Niewiele ponad 200 chętnych na księży. Trzeba łączyć lub likwidować seminaria
Ponad 200 nowych kleryków zaczęło naukę w seminariach diecezjalnych w całej Polsce. Z roku na rok ta liczba znacznie spada, dlatego władze Kościoła w tym roku akademickim zdecydowały się na łączenie lub likwidację niektórych seminariów.

Studia 2023 i nowy rok akademicki 2022/2023 rozpoczęły nie tylko uniwersytety i politechniki. Wraz z początkiem października do nauki przystępują klerycy. W tym roku do seminariów diecezjalnych zgłosiło się 236 chętnych (nie bierzemy pod uwagę seminariów zakonnych i misyjnych, bo to inny rodzaj posługi). W ubiegłym roku rekrutację przeszło 242 mężczyzn.
- Każdego roku przyjmowanych jest ok. 10 procent mniej kandydatów do seminariów i ta tendencja się utrzymuje – mówi eKAI ks. dr Przemysław Kwiatkowski, rektor WSD w Gnieźnie i przewodniczący zarządu Konferencji Rektorów Wyższych Seminariów Duchownych Diecezjalnych i Zakonnych.
Nowy rok akademicki z łączonymi seminariami
Ze szczegółowych danych widać, że zanika wieloletni podział na bardziej przywiązane do tradycji i Kościoła południe Polski i mniej zainteresowaną tymi kwestiami północ i zachód. Np. do tarnowskiego seminarium zgłosiło się 15 kleryków. To jeden z największych naborów, ale jak wspominają księża, jeszcze 20 lat temu, zgłaszało się tu 40, a nawet 50 mężczyzn do seminarium.
Na drugim krańcu Polski seminarium w Gdańsku przyjęło niewiele mniej, bo 11 kandydatów (pięciu z archidiecezji gdańskiej, sześciu z toruńskiej). Po ośmiu ma Białystok, Lublin (są tu też klerycy z diecezji zamojsko-lubaczowskiej), Pelplin, Przemyśl i seminarium diecezji warszawsko-praskiej. Siedmiu nowych kleryków zaczęło naukę w seminarium w Łodzi i Radomiu. Sandomierz i Rzeszów przyjęły po sześć osób.
W tym roku nie ma diecezji, w której nie zgłosił się nikt, ale w ubiegłym roku taka sytuacja przydarzyła się czterem placówkom: w Drohiczynie, Elblągu, Łowiczu i Bydgoszczy. Starsze roczniki liczyły tylko kilka osób. Zdecydowano się więc na łączenie i zamykanie seminariów.
Ubiegły rok akademicki 2021/2022 był np. ostatnim dla kleryków w seminarium w Bydgoszczy. Od października uczą się w Poznaniu. Dwa lata temu trafili już tam klerycy z diecezji kaliskiej. W sumie więc naukę w seminarium w Poznaniu rozpocznie 18 nowych kleryków, ale są to mężczyźni aż z czterech diecezji: 10 z archidiecezji poznańskiej, 4 z kaliskiej, 1 z bydgoskiej i 3 z archidiecezji gnieźnieńskiej. Podobna sytuacja jest w we Wrocławiu. Tutejszy metropolita zdecydował o połączeniu seminariów z pobliskich diecezji. Z powodu małej liczby chętnych we Wrocławiu będą się kształcić klerycy z Legnicy i ze Świdnicy.
W tym roku do seminarium w Łowiczu zgłosił się tylko jeden kandydat i będzie się on uczył w Wyższym Metropolitalnym Seminarium w Warszawie. W sumie będzie więc tu 11 nowych kleryków. Od przyszłego roku także pozostałych sześciu studentów ze starszych lat przeniesie się z Łowicza do Warszawy.
Już wcześniej na takie kroki zdecydowano się w Olsztynie. W 2020 roku w seminarium Hosianum zebrano chętnych z diecezji elbląskiej i z archidiecezji warmińskiej. To rozwiązanie zostało i jeszcze je rozszerzono: w tym roku przyjęto tu cztery osoby z diecezji elbląskiej, jedną z archidiecezji warmińskiej i jedną z diecezji ełckiej.
Zmiany nastąpiły także w seminarium w Częstochowie. Od lat uczyli się tu klerycy z archidiecezji częstochowskiej i do nich dołączani byli kandydaci z diecezji sosnowieckiej. Teraz utworzono już jedno Wyższe Międzydiecezjalne Seminarium Duchowne w Częstochowie, które przyjęło właśnie 11 kandydatów (sześciu z archidiecezji częstochowskiej, czterech z diecezji sosnowieckiej i jednego z katowickiej). Międzydiecezjalne seminarium działa już w Opolu. Połączyły tu siły dwie diecezje – opolska i gliwicka – i w tym roku uzbierały dziewięciu chętnych.
