Obserwuj w Google News

"On nie ma odwagi, żeby to skończyć". Sprawa Justyny odroczona, sąd dopuszcza nowy materiał dowodowy

2 min. czytania
14.10.2022 14:58
Zareaguj Reakcja

Rozprawa oskarżonej o pomoc w aborcji Justyny Wydrzyńskiej została po raz kolejny odroczona. Na wyrok aktywistka Aborcyjnego Dream Teamu poczeka kolejne miesiące. Prokuratura złożyła nowe wnioski dowodowe, a kobieta, która prosiła o pomoc w aborcji, i jej mąż znów nie pojawili się w sądzie. - To nie Justyna jest winna. Winne jest państwo - komentuje Natalia Broniarczyk.

Aborcyjny Dream Team
fot. Piotr Molecki/East News

- Jestem zawiedziona tym, co się wydarzyło. Liczyłam na to, że dziś zamkniemy tę sprawę i za moment usłyszę wyrok - mówiła po wyjściu z sali rozpraw Justyna Wydrzyńska z Aborcyjnego Dream Teamu (wchodzącego w skład inicjatywy Aborcja Bez Granic).  Sprawę Justyny oskarżonej o pomocnictwo w aborcji farmakologicznej opisywaliśmy szczegółowo w marcu.

W piątek rano na warszawskiej Pradze-Południe odbyła się trzecia rozprawa, ale znów została odroczona, bo najważniejsi w tym głośnym procesie świadkowie, mimo odebrania wezwań, nie stawili się w sądzie. Na Anię, kobietę, której Wydrzyńska przekazała pigułki poronne, a której przemocowy partner wezwał policję, za nieusprawiedliwione niestawienie się w sądzie nałożono karę 3 tys. zł - tyle samo na mężczyznę. To maksymalna kara za niestawiennictwo świadka przewidziana w Kodeksie postępowania karnego.

Aborcyjny Dream Team: jesteśmy po stronie Ani

Decyzja sądu wzbudziła kontrowersje. Zdaniem aktywistek kara nałożona na kobietę, która zwracała się o pomoc, jest zbyt surowa. - Myślałam, że sędzia będzie po stronie kobiet - komentowała Wydrzyńska. 

Redakcja poleca

Członkinie Aborcyjnego Dream Teamu podkreślają, że cały czas są po stronie Ani. - Nie mamy do niej żalu, że się nie pojawiła. To straszne, że trzeba tłumaczyć sędzi, że być może przyjście do sądu, gdzie trzeba spotkać się z ogromnym zainteresowaniem medialnym, gdzie trzeba wywlekać swoje życie osobiste, jest trudne. Ona się na to nie pisała. Ona chciała przerwać ciążę, a nie uczestniczyć w cyrku medialnym. Tę sprawę rozpoczął jej partner i nie ma odwagi, żeby ją skończyć - mówiła po rozprawie Natalia Broniarczyk. Sąd uwzględnił natomiast wnioski obrońców aktywistki, by zapewnić bezpieczeństwo i komfort Ani - podczas kolejnej rozprawy świadkowie mają zostać wezwani do oddzielnych sal. 

Sąd dopuszcza nowy materiał dowodowy

Tymczasem prokuratura złożyła nowe wnioski dowodowe. Na materiał dowodowy składają się nagrania publicznych wypowiedzi aktywistki, które – jak uzasadnił sąd – mają pokazać zachowanie Wydrzyńskiej i jej osobisty stosunek do tego, za co dostała zarzuty.

- Ja jestem bardzo zaskoczona tym nowym materiałem dowodowym. To pokazuje nam, że atakowany jest aktywizm Justyny. Jako Aborcja Bez Granic w tamtym roku wsparłyśmy 32 tys. osób, będziemy tę robotę robić, bo państwo jej nie robi - zaznaczała Kinga Jelińska z ADT.

Demonstracja solidarnościowa w dniu procesu Justyny Wydrzynskiej oskarżonej o pomocnictwo w aborcji

Demonstracja solidarnościowa w dniu procesu Justyny Wydrzyńskiej oskarżonej o pomocnictwo w aborcji

‧ fot. PRZEMYSLAW WIERZCHOWSKI/REPORTER

Aktywistki podkreślają, że nie czują winy. - To nie Justyna jest winna. To nie my jesteśmy winne. Winne jest państwo - mówiła Natalia Broniarczyk. - Oczekujemy, że ten proces zakończy się jak najszybciej, a sędzia zrozumie, że Aborcja Bez Granic robi robotę państwa - dodała.

Trzecia rozprawa ws. aktywistki odbyła się na tydzień przed drugą rocznicą wyroku TK ws. aborcji. 22 października poznamy kolejne statystyki Aborcji Bez Granic i dowiemy się, ile osób w ciągu dwóch lat od orzeczenia zwróciło się do aktywistek po pomoc.

RadioZET.pl