Oceń
- Sąd nie przeanalizował jeszcze wszystkich dokumentów. Sprawa jest obszerna - uzasadniała swoją decyzję sędzia Alina Sobczak-Barańska
Prokuratura domaga się 10 lat więzienia dla oskarżonych. Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Podobnie kobieta, która twierdziła, że nie współpracowała z Markiem M., bo była jego ofiarą. Zatrudniła go, aby załatwił za nią sprawy formalne związane z roszczeniami. Zdaniem Krystyny O., mężczyzna ją oszukał i wykorzystał. Innego zdania jest prokuratura.
"Oskarżonym zarzucono, że działając wspólnie i w porozumieniu doprowadzili spadkobierczynię dawnych właścicieli nieruchomości, znajdującej się w Warszawie przy ul. Dynasy 4, do niekorzystnego rozporządzenia mieniem o wartości 1.040,000 złotych w postaci całego przysługującego jej udziału wynoszącego 1/8 części w prawach i roszczeniach do tej nieruchomości oraz takiego samego udziału we współwłasności budynku, stanowiącego odrębną nieruchomość i znajdującego się na powyższej nieruchomości o wartości 8.320 963,00 złotych" - brzmiał komunikat prokuratury.
Znany handlarz roszczeń i antykwariusz
Do zatrzymania Marka M. doszło latem 2018 roku. Znany handlarz roszczeń i antykwariusz został doprowadzony do zajmującej się warszawską reprywatyzacją Prokuratury Regionalnej we Wrocławiu. Wówczas postawiono mu zarzuty odnośnie reprywatyzacji nieruchomości przy ul. Dynasy 4, a także Opoczyńskiej 4B i tzw. Folwarku Służewiec. Proces w Sądzie Okręgowym w Warszawie ruszył na początku 2019 roku.
Podczas jednej z rozpraw obrońca oskarżonego wnioskował o zmianę formy ustanowienia kaucji. Mecenas Krzysztof Stępiński chciał, żeby jego klient nie musiał wpłacać gotówki w wysokości 3 milionów złotych. W zamian proponował ustanowienie poręczenia na kamienicy należącej do matki oskarżonego na Krakowskim Przedmieściu. Nieruchomość o wartości 7 milionów złotych jest jedynie w niewielkiej części w posiadaniu Marka M.
- Według sądu nie jest wystarczającą gwarancją ustanowienie hipoteki na nieruchomości, w której oskarżony ma w istocie minimalny udział. Sąd nie jest przekonany, że w sytuacji, kiedy nieruchomość w ogromnej części należy do osoby trzeciej, oskarżony będzie należycie stosował się do rygorów postępowania karnego i nie będzie utrudniał go - uzasadniała decyzję odmowną sędzia Alina Sobczak-Barańska.
Jeden z pierwszych
To nie jedyna sprawa dotycząca nieprawidłowości w reprywatyzacji, w jakiej przed sądem odpowiadał Marek M. W 2018 roku mężczyzna jako pierwszy usłyszał wyrok w stołecznej aferze reprywatyzacyjnej. “Gazecie Wyborczej”, która wówczas pisała o nim, przedstawił się jako “kolekcjoner kamienic”. Skupował masowo udziały do praw przedwojennych kamienic od ich spadkobierców. A następnie pomagał im załatwiać formalności w urzędach. W końcu wyrzucał ze wspomnianych nieruchomości lokatorów.
Marek M. próbował usunąć mieszkańców z budynku przy ulicy Targowej 66. Nie było łatwo, bo lokatorzy mu się postawili. Odkryli, że właścicielką nieruchomości była Fanny Ajzensztadt. Kobieta wyjechała z Polski po wojnie i ślad po niej zaginął. Marek M. przedstawiał się jako jej kurator, który reprezentował ją w postępowaniach administracyjnych. Okazało się, jednak, że Ajzensztadt zmarła w 1974 roku w Brazylii. Wiedział o tym M., ale nie powiadomił sądu o śmierci kobiety. Sprawą dzięki lokatorom z Targowej zainteresowała się prokuratura, która oskarżyła handlarza roszczeniami o usiłowanie oszustwa. Marek M. najpierw usłyszał wyrok za podstępne wprowadzenie w błąd, za co sąd ukarał go grzywną w wysokości 60 tys. zł. Później sąd apelacyjny zaostrzył mu karę dodając 1,5 roku pozbawienia wolności.
Sprawa trafiła jednak do Sądu Najwyższego. O uchylenie wyroku i ponowne rozpatrzenie sprawy wnieśli obrońcy Marka M., ale także prokurator generalny Zbigniew Ziobro. SN uwzględnił kasację. Uznał, że sąd odwoławczy zmieniając wyrok naruszył zasady na niekorzyść oskarżonego.
Kontakt z autorem: mateusz.kapera@radiozet.pl
RadioZET.pl/Wyborcza.pl
Oceń artykuł