Obserwuj w Google News

Holland: chciałam zrobić ten film już w 2022. Nie miałam zamiaru ingerować w wybory

5 min. czytania
30.09.2023 19:42
Zareaguj Reakcja

- To nie jest prawda, że chciałam, by to było przed wyborami. Chcieliśmy zrobić "Zieloną granicę" już w 2022 roku, ale nie mieliśmy kasy, musieliśmy ją zebrać. Gdy film zakwalifikowano do konkursu w Wenecji, to jasnym się stało, że to kalendarz festiwalowy, a nie wyborczy, będzie tu najważniejszy - mówiła w podcaście "Machina Władzy" Agnieszka Holland. Wybitna reżyserka w ostrych słowach skrytykowała też polityków PiS. Jednocześnie przyznała, że jeśli opozycja przegrałaby wybory parlamentarne, to nie z powodu jej filmu. - Popełnili szereg błędów - przyznała.

Holland
fot. Piovanotto Marco/Abacapress.com/East News, Anna Gołaszewska/East News

„Zielona granica” Agnieszki Holland to zdecydowanie najgłośniejsza premiera roku. 2,5-godzinny film, wyróżniony specjalną nagrodą jury na festiwalu w Wenecji, opowiada o kryzysie uchodźczym, który od dwóch lat trwa na  granicy polsko-białoruskiej.

W filmie reżyserka zderza ze sobą kilka perspektyw. Migrantów, którzy utknęli między Polską a Białorusią, wypychani na drugą stronę przez pograniczników z obu krajów. Aktywistów, którzy starają się pomagać uwięzionym w lasach migrantom, wiedząc, że grozić im za to mogą konsekwencje prawne. Ale także strażników granicznych, stojących na pierwszej linii tego kryzysu i niewolnych od dylematów moralnych.

Dzieło wzbudziło ogromne kontrowersje. Holland zarzucano m.in. „postawę antypolską” oraz „plucie na polski mundur” poprzez pokazywanie żołnierzy SG w złym świetle. W krytyce, a nawet hejcie na artystkę przodowali, zwłaszcza politycy PiS, którzy oskarżali ją mówienie językiem „nazistowskiej i stalinowskiej propagandy” oraz  realizowanie propagandy Alaksandra Łukaszenki i Władimira Putina.

Holland: niech sobie Ziobro nie wyciera gęby pamięcią mojego ojca

Sama zainteresowana skomentowała rozgłos wokół „Zielonej granicy” w najnowszym odcinku podcastu Radia ZET „Machina Władzy”. - Trudno mi komentować, jak Zbigniew Ziobro porównuje mnie do Goebbelsa, Stalina, Putna, nie wiem, kogo tam jeszcze. I na dodatek wyciera sobie gębę pamięcią mojego nieżyjącego ojca. - mówiła. Przypomnijmy, że Henryk Holland – socjolog, dziennikarz i żołnierz Ludowego Wojska Polskiego – zginął w 1961 roku, wyskakując z okna swojego mieszkania w trakcie rewizji po aresztowaniu. Przeciwnicy Agnieszki Holland wypominają jej jednak to, że jej ojciec należał do PZPR, a jako publicysta był autorem m.in. artykułów uderzających w antykomunistyczne podziemie.

Redakcja poleca

- Jestem córką ofiary komunistycznej bezpieki, ale też córką łączniczki Powstania Warszawskiego i Sprawiedliwej Wśród Narodów Świata – powiedziała. Podkreśliła, że „nie wstydzi się swoich przodków”, którzy – jej zdaniem – „nie życzyliby sobie, by wycierano sobie nimi gęby”. - Nie wydaje mi się, żeby rządzący dokonali dla Polski czegokolwiek takiego, co dałoby im prawo, by wypowiadać się w ten sposób – oceniła. Reżyserka przypomniała, że sąd zakazał Ziobrze, w ramach zabezpieczenia powództwa w sprawie cywilnej, wypowiadania się na temat filmu. Minister sprawiedliwości ominął jednak ten zakaz.

