Oceń
Do zabójstwa doszło w listopadzie 2019 r. w hostelu przy ul. Orlej w centrum Lublina. Monika S. przyjechała tam z 10-letnim synem. Kilka dni później udusiła chłopca, używając ręcznika, który zadzierzgnęła na szyi dziecka, a własnym ciałem unieruchomiła jego klatkę piersiową. "Filipek umierał w jej ramionach. Walczył, dusił się, ale ona była niewzruszona" - informował "Super Express". Spowodowało to u chłopca liczne obrażenia, między innymi w postaci wielu wybroczyn i wylewów oraz rozedmy płuc, co skutkowało zgonem w wyniku uduszenia.
Monika S. przyznała się w prokuraturze do popełnienia zarzucanego jej czynu. Składała wyjaśnienia, opisując przebieg zdarzeń, które doprowadziły ją do dokonania zabójstwa. Prokuratura nie ujawniła jej zeznań. W śledztwie kobieta była badana przez biegłych lekarzy psychiatrów i psychologa, którzy uznali, że nie miała ani zniesionej, ani ograniczonej poczytalności w chwili dokonania przestępstwa. Biegli orzekli, że Monika S. może brać udział w postępowaniu przed sądem.
Lublin. Monika S. udusiła 10-letniego synka. Zapadł wyrok
Proces przed Sądem Okręgowym w Lublinie toczył się z wyłączeniem jawności. W czerwcu 2021 r. wówczas 39-letnia Monika S. została nieprawomocnie skazana na 25 lat więzienia. Od rozstrzygnięcia odwołała się prokuratura i obrona. Sędzia Sądu Apelacyjnego w Lublinie Leszek Pietraszko, uzasadniając czwartkowy wyrok, przekazał, że sprawstwo oskarżonej nie budzi wątpliwości i zostało ustalone prawidłowo.
- Sąd apelacyjny nie znalazł podstaw do uwzględnienia zarzutów podniesionych zarówno w apelacji prokuratora, jak i obrońcy. Podzielając w pełni rozstrzygnięcie sądu okręgowego w zakresie sprawstwa oskarżonej, kształtu jej winy, w zakresie wysokości, rodzaju wymiaru kary sąd apelacyjny zaskarżony wyrok utrzymał w mocy – powiedział sędzia.
Jak przypomniał, prokurator wnosił o przypisanie oskarżonej motywacji zasługującej na szczególne potępienie, wymierzenie kary dożywotniego pozbawienia wolności lub wydłużenia okresu, po którym mogłaby się ubiegać o warunkowe przedterminowe zwolnienie. Wyjaśnił, że oskarżona będzie się mogła o to ubiegać po minimum 15 latach i o ewentualnym warunkowym przedterminowym zwolnieniu decydować będzie sąd penitencjarny.
Sędzia Pietraszko argumentował, że nie ma podstaw do przypisania oskarżonej działania z motywacji zasługującej na szczególne potępienie, a kara dożywotniego pozbawienia wolności byłaby "rażąco surowa". Mówiąc o okolicznościach łagodzących, wymienił: przyznanie się oskarżonej do przestępstwa i złożenie szczegółowych wyjaśnień, wyrażenie żalu i skruchy, a także chorobę neurologiczną.
Sędzia stwierdził, że "nie neguje dużego nasilenia winy oskarżonej". - Nie neguję faktu, że czyn, który popełniła, jest czynem o niezwykle dużej społecznej szkodliwości, tym niemniej nie ma w jej działaniu cech, które można by było określić jako motywacja zasługująca na szczególne potępienie – oświadczył.
Odnosząc się do apelacji obrońcy, sędzia przypomniał, że domagał się on nadzwyczajnego złagodzenia kary, co w tym przypadku oznaczałoby wyrok nawet poniżej 3 lat pozbawienia wolności. Natomiast - zdaniem sądu - w takiej sytuacji nawet kara w granicach do 15 lat pozbawienia wolności byłaby "rażąco łagodną". - Argumenty, które podał obrońca w apelacji, absolutnie nie są przekonujące – powiedział sędzia. Dodał, że argumentacja obrońcy skoncentrowała się na chorobie neurologicznej oskarżonej, która – jak podał sąd – "nie miała istotnego wpływu na jej poczytalność".
Prokurator Prokuratury Okręgowej w Lublinie Paweł Banach poproszony przez media o komentarz podał, że zapozna się z pisemnym uzasadnieniem. - Z uwagi na wagę sprawy myślę, że po zapoznaniu się z pisemnymi motywami, jakimi kierował się Sąd Apelacyjny, będziemy rozważać, czy będą przesłanki do tego, żeby nadzwyczajny środek zaskarżenia kierować do Sądu Najwyższego – powiedział. Obrońca Moniki S. adwokat Tomasz Nowak stwierdził, że jego rola się zakończyła. - O tym, czy będzie wyznaczony obrońca do sporządzenia kasacji, czy w ogóle będzie taki wniosek i kto będzie tym obrońcą – będzie decydował sąd – zastrzegł. Monika S. nie została doprowadzona na ogłoszenie wyroku.
Sprawa zabójstwa to nie jedyny proces Moniki S. Już rok przed zabójstwem toczyło się postępowanie przeciwko kobiecie. Prokuratura zarzuciła jej, że jako prezes lubelskiego Bractwa Miłosierdzia im. Św. Alberta wyprowadziła z konta tego stowarzyszenia setki tysięcy złotych i wydała na własne potrzeby. Do nieprawidłowości miało dochodzić w latach 2017-2018.
RadioZET.pl/PAP/se.pl/Kurier Lubelski
Oceń artykuł