Nauczyciele liczniejsi od uczniów
- Taki proces, przynajmniej w niektórych miejscach, jest nieunikniony, ale współpraca i łączenie sił służy dobru kleryków – tłumaczy w rozmowie z radiozet.pl ks. dr Kwiatkowski. I nie chodzi tu o lepsze warunki materialne. Ks. Kwiatkowski wyjaśnia, że rozwój człowieka – interpersonalny, duchowy - następuje m.in. dzięki interakcjom, pracy w zespole. Dlatego grupy powinny liczyć minimum siedem, osiem osób, żeby procesy wychowawcze i pedagogiczne mogły się realizować.
„Przy podejmowaniu decyzji wzięto pod uwagę: wymogi uniwersyteckie, co do liczby studentów na zajęciach oraz zalecenia kongregacji względem liczby kleryków w seminariach” - przypomina też na swojej stronie seminarium w Bydgoszczy. Chodzi tu o m.in. o instrukcje Watykanu, które otrzymali niedawno polscy biskupi: minimalna liczba kleryków, która uzasadnia samodzielne istnienie diecezjalnego seminarium, to łącznie 30 mężczyzn. Np. w Łowiczu jest tylko sześciu. Na granicy są m.in. Płock czy Kielce.
Tymczasem wszystkim studentom trzeba zapewnić zajęcia i kadrę zgodnie z przepisami prawa kościelnego i państwowego. - Kwestia organizacji studiów – wyjaśnia krótko ks. Kwiatkowski i nie ukrywa, że wpływ na decyzję o łączeniu placówek ma też sytuacja ekonomiczna i rosnące wydatki.
Dlaczego więc placówki takie jak np. w Świdnicy wciąż istnieją, chociaż studenci uczą się we Wrocławiu? - Proces powołania seminarium międzydiecezjalnego jest złożony. Trzeba m.in. wypracować nowy statut, nową formę prawną. Zakładam, że będą powstawać takie seminaria, ale to jest daleko idący proces, do którego trzeba się przygotować – tłumaczy ks. Kwiatkowski. Zaznacza, że sama formacja to nie jest tylko kwestia studiów, to także np. praktyki, które klerycy odbywają w swoich diecezjach. - Poza tym takie miejsce jak seminarium jest też pewnym punktem odniesienia, są tam organizowane różne spotkania, inicjatywy – przypomina ks. Kwiatkowski.
Ilu będzie księży?
Powodów spadku zainteresowania seminariami jest wiele i są one złożone. To m.in. laicyzacja społeczeństwa, mocno obserwowana z powodu kryzysów i skandali przestrzeń Kościoła, która ma mało pozytywny odbiór (a z taką trudno się identyfikować). W związku z tym wyzwania jakie stoją przed księżmi są też o wiele większe, więc mniej osób jest gotowa się ich podjąć. Poza tym działa prywatyzacja religijności (coraz więcej osób deklaruje, że wierzy w Boga, ale Kościół staje się tylko jednym z elementów religii i wiary).
- Każdy chrześcijanin, a tym bardziej każdy ksiądz w swoim sumieniu powinien się zastanowić, nad tym, jakie świadectwo daje. Są przyczyny spadku powołań niezależne od nas, ale są też takie, które od nas zależą i na które przez nasz sposób życia jako ludzie Kościoła mamy wpływ – podkreśla ks. Kwiatkowski.
To ile osób się zgłasza do seminarium to jedna sprawa, a to ile zostaje księżmi – druga. Zazwyczaj, jak przyznają rektorzy, seminarium kończy średnio połowa tych co się zgłosili. To oznaczałoby, że za sześć lat mielibyśmy ok. 100 księży. Przypomnijmy, że w tym roku niewiele ponad 200 diakonów przyjęło święcenia kapłańskie i niektórzy biskupi zapowiedzieli, że w związku z brakami kadrowymi parafie trzeba łączyć, a liczbę mszy ograniczać.
W mniejszej liczbie powołań niektórzy eksperci widzą jednak szansę. - Klerycy, którzy decydują się na seminarium, zdają sobie sprawę z tego, jak odbierany jest teraz Kościół, jakie są kryzysy. Są dojrzalsi, nie z przypadku. Jakość edukacji będzie też lepsza – komentował prof. Remigiusz Ciesielski, religioznawca z Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu. Potwierdzają to dane z Łodzi. Do tutejszego Ogólnopolskiego Seminarium dla Starszych Kandydatów do Święceń (tzw. 35 +) zgłosiło się aż 14 osób.
RadioZET.pl