Jeśli Ziobro, którego nazywam „minister niesprawiedliwości”, lekceważy sobie zakaz sądu, to jest to już kompletna anarchia, bezprawie i dowód na to, że nawet do czegoś takiego ta władza jest w stanie się posunąć. [...] Ludzie myślący dostrzegli już, że poziom nagonki na mnie przekroczył granie dopuszczalne w świecie demokratycznym. Jeśli prezydent Duda porównuje obywateli, którzy wybierają się do kina na ten film, do świni i nazistowskich kolaborantów, to my żyjemy chyba w jakimś matriksie. To jest totalny Orwell, oni jak u Orwella odwracają znaczenia - Agnieszka Holland

Na zarzut, że „psuje reputację Polski”, odparła, że robią to polskie władze, które „zmuszają żołnierzy do traktowania migrantów w sposób brutalny, jak pociski hybrydowe”. - Oczywiście, że ludzi, którzy przybywają do Polski, trzeba sprawdzać, weryfikować, czasem nawet deportować. Ale należy to robić zgodnie z prawem i z poszanowaniem godności drugiego człowieka – podkreśliła. - Myślę jednak, że większość ludzi jest przyzwoite i ulega pokusie dobra – dodała, podając jako przykład jedną ze scen filmu, w której grany przez Tomasza Włosoka funkcjonariusz SG ujawnia swoją wrażliwość i zachowuje się w sposób humanitarny.

Holland: chciałam zrobić ten film już w 2022

W rozmowie poruszony został wątek zbliżających się wyborów parlamentarnych. Część komentatorów zwróciła uwagę, że data polskiej premiery filmu (22 września) nie była przypadkowa. Niektórzy uważają jednak, że „Zielona Granica” bardziej przysłuży się PiS, które „podkręci” w ten sposób antyimigrancką nagonkę. Holland zapewniała, że idea filmu zrodziła się „z poczucia oburzenia” na to, co dzieje się na polsko-białoruskiej granicy i że scenariusz powstał stosunkowo szybko po tym, jak wybuchł kryzys przygraniczny. Reżyserka wraz z producentami przez rok szukali jednak środków, które mogłyby sfinansować ten projekt.

- To nie jest prawda, że chciałam, żeby to było przed wyborami. Chcieliśmy to zrobić w 2022, planowaliśmy zdjęcia na marzec 2022, ale nie mieliśmy kasy. Żmudnie ją zbieraliśmy, a jak już ją zdobyliśmy, to dopiero wtedy zabraliśmy się za film. Gdy Wenecja przyjęła „Zieloną granicę” do konkursu głównego, jasne stało się, że decydujący będzie kalendarz festiwalowy, a nie wyborczy – wyjaśniła. W jej opinii nieuczciwe byłoby wobec polskich widzów, gdyby zwlekano z premierą do okresu powyborczego, zwłaszcza, że „odbił się szerokim echem”.

Wybory 2023. Holland: opozycja popełniła błędy. Jeśli przegrają, to nie przez mój film

- Nie było naszym planem ingerować w wybory, ale trafić serc, umysłów i sumień ludzi. Oraz dać głos tym, którzy tego głosu nie mają: zarówno uchodźcom, jak i strażnikom, ale też aktywistom. Żebyśmy nie mogli powiedzieć, że nas tam nie było – zaznaczyła. Przyznała, że miała też „szereg sygnałów i sugestii ze strony zwolenników opozycji”, żeby przesunąć premierę „Zielonej granicy”.

- Oczywiście, nie chciałabym, żeby mój film przyczynił się do wygranej PiS. Ale umówmy się, zachodzą procesy głębsze niż zrobienie jednego filmu i użycie go do propagandy. Po prostu jeśli opozycja znów przegra wyborach, to z dwóch powodów. Po pierwsze, że one nie będą wolne i uczciwie, bo ilość środków finansowych i instytucjonalnych, jakimi dysponuje PiS, jest nieporównywalnie większa niż ta, którą dysponuje opozycja – opisywała.

A drugi powód jest taki, że opozycja popełniła przez ten czas szereg błędów. Części pewnie nie udało się uniknąć, ale część wynikała z egoizmu. Nie udało jej się dotrzeć do wyborców PiS i uwiarygodnić się w przekazie dotyczącym afer rządu. Jeśli więc będą szukać winy w moim filmie, to sorry, ale złej baletnicy przeszkadza rąbek u spódnicy – stwierdziła Holland. W jej opinii artyści nie powinni kalkulować, czy swoimi dziełami mogą pomóc bądź nie jakiejś partii w wyborach, bo „wtedy nie będzie już zupełnie wolnej sztuki”.

Nie przegap