Rodzina Mackiewicza jest wściekła. Mocne słowa siostry himalaisty
Kilka dni temu polskie media obiegła informacja o rzekomym rozpoczęciu akcji ratunkowej Tomasza Mackiewicza. Po polskiego himalaistę mieli wyruszyć Pakistańczycy. Krytyczny głos na temat takich doniesień wyraziła Małgorzata Sulikowska.

Chcesz wiedzieć wszystko pierwszy? Dołącz do grupy Newsy Radia ZET na Facebooku
Siostra zaginionego himalaisty przyznała, że informacje o wyprawach poszukiwawczych to jedynie mamienie ludzi i budzenie niepotrzebnej nadziei. — W głowę się pukamy. Bo wiemy dzięki Tomkowi, że na górę Nanga Parbat nie chodzi się w pięć dni. Wymaga to wielu tygodni aklimatyzacji na wielu wysokościach — powiedziała Małgorzata Sulikowska w rozmowie z „WP Sportowe Fakty”.
— W ludziach budzi to nadzieję, a we mnie wściekłość. Takich informacji nie powinno się rozpowszechniać — dodała.
Nanga Parbat: Himalaista Aleksander Lwow zdecydowanie o wyprawie MackiewiczaW środę w Warszawie odbyła się msza święta w intencji Tomasza Mackiewicza. W Eucharystii nie wziął udziału ojciec polskiego himalaisty, który wciąż nie może pogodzić się ze śmiercią syna.
Urodzony 13 stycznia 1975 roku w Działoszynie (woj. łódzkie) Mackiewicz, znany w środowisku jako „Czapkins”, podjął tej zimy swoją siódmą próbę wejścia na szczyt Nanga Parbat w towarzystwie Elisabeth Revol. Po jego zdobyciu 25 stycznia, jako pierwszy Polak o tej porze roku, nie zdołał zejść do obozu. Francuską alpinistkę, która rozstała się z Mackiewiczem na wysokości około 7200 m, uratowali uczestnicy polskiej wyprawy na niezdobyty zimą szczyt K2 (8611 m).
Do znajdującej się na wysokości 6000-6100 m Revol dotarli Adam Bielecki i Denis Urubko. W akcji brali też udział Jarosław Botor i Piotr Tomala.
Anna Antonina Solska, żona Mackiewicza, kilka dni temu podziękowała Revol za podjęcie natychmiastowej walki o uratowanie jej męża i pozostanie przy nim tak długo, jak tylko było to możliwe.
RadioZET.pl/PAP,WP Sportowe Fakty/DG