygodnie na player.radiozet.pl, kanale Youtube Radia ZET i najpopularniejszych platformach streamingowych.

Kontakt z autorem: mateusz.kapera@radiozet.pl