Obserwuj w Google News

W tym roku przybędzie 200 nowych księży. "Trzeba łączyć parafie, ograniczać liczbę mszy"

7 min. czytania
08.06.2022 10:12
Zareaguj Reakcja

201 nowych księży przybędzie w tym roku w Kościele Katolickim - dowiedziało się RadioZET.pl. W niektórych seminariach święcenia przyjął tylko jeden diakon, albo święceń nie było w ogóle. Biskupi wprost zapowiadają: część parafii trzeba łączyć, jeden proboszcz przydzielony jest do dwóch Kościołów, a liczba mszy jest ograniczana. - Księża będą musieli dopuścić osoby świeckie do pracy w parafii - stwierdzają eksperci.

Ksiądz
fot. Karol Porwich/East News

„Niestety, w tym roku nie odbędzie się najważniejsza chwila w życiu całego seminarium, czyli święcenia kapłańskie” – napisał w liście do wiernych z archidiecezji warmińskiej rektor seminarium duchownego „Hosianum” w Olsztynie ks. dr Hubert Tryk. „Z kilku kandydatów, którzy zgłosili się sześć lat temu, nie pozostał ani jeden” - wyjaśnił. Wszyscy w trakcie seminarium zrezygnowali. To pierwsza taka sytuacja od 72 lat - święceń kapłańskich, jak podaje kuria, nie było w tej diecezji tylko w latach 1949 i 1950.

Duży kryzys powołań

Nie jest to problem to tylko jednego seminarium. Archidiecezja częstochowska w tym roku ma np. tylko jednego nowego kapłana. W Bydgoszczy również tylko jeden alumn przyjął święcenia kapłańskie. Tutejszy biskup w czasie uroczystości nie ukrywał: jest czas kryzysu powołań. O tym samym pisał rektor olsztyńskiego seminarium.

Od kilkunastu lat liczba młodych ludzi, którzy widzieliby się w roli księdza, maleje, a w ostatnich trzech, czterech latach spadła drastycznie. Powodów jest wiele: laicyzacja społeczeństwa, mocno obserwowana z powodu kryzysów przestrzeń Kościoła, a więc większe wyzwania dla bycia księdzem, w końcu prywatyzacja religijności (coraz więcej osób deklaruje, że wierzy w Boga, ale Kościół staje się tylko jednym z elementów religii i wiary). Jeśli więc mniej mężczyzn wybiera taką drogę, to i mniej zostaje księżmi.

Co ważne liczba przyjętych do seminarium to jedno, a to ilu kandydatów rzeczywiście zostaje księżmi, to drugie. Nieraz po pierwszym roku, kiedy klerycy stykają się z tym, jak wygląda kapłaństwo, połowa odchodzi. Potem w kolejnych latach rezygnuje jedna, dwie osoby.

Redakcja poleca

Tak było np. w seminarium w Legnicy, gdzie naukę sześć lat temu rozpoczynało ośmiu kleryków, skończyło – dwóch. Po dwóch nowych księży wyświęcono też teraz w Elbląg, Ełku i Zamościu. Niewiele więcej, bo trzech alumnów przyjęło święcenia kapłańskie w Szczecinie, Koszalinie, Gorzowie Wielkopolskim, Kaliszu, Łowiczu, Kielcach i Drohiczynie. Trzech nowych księży zyskała też diecezja sosnowiecka.

W części diecezji święcenia kapłańskie dopiero się odbędą, ale już wiadomo, że przy ołtarzu nie będzie tłumu. Np. 11 czerwca w Płocku trzy osoby mają przyjąć święcenia, w Siedlcach w ten sam dzień – cztery. Tyle samo alumnów (czterech) ukończyło właśnie seminarium w Świdnicy, Białymstoku, Gnieźnie i Radomiu. Czterech nowych księży ma też archidiecezja lubelska.

Mniejsza liczba księży to szansa

W tych liczbach wciąż widać podział na północ i południe Polski. Ta druga część zawsze miała o wiele więcej kleryków i księży, m.in. ze względu na przywiązanie ludzi z tych regionów do tradycji i religii. I tak np. w Gdańsku seminarium skończyło właśnie pięciu alumnów, podobnie jak w Poznaniu, Pelplinie (choć ta diecezja według Instytutu Statystyki Kościoła Katolickiego jest zawsze w czołówce, jeśli chodzi o odsetek wiernych biorących udział w niedzielnych mszach i przystępujących do komunii) i we Włocławku – tu święcenia zaplanowano na 11 czerwca. W Toruniu wyświęcono sześciu nowych księży, w Łomży – siedmiu.

