Śmierć 1,5-rocznego dziecka w samochodzie. "Ojciec padł i walił głową w ziemię"
W środę doszło do tragicznego zdarzenia w Szczecinie. Kobieta zapomniała odwieźć 1,5-rocznego chłopca do żłobka i zostawiła go w samochodzie. Niestety, dziecko zmarło. Świadkowie zdarzenia przytaczają tragiczną relację. - Kiedy zabrali kobietę do karetki, ojciec padł i zaczął walić głową w ziemię - mówi jeden ze świadków.

Do tragicznego zdarzenia doszło w środę w Szczecinie. Kobieta zapomniała odwieźć 1,5-rocznego chłopczyka do żłobka. Dziecko przez kilka godzin było zamknięte w pozostawionym na słońcu aucie. O szczegółach tragedii opowiedzieli świadkowie.
- To dobra rodzina. Ta kobieta to dobra i czuła matka. Doszło do tragedii, która jest niewyobrażalna. Być może miała jakieś problemy. Może w pracy coś się wydarzyło. Trudno to zrozumieć, ale tu chyba zawiniło zabieganie. Nikt tu nie wierzy, że zrobiła to celowo - powiedziała Onetowi kobieta.
Tragedia w Szczecinie. Matka była zrozpaczona
38-latka po pracy poszła odebrać Szymka ze żłobka. Samochód stoi kilka metrów dalej. W żłobku dowiaduje się, że dziecka dzisiaj nie było. Wtedy kobieta pobiegła do samochodu, gdzie na tylnim siedzeniu znalazła chłopca.
- Tego krzyku nie zapomnę do końca życia. To był wrzask rozpaczy. Powtarzała w kółko "co ja zrobiłam, moje dziecko" – mówi kobieta, która była świadkiem tej sytuacji.
Ratownicy próbowali ratować chłopca
Do Szymka przyjechała karetka, by spróbować reanimować chłopca. Cała akcja trwała godzinę, a jeden z medyków stwierdził, że "czegoś takiego nie widział nigdy. Że to dla niego najtrudniejsza akcja w życiu".
Kobieta załamała się i również potrzebowała pomocy lekarzy. Po dwóch dniach od tragedii śledczy dalej nie są w stanie jej przesłuchać ze względu na jej stan psychiczny.
- To było coś strasznego. Na miejsce przybiegł ojciec. Kiedy zabrali kobietę do karetki, padł i zaczął walić głową w ziemię. To, co tu się wydarzyło, jest dramatem dla całej tej rodziny. Oni już ponieśli najwyższą możliwą karę – mówi świadek.
"Była czuła i kochająca matką"
Świadkowie mówią Onetowi, że kobieta była bardzo czułą i kochającą matką. - Przychodziła, pytała, czy dzieci mogą pogłaskać naszego psa. Widać było miłość, którą darzyła te dzieci. W życiu nie nazwałby jej nikt złą matką – powiedzieli.
Dlaczego nikt przez tyle godzin nie zauważył dziecka zamkniętego w samochodzie? To pytanie zadaje sobie każdy, z kim rozmawiał Onet. Samochód, którym przyjechała kobieta, to SUV z mocno przyciemnianymi szybami. Chłopiec siedział z tyłu, prawdopodobnie tyłem do kierunku jazdy. - A pani zagląda do samochodów, jak przechodzi? - zastanawia się jeden z mężczyzn w rozmowie z dziennikarką Onetu. - Nie, właściwie nikt tego nie robi - mówi.
"Rodzice, którzy przywożą dzieci do żłobka, nie mają dużo czasu. Biegną, by odprowadzić dziecko i zdążyć do pracy. Nikt nie stoi dłużej niż kilka minut. Nikt nie stoi przed budynkiem żłobka. Nikt nie miał więc szans zobaczyć zamkniętego w samochodzie chłopca" - pisze dziennikarka Onetu.
RadioZET.pl/Onet