Amerykański transport broni rozkradziony w Polsce. Niepokojące teorie o incydencie w Węglińcu
Amerykańska amunicja przejechała przez Niemcy i zniknęła w Polsce. Na szczęście na krótko, bo po kilku publikacjach w tej sprawie policja przyznała, że cztery skrzynie zostały już odnalezione - niedaleko miejsca kradzieży, w Starym Węglińcu w województwie dolnośląskim. Zadziwiająca kradzież spowodowała szereg teorii na temat motywu.

Kradzież amunicji w Węglińcu. Specjalny pociąg, który wjechał do Polski z Niemiec, a zawartość docelowo miała pochodzić z USA, w niedzielny wieczór 4 czerwca stał na stacji w dolnośląskim Węglińcu. Według relacji mediów - m.in. serwisu O2.pl - patrol Służby Ochrony Kolei zauważył brak plomb na kontenerze jednego z wagonów. Szybko wyszło, że ze specjalnego transportu zniknęły cztery skrzynie amerykańskiej amunicji.
Kradzież w Węglińcu. Amunicja odzyskana przez policję. Sprawę przejmuje prokuratura
W środowe przedpołudnie, niedługo po szeregu publikacji na ten temat, policja poinformowała, że mundurowi z Pieńska (KPP w Zgorzelcu) "ujawnili i odzyskali skradzione z pociągu specjalnego 4 skrzynie z zawartością amunicji". Sprecyzowano, że - przynajmniej jak dotąd - nic nie wskazuje, by ze skrzyń cokolwiek zginęło.
Lokalna Prokuratura Okręgowa w Jeleniej Górze, której komunikat przekazał serwis O2.pl, przyznała, że do sprawy zatrzymano trzy osoby. Najpewniej przeprowadzone zostaną czynności wyjaśniające.
Węgliniec. Znikająca amunicja
Wiadomo, że pociąg przyjechał do Polski ze stacji w niemieckiej Saksonii. i był obsługiwany przez PKP Cargo. Nieoficjalne ustalenia w tej sprawie sugerują, że skład był chroniony przez żołnierzy NATO. SOK, jako służba pozbawiona istotnych kompetencji, była najpewniej zmuszona do przekazania sprawy Żandarmerii Wojskowej i policji. Lokalne portale z Dolnego Śląska jeszcze kilka godzin temu informowały o zamykaniu niektórych torów na pewnym odcinku, co mogłoby sugerować, że służby zażądały zamknięcia trakcji.
Źródła, na które powołuje się O2, punktują, że skradziona amunicja to pociski odłamkowo-burzące kal. 155 mm do armatohaubic, które miały dotrzeć do stacji Zamość-Boratycze - w okolice granicy z Ukrainą. Żandarmeria Wojskowa, co do zasady, potwierdziła, że sprawą zajmuje się wydział policji w Zgorzelcu.
- Na pewno nie jest to przypadkowe zdarzenie, przypuszczam, że złodzieje wiedzieli, co jedzie, skąd i po co. To nie amunicja karabinowa. Myślę, że osoby, które przeprowadziły to działanie, przez dłuższy czas przyglądały się transportom kolejowym. Kojarzyłbym to z działaniem obcych służb specjalnych [...] - opiniuje z kolei całe zajście były szef Kontrwywiadu Wojskowego gen. Piotr Pytel.
RadioZET.pl/O2.pl/Polska Policja