Oceń
Kilka miesięcy temu sąd nie uwzględnił wniosku prokuratury o warunkowe umorzenie sprawy ze względu na ograniczoną poczytalność oskarżonej. Sąd się na to nie zgodził.
Skarżyła się na ból brzucha
24-letnia mieszkanka Pyskowic zgłosiła się do onkologa z Gliwic, skarżąc się na ból brzucha. Przedstawiła mu wyniki badań świadczących o złośliwym nowotworze żołądka. Lekarz polecił pacjentce szpital w Bełchatowie. W czerwcu 2016 r. na podstawie sfałszowanych wyników usunięto jej tam żołądek, część przełyku, śledzionę i węzły chłonne.
Kiedy po operacji szpital otrzymał wyniki badań histopatologicznych wyciętych narządów jednoznacznie stwierdzające, że nowotworu nie było, powiadomił prokuraturę. Wcześniej do domu 24-latki przyszedł jednak z Bełchatowa anonimowy list informujący, że wycięto jej zdrowe narządy. Zaalarmowana matka kobiety zawiadomiła wówczas gliwicką prokuraturę. Okazało się, że list wysłała sama pacjentka, która później przyznała się także do spreparowania wyników badań.
Biegli psychiatrzy ocenili, że kobieta cierpi na poważne zaburzenia psychiczne i ma ograniczoną poczytalność. W związku z tą opinią prokuratura wystąpiła do sądu o warunkowe umorzenie postępowania i zobowiązanie kobiety do poddania się leczeniu w warunkach ambulatoryjnych, jak wskazali biegli. Gliwicki sąd nie uwzględnił tego wniosku i nakazał przeprowadzenie normalnego procesu. Motywy tamtej decyzji, podobnie jak sam proces, są niejawne.
Nowotwór, którego nie było
Według ustaleń prokuratury kobieta sfabrykowała wyniki badań — gastroskopii i badań histopatologicznych pobranych wycinków — by wskazywały, że cierpi na zaawansowany nowotwór żołądka. Miała w tym celu bazować na informacjach zaczerpniętych z forów internetowych.
Kiedy sprawa wyszła na jaw, prokuratura wszczęła nie tylko śledztwo, w którym zarzuty sfałszowania i posługiwanie się sfałszowaną dokumentacją medyczną usłyszała mieszkanka Pyskowic, ale też drugie postępowanie, po zawiadomieniu 24-latki. Dotyczy ono doprowadzenia do ciężkiego uszczerbku na jej zdrowiu przez lekarzy z bełchatowskiego szpitala. — Nikomu w tej sprawie nie przedstawiono zarzutów, postępowanie jest zawieszone — poinformowała w poniedziałek PAP rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Gliwicach Joanna Smorczewska.
Jak podawała wcześniej prokuratura, bełchatowscy lekarze nie prowadzili dalszej diagnostyki kobiety, a przedstawione wyniki badań nie budziły ich wątpliwości. Podczas operacji nie stwierdzili obecności nowotworu, w jamie otrzewnej zauważyli jednak białe guzki, które mogły być objawem tej choroby. Za kontynuowaniem operacji przemawiał też fakt, że ewentualna kolejna mogłaby się odbyć dopiero za pół roku, tymczasem opierając się na wynikach badań sugerujących zaawansowany nowotwór, lekarze uznali, że pacjentka może operacji w tym terminie nie dożyć.
RadioZET.pl/pap/maal
Oceń artykuł