Na drugiej szali jest Sandomierz, gdzie pod koniec czerwca wyświęconych będzie dziewięciu księży, diecezja bielsko-żywiecka z dziewięcioma nowymi kapłanami, Rzeszów, w którym święcenia przyjęło 11 alumnów i w końcu Tarnów, gdzie tutejszy biskup Andrzej Jeż udzielił święceń kapłańskich 17 diakonom Wyższego Seminarium Duchownego w Tarnowie. To największa liczba księży wyświęconych w Polsce w tym roku.

Kapłani jednak wspominają, jak w tych diecezjach seminaria kończyło nawet 30 alumnów, więc ich zdaniem spadek liczby powołań najbardziej widoczny jest właśnie na południu kraju. Np. w Łodzi kandydatów do seminariów i święceń w porównaniu z południowymi diecezjami zawsze było mało. Teraz naukę skończyło tu dziewięciu alumnów, więc te liczby zrównują się. Nie do końca się z tym zgadza prof. Remigiusz Ciesielski z Instytutu Kulturoznawstwa Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, który zajmuje się m.in. religioznawstwem i miejscem liturgii katolickiej w kulturze. - Zupełnie inaczej wygląda spadek z sześciu do trzech księży, a inaczej z 30 do 17. Zapełnić dwa miejsca jest jednak łatwiej niż kilkanaście – zwraca uwagę naukowiec.

Redakcja poleca

W mniejszej liczbie księży widzi jednak szansę, bo małe kilkuosobowe grupy będą kształcone przez mistrzów, jakość edukacji będzie więc lepsza. - Niedawno prowadziłem zajęcia w seminarium. Grupa składała się z kilku osób, były to osoby starsze, które miały już najczęściej jedne studia za sobą. Zaskoczyło mnie to, że ci klerycy znali koszty swojego wyboru, zdawali sobie sprawę z tego, jak odbierany jest teraz Kościół, jakie są kryzysy. Tych kandydatów jest mniej, ale jeśli ta wiosna ma przyjść do Kościoła, to widziałbym ją właśnie w takich starszych, świadomych powołaniach – stwierdza prof. Ciesielski.

Niespełna 200 nowych księży

W seminariach jednak nie ma takiego optymizmu. Np. w Katowicach, Krakowie i Wrocławiu wyświęcono po ośmiu księży, a są to duże diecezje i na to też rektorzy seminariów zwracają uwagę. Święcenia kapłańskie przyjęło również po ośmiu alumnów z Wyższego Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Warszawie i w Opolu. Doliczając diecezję warszawsko-praską i przemyską, które zyskały po sześciu nowych kapłanów, w sumie w Polsce w tym roku, jak wyliczyliśmy, przybędzie 201 księży (nie wliczamy tutaj nowych duchownych po seminariach misyjnych i zakonnych, bo to inny rodzaj posługi). Co to oznacza?

Biskup opolski Andrzej Czaja pokazuje to na przykładzie tutejszego seminarium, gdzie w sumie kształci się 28 kleryków diecezji opolskiej, 14 z diecezji gliwickiej i 1 kleryk z Togo, w Afryce. "Biorąc pod uwagę fakt, że do święceń dochodzi połowa kleryków, można przyjąć, że nasze prezbiterium do roku 2027 wzbogaci się o 14 kapłanów" – pisze biskup Czaja w specjalnej odezwie do wiernych a propos święceń kapłańskich.

Tymczasem, jak dalej wylicza, ze względu na ukończenie 75. roku życia do 2030 roku odejdzie tu na emeryturę 72 kapłanów. Poza tym niektórzy ze względu na stan zdrowia mogą wcześniej skończyć posługę, trzeba się też liczyć z tym, że część może wcześniej umrzeć, albo po prostu odejść z szeregów kapłańskich. "Wielki niedostatek powołań" - stwierdza jednoznacznie biskup opolski. "Już w tym roku nie zdołam obsadzić personalnie wszystkich parafii i dlatego sześć zostanie połączonych z innymi. W takiej sytuacji wierni dwóch parafii będą musieli się dzielić jednym proboszczem. Przyniesie to pewien uszczerbek dla życia i funkcjonowania parafii, m.in. zmniejszenie liczby Mszy św., aby proboszcz mógł podołać obowiązkowi sprawowania liturgii w drugiej parafii" - wyjaśnia dalej.

Świeccy w Kościele

Dlatego według prof. Remigiusza Ciesielskiego to jest ten moment, gdy trzeba zacząć zastanawiać się nad transformacją zadań, jakie stoją przed kapłanami. - Parafie pozbawione większej liczby duszpasterzy będą musiały inaczej funkcjonować. To znaczy księża z jednej strony zajmą się duszpasterstwem, przestrzenią liturgii, ale z drugiej strony będą zmuszeni do dopuszczenia większej liczby osób świeckich do wspomagania działań parafii. O parafię będą musieli zadbać wierni – tłumaczy ekspert.

Redakcja poleca

Wielokrotnie o takiej potrzebie mówił już ksiądz dr hab. Alfred Wierzbicki, teolog i etyk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. - Duża część funkcji duszpasterskich, np. administracyjnych mogłaby być sprawowana przez osoby świeckie. Wielkim obciążeniem Kościoła jest jego klerykalizm – nie ukrywał w rozmowie z radiozet.pl ks. Wierzbicki.

Takie rozwiązanie - konieczność większego zaangażowania wiernych świeckich – w parafiach, które mają jednego proboszcza, zaproponował właśnie biskup opolski. Prof. Ciesielski widzi w tym wiele pozytywów. Jego zdaniem może to doprowadzić do nowego rozumienia parafii jako „mojego miejsca”, prawdziwej wspólnoty osób odpowiedzialnych za nią. Parafia dzięki temu będzie bardziej autentyczna, bo będzie odpowiadała na potrzeby wiernych. Choć nie będzie to łatwe dla obu stron.

Prof. Ciesielski wraca tu do ostatnich badań CBOS-u dotyczących Wielkiego Postu i obchodzenia Wielkanocy. - Do tej pory żyłem w przeświadczeniu, że polski katolicyzm opiera się na paru filarach, to znaczy: idziemy do kościoła na pasterkę, w Wielką Sobotę na święcenie pokarmów, na rezurekcję, ale też w Środę Popielcową, czyli kiedy każdy może uczestniczyć w rytuale i posypać głowę popiołem – wyjaśnia prof. Ciesielski.

Według najnowszych badań CBOS-u 54 proc. Polaków deklarowało udział w tej ostatniej uroczystości (to spadek o 12 punków). Druga zaskakująca rzecz, na jaką zwraca uwagę ekspert, to zachowanie postu w Wielki Piątek – przestrzega go według badań 75 proc. wiernych, to spadek o 10 punktów. - Te dwa wskaźniki pokazują, jak bardzo się zmienia sens rozumienia praktyk religijnych przez katolików we współczesnej Polsce – wyjaśnia prof. Ciesielski. A to może z kolei oznaczać, że wiernych, którzy mieliby odpowiadać za działanie parafii, trzeba do tego nie tyle przyzwyczaić, co na nowo nauczyć, bo poziom wiedzy kościelnej wśród wiernych nie jest zbyt wysoki.

- Od lat 80. budujemy religijność na emocjach, a emocje mają to do siebie że są krótkotrwałe, nie da się na nich zbudować czegoś trwałego. Potrzebna jest więc praca, która będzie dotykać wiary opartej o wiedzę. Nie można parafii powierzyć osobom, które nie znają podstaw nauki katolickiej czy społecznego funkcjonowania kościoła – tłumaczy i przypomina, że odpowiedzialność za parafię to nie posprzątanie kościoła, czy wrzucenie paru złotych do puszki. Trzeba będzie znaleźć czas nie tylko na pójście do kościoła, ale na zajęcie się tam pracą i to nieodpłatną. - Nie wyobrażam sobie, żeby opisać to prawem. To tak jak w rodzinie, nie dostajemy wypłaty za to, że pozmywamy naczynia czy odkurzymy.  W Kościele w Austrii wypisane są konkretne czynności, za które wierny dostaje wynagrodzenie. To nie jest autentyczne – stwierdza prof. Ciesielski.

Zaufanie obu stron

Z jednej strony więc parafia będzie na tyle sprawna, na ile wrażliwi i sprawni będą parafianie. Z drugiej strony proboszcz, który czuł się odpowiedzialny za funkcjonowanie całej parafii, będzie musiał powierzyć część obowiązków i zaufać osobom świeckim – to kolejna trudność. - We współczesnym społeczeństwie przeżywamy totalny kryzys zaufania, nie oczekujmy, że w Kościele będzie inaczej. Księża boją się prowokacji, tego, że są nagrywani. Wierni też nieraz nie mają zaufania do swoich kapłanów – mówi profesor z UAM-u.

Te trudności zdają się już widzieć katoliccy hierarchowie. Biskup opolski w odezwie zwrócił się tak: „Kapłanów proszę, aby się więcej otwarli na swoich wiernych, bardziej weszli w dialog i w bezpośrednich relacjach formowali i przygotowywali wielu do podejmowania różnych posług we wspólnocie parafialnej. Wiernych proszę zaś o jak najwięcej zaangażowania w budzenie świadomości, że razem jesteśmy Kościołem i że naszą wspólną odpowiedzialnością jest dobre funkcjonowanie i rozwój wspólnoty parafialnej”

Na ile taki scenariusz, w którym osoby świeckie przejmują część obowiązków księży, rzeczywiście jest możliwy? - Ten scenariusz musi się wydarzyć – odpowiada krótko prof. Ciesielski. - Inaczej dojdzie do tego, że księża wpadną w wir zapracowania, parafie będą niewydolne i będą zajmowały się tylko udzielaniem sakramentów - tłumaczy.

RadioZET